16 lip 2020

Od Yunlana C.D Leona

Byłem już nieco zmęczony. Dopiero zbliżała się piętnasta, a ja czułem, że nie dam rady bez małej drzemki dociągnąć końca dnia. Musiałem jednak kupić karmę dla kotów. Skończyła się, a te dwa mordercze stworzenia nie chcą dać mi spokoju. Jakby nie mogły poczekać dwóch godzin... albo trochę dłużej. Karmię je regularnie, zawsze mają co jeść. Przydałaby im się mała dieta. Westchnąłem i spojrzałem za godzinę w telefonie. Dziesięć minut do piętnastej. Przyspieszyłem kroku. Moje koty jedzą tylko specjalną karmę, którą kupię w sklepie niedaleko uniwersytetu. Nie jest to specjalnie daleko od mojego domu i równie dobrze mógłbym dostać się tam przy pomocy motoru. Wolałem się jednak przejść. Tak, pójście do sklepu pieszo dobrze mi zrobi.
Zamyśliłem się. Być może myślałem o tym jedzeniu dla kotów, być może o pracy lub o czymś innym. Pewnie jednak myślałem o tym, że chętnie poszedłbym do baru, żeby się napić. I przez to zamyślenie, nie zauważyłem kogoś, idącego prosto na mnie. Mógłbym jednak to być ja, idący prosto na tego kogoś. 
— Wybacz — mruknęła osoba, która przypadkiem na mnie wpadła.
Potrząsnąłem głową, zdezorientowany tym, co się stało. Byłem tak bardzo oderwany od rzeczywistości, że nie zebrało mi się na żadne słowa. Dopiero widząc, że przede mną leży jakiś zeszyt, zawołałem:
— Poczekaj. — Podniosłem zeszyt z ziemi i nim pomachałem. — Masz rozpięty plecak.
Widziałem niepewność w oczach obcej osoby. Mogłem ją wręcz poczuć. Strach i niepewność wymieszaną ze sobą. Postanowiłem więc sam podejść i bez słowa włożyć upuszczony zeszyt do plecaka. Również go też zapiąłem i delikatnie uśmiechnąłem się do obcego.
— Zakładam, że wyglądam strasznie, ale nie musisz się mnie bać — zapewniłem, jakby to właśnie w tym leżał problem. — Chciałem kupić karmę dla kotów, nie zauważyłem, że idziesz. 
W odpowiedzi otrzymałem niepewne skinienie głowy.
— Nie wyglądasz zbyt dobrze — mruknąłem. — Jesteś studentem, prawda? Raczej ktoś, kto nim nie jest, nie nosiłby w plecaku zeszytu. Na dodatek trochę zapisanego. 
Znów skinienie głową. Interesująca osoba. Poczułem dziwną chęć poznania go trochę bliżej. 
— Mieszkasz gdzieś niedaleko? Mówiąc szczerze wyglądasz na kogoś, kto miałby za chwilę zemdleć. — Wskazałem na jego twarz. — Jesteś strasznie blady. I wiesz, skoro już cię poznałem, to wolałbym żebyś dotarł do domu, a nie żeby znaleźli cię nieprzytomnego na chodniku. O, i nie myśl sobie, że pragnę cię uprowadzić. Zwykły, miły gest, prawda?

<Leon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz