13 lip 2020

Od Oliego

Ja tak tylko grzecznie ostrzegę, że występują tu myśli samobójcze, więc jest, to cię może jakoś zranić albo cos to nie czytaj:)

Złość. Chyba tyle aktualnie czułem. Moje ciało buzowało. Nagle wszystkim dookoła przeszkadzało moje ja. Bycie sobą co? Zacisnąłem wargi i pięści. Jebać ich wszystkich. Wymaszerowałem z klubu i kopnąłem w pobliski słupek. Beznadzieja, tyle maiłem w głowie. Nawet nie miałem się z km pobić, ulica była pusta. Spojrzałem na betonowy słup i wymierzyłem dwa ciosy. Ręce mnie zabolały, ale nadal nie poczułem ulgi. Czy ta złość nie może się odpierdolić? Ruszyłem do domu, szurając nogam i kopiąc pozostawione na ulicy puszki i kamienie. Ten świat dawno mnie tak nie irytował. Po pół godziny dotarłem pod drzwi klatki schodowej. Otworzyłem i pomaszerowałem do mieszkania. Za otwartymi drzwiami czekała na mnie cisza. Dopiero kiedy usiadłem na łóżku, dotarło do mnie. Jestem po prostu samotny. To brzmi tak obrzydliwie, ale jestem. Po tym, jak straciłem T... Nie, nie będę wymawiać jego imienia, to dzięki temu jakoś zapominam, albo powinienem zapomnieć, bo nie pomaga to nijak. Zdjąłem z szyi łańcuszek i położyłem na dłoni dwie obrączki. Tyle mi zostało, kawałek metalu brak. Pusto. Przeczesałem włosy dłonią i ucisnąłem kark. Nic, nawet już ból nie pomagał. Ucisnąłem nasadę nosa i westchnąłem. Jakaś woda spłynęła mi po dłoni. I kolejna kropla. Nagle zmagałem się ze słonym wodospadem. To wszystko mnie przerasta. Złapałem paczkę papierosów i wyszedłem na balkon. Odpaliłem zapalniczkę trzęsącymi się rękoma i zaciągnąłem się dymem. Słone łzy dalej zalewały mi policzki, spływały do ust, kapały swoimi własnymi ścieżkami. Kolejny papieros i kolejny. To nie pomagało. Tego piekącego, szarpiącego uczucia w piersi nie dało się zagłuszyć. Podszedłem bliżej barierki i spojrzałem w dół. Kilka łez spadło na chodnik. Do głowy napłynęły mi głupie myśli. Cofnąłem się gwałtownie i wpadłem do mieszkania, zamykając okno balkonowe. Skuliłem się na podłodze jak najdalej od balkonu i schowałem głowę w ramiona. To będzie długa noc.

Nie spałem. Ciężko się śpi, kiedy jedyne co ma się ochotę zrobić to wyskoczyć z okna. Jęknąłem i wyprostowałem obolały kręgosłup. Podniosłem się powoli i złapałem ścianę, świat odrobinę wirował. Ruszyłem do łazienki. Z lustra patrzył na mnie trup. Napuchnięte oczy, wielkie sine koła pod wspominanymi wcześniej oczami, przekrwione białka. Włosy tłuste, poraniona warga i zmęczenie. To wszystko bez sensu. Przepłukałem twarz zimną wodą i wyszedłem z czterech ścian mojej samotni. Chyba śmierdziałem, te ubrania miałem na sobie już od paru dni. Trudno. Powoli ruszyłem ulicą, bez konkretnego kierunku, bez konkretnego sensu. Snułem się, licząc na grom z jasnego nieba.

(Jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam do odpisania :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz