1 lip 2020

Od Angeline C.D Archie

Byłam przekonana, że ludzie nie są już tacy okropni, żeby zostawiać szczeniaki w kartonie, gdzie popadnie. Zwłaszcza na czyjejś posesji. Schronisko, ogłoszenie w necie. Ale czyjś ogródek? Skąd były właściciel Rambo mógł wiedzieć, czy aby Archibald nie ma uczulenia na psią sierść? Lub czy w ogóle przepada za psami. Malec miał szczęście, że nie trafił na kociarza lub osoby z traumą. Na dodatek Archi postanowił go przygarnąć. Bardzo miłe z jego strony, spodobał mi się ten gest.
Gdyby mi ktoś podrzucił szczeniaka, to pomimo chęci zatrzymania go, otrzymałabym kategoryczne zakazy od sióstr. Przynajmniej możemy mieć kota, dzięki czemu w domu nie jest zbyt nudno.
- Ale w sensie, że znowu mam wymyślić jakiś tytuł i zagrasz melodię? - Powstałam z ławki i usiadłam na jej oparciu, kładąc nogi na miejscu siedzenia. Zrobiłam to ze względu na to, żeby być nieco wyżej od Archibalda.



- No a jakim? - zaśmiał się i usiadł pode mną. Zaczął przyglądać się strunom gitary, poprawiając jej nastrojenie.
- Nie wiem. Mogłeś przynieść tekst jakiejś swojej piosenki i kazać mi do niej zaśpiewać – wzruszyłam ramionami. Nieznacznie odsunęłam swoją nogę od ciała gitarzysty. Nie powiem, żeby mnie ta sytuacja nie stresowała. I tu nie chodziło tylko o fakt śpiewania publicznie. Poczułam skurcze w brzuchu, wyraźnie oznaczające moją tremę.
- To też… Pamiętasz tę piosenkę, którą śpiewałem, zanim do mnie podeszłaś z tekstem na podryw?
Ola boga, jeden z najbardziej stresujących momentów w moim życiu. Poczułam pieczenie na twarzy.
- Tak… Znaczy, melodię tak. Tekst niekoniecznie – i zaczęłam ją nucić. W tym samym momencie chłopak chwilę pogrzebał w futerale i podał mi kartkę nie tyle z nutami, ile z tekstem na drugiej stronie.
- To co? Przećwiczymy? - Kiedy podniosłam głowę po rozczytaniu hieroglifów na papierze, ujrzałam na twarzy muzyka szeroki, rozbrajający uśmiech. Skinęłam tylko głową.
Nie powiem, żeby wychodziło mi do końca czysto, zwłaszcza że byłam amatorką i tylko raz słyszałam tę piosenkę. Dobrze, iż miałam przed nosem kartkę ze słowami, a na dodatek z nutami! Było łatwiej, o wiele.
Kiedy Archibald skończył grać, a ja śpiewać, zaczął się ze mnie naśmiewać.
- Pięknie ci poszło – zasłonił swoje usta dłonią, żeby zminimalizować swoje rozbawienie. Jak zwykle, dało to odwrotny skutek i tylko głośniej się roześmiał. Na mojej twarzy pojawił się buraczany kolor, a wzrok powędrował na buty.
- Dzięki – odparłam tylko. Wstałam z ławki, zeszłam na chodnik i stanęłam z założonymi rękami. - To co, idziemy do mnie? Czy będziesz się tak śmiał do jutra? - zapytałam, a w moim głosie nie zabrzmiała ani jedna pozytywna nuta. Nie kryłam się z tym, że mnie to rozdrażniło. No i zrobiło mi się mimo wszystko trochę przykro.

Archi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz