14 lip 2020

Od Duanny C.D Eliasa

     Kiedy słyszę zdrobnienie mojego imienia, czuję jak moje nogi miękną. Nie słyszałam tego dobre kilka lat, co sprawia, że wszelkie wspomnienia ponownie wracają i mam wrażenie, że zagnieżdżają się w mojej głowie. Milion myśli, które nagle napływają do mojej głowy są sprzeczne. Plusy i minusy, ale kiedy zauważam, że minusów jest znacznie mniej, ustępuję. Właściwie są dwa: pierwszym jest przyznanie się do wpadki z jego ówczesnym przyjacielem, a co za tym idzie, rysa na moim honorze. Drugim minusem jest fakt, iż z tego co widzę, Lucas ma problemy z prawem, a ja pracuję, jak pracuję i mogłoby to rodzić kolejne. Mimo to, nie jest to nic, czego ewentualnie nie udałoby nam się pokonać. Tym razem przyjaźń jest dla mnie ważniejsza. Od początku powinna być. Dopiero rok po fakcie, pięć lat temu doszło do mnie, jak wielki błąd popełniłam i jak bardzo żałuję tego, że zerwałam kontakt z najbliższą mi osobą, jaką dotychczas miałam.
     Wzdycham ciężko, kładąc zimną dłoń na czole i jednym ruchem zwalniam zamki z drzwi. Te otwierają się na oścież, a przede mną stoi mężczyzna, którego niegdyś tak dobrze znałam. Zmienił się, wydoroślał i dojrzał, przynajmniej fizycznie, bo nie wiem, jaki aktualnie jest. Serce każe mi rzucić się w jego ramiona i pozwolić, aby mnie mocno uścisnął, ale moja twarz pozostaje niewzruszona.
     — Wejdź — mówię chłodno, choć w środku cała szaleję, gdy tęsknota bierze nade mną górę. — Tylko cicho, Tate śpi — dopowiadam, kierując nas do salonu.
     — To twoja córka, tak? — pyta.
     — Tak — odpowiadam krótko, wskazując na kanapę. — Napijesz się czegoś?
     — Wystarczy woda, dzięki — odpowiada nerwowo siadając na poduszkach. Kiwam głową, kierując się do kuchni. Wyjmuję jedną ze szklanek, nalewam do niej wody i wracam do Lucasa, który siedzi na kanapie widocznie spięty. No tak, to ciężka sytuacja dla nas obojga.
    — Proszę — stawiam napełnioną szklankę na stoliczku. — Nie bardzo wiem, czy przychodzisz do mnie z konkretną sprawą, czy po prostu chcesz spytać co u mnie.
     — Chciałem ci przede wszystkim podziękować i przeprosić za swoje początkowe zachowanie. Sam fakt o śmierci znajomego wyprowadził mnie z równowagi — mówi patrząc na szklankę w swoich dłoniach. — Ale też chciałem się dowiedzieć co słychać. Co się stało, że straciliśmy kontakt i czy jest szansa na jego odnowienie?
     — W porządku. U mnie raczej dobrze — mruczy, patrząc w bok. — Jest stabilnie. Nie wiem dlaczego straciliśmy kontakt. Przeprowadziliśmy się, zaczęliśmy inne życie. Ale myślę, że zawsze można zacząć od nowa, nie?
     Jest mi ciężko, gdy z nim rozmawiam, szczególnie że okłamuję go co do głównego powodu zerwania naszego kontaktu. Nigdy byśmy się stamtąd nie wyprowadzili, jeśli nie zaszłabym przypadkowo w ciążę. Nigdy nie zerwałabym kontaktu z Lucasem, nawet jeśli to on by się wyprowadził, co jest raczej powszechne. Ten z całej siły starał się utrzymać ze mną przyjaźń, to ze mną nie było żadnego kontaktu i cały ten czas wmawiałam sobie, że tak będzie lepiej głównie dla niego. Dopiero teraz, po takim czasie widzę, jak ogromną egoistką byłam. Tłumaczyłam swoje postępowanie dobrem Lucasa, tak naprawdę patrząc tylko i wyłącznie na swoje. Wzdycham głośno, kiedy ponownie dochodzi to do mnie ze zdwojoną siłą, ale wiem, że nie cofnę czasu, choć bardzo bym chciała.
     — Byłoby super — posyła mi słaby uśmiech. — Chociaż ty nie wyglądasz na zbyt przekonaną - marszczy podejrzanie brwi.
     — Nie zrozum mnie źle, to dla mnie nowa sytuacja i nie czuję się w niej jeszcze za dobrze. Tym bardziej, że nie widzieliśmy się sześć lat, ja mam dziecko, pracę, ty chyba też. Boję się, że to nie będzie już to samo, a nie chcę się zawieść.
     — Nie przekonasz się, póki nie spróbujemy. Nie jestem aż takim przestępcą żebym miał ci zagrażać jeżeli o to się boisz — stwierdza z cichym śmiechem — Na pewno nie będzie jak wtedy, w końcu byliśmy dziećmi. Ale jak mamy jakąś szansę na tą znajomość, byłoby fajnie.
     — Nikt nie powiedział, że się obawiam zagrożenia. Umiem o siebie zadbać — unoszę podbródek. W tym samym momencie, w którym to mówię, na marmurowej podłodze słyszymy odgłos stawianych bosych stóp. Kilka metrów przed nami staje zaspana Tate, na co przymykam oczy w nadziei, że Lucas nie spyta o ojca.
     — Mama? — mówi, trąc prawe oko rączką zwiniętą w pięść, a w lewej ręce ściska swój pomarańczowy, miękki kocyk. Wstaję, nie patrząc na Lucasa, po czym podchodzę do dziewczynki i biorę ją na ręce.
     — Co się stało? — mruczę, sadzając Tate na kanapie, a ta jedynie wtula się we mnie i przymyka oczy, nawet nie spoglądając na mężczyznę, choć ten siedzi obok. — Wybacz, wcześnie chodzi spać — dodaję z westchnięciem. — Zaraz wrócę.
     Wychodzę z pokoju z Tate na rękach, aby położyć ją z powrotem spać. Między mną, a Lucasem jest napięta atmosfera i za nic nie wiem, w jaki sposób się jej pozbyć. Pewnie dlatego mam obiekcje co do naszego kontaktu, ale mimo wszystko mam nadzieję, że uda nam się go odbudować. Kiedy wracam do salonu Lucas siedzi w tym samym miejscu, dopijając resztkę wody, a ja wzdycham setny raz tego wieczoru, uświadamiając sobie ile jeszcze podobnych konfrontacji nas czeka.
     — Nie będę zajmował ci więcej czasu, pójdę już. Masz czas na dniach? Może tym razem ty byś do mnie wpadła? — zagaja.
     — Masz, wpisz się — podaję mu telefon, aby dodał swój numer. — Będziemy w kontakcie — posyłam mu lekki uśmiech, który odwzajemnia. Chwyta telefon, wyciskając na nim odpowiednie cyferki i po chwili mi go oddaje.
     — W porządku. Już masz — mówi, kierując się w stronę wyjścia. Odprowadzam go do samych drzwi, gdzie stajemy naprzeciwko siebie, wpatrując się sobie w oczy. Wzdycham, robię krok do przodu i nieumiejętnie go obejmuję. Lucas odwzajemnia to dopiero po chwili, a nasze zbliżenie nie trwa długo. Wyswobadzamy się ze swoich objęć, mężczyzna posyła mi jeszcze jeden nikły uśmiech i znika za ciemnymi drzwiami, które za nim zamykam. Nie mogę uwierzyć, że w moim domu jeszcze przed chwilą był ten Lucas, i że na dodatek z nim rozmawiałam. I że zadeklarowaliśmy sobie odnowienie naszej przyjaźni. Tego dnia zasypiam z dziwnym uczuciem w sercu, którego nijak nie umiem wytłumaczyć.
     Moje oczy same się zamykają, kiedy ślęczę nad jedną z miliona spraw rozwodowych. Ten ją zdradził, zabrał pieniądze z konta i nie chce oddać; tamta nie chce podpisać papierów rozwodowych, tłumacząc się swoimi dziećmi; podobnych spraw mam milion i choć nie jestem żadnym podrzędnym prawnikiem, który równie dobrze mógłby się tym zająć, ci ludzie idą akurat do mnie, płacąc za tak drobną usługę niebotyczne sumy, czego szczerze nie rozumiem. Stephanie przynosi mi drugą filiżankę herbaty tego ranka i mało brakuje, abym poprosiła ją o kawę, ale powstrzymuję się resztką zdrowego rozsądku. Najchętniej wróciłabym do domu, a potem prosto do swojego wygodnego łóżka, jednak niestety za spanie mi nie płacą, choćbym bardzo chciała.
     W pewnym momencie odkładam wszystkie dokumenty, nad którymi aktualnie się pochylam i odpycham się od brzegu biurka. Fotel podjeżdża do przeciwległego kredensu, z którego wyciągam odpowiednią teczkę zatytułowaną ELIAS RISVIK. Z zaciekawieniem zaglądam do jej środka, wyciągając poszczególne kartki pokryte czarnym tuszem. Po raz kolejny wczytuję się w całą historię zawartą w dokumentach, nie tyle, aby ją poznać, a po to, żeby przybliżyć sobie osobę Eliasa. Lub Lucasa, nadal nie wiem jak się do niego zwracać i jak o nim mówić. Nigdy nie zastanawiałam się głębiej nad jego sytuacją, a już na pewno nie, kiedy byliśmy dziećmi. Jego ojciec miał nienajlepszą reputację na naszym osiedlu, wszystko dookoła wiedzieli, że pije więcej, niż przeciętny człowiek, ale nigdy nie chciałam tego zauważyć. Spędzałam z Lucasem większość swojego ówczesnego życia, a ten nie miał nic przeciwko temu. 
      Zamykam teczkę z westchnięciem, kiedy mój telefon wibruje. Zerkam na jego ekran i marszczę brwi, gdy widzę SMS od nieznanego numeru.


Risvik ma pójść siedzieć. Nikt by nie chciał, aby romans szanowanej pani Levine z jej klientem wyciekł na światło dzienne. 


     Przez dłuższą chwilę jedynie wpatruje się w literki na moim telefonie. Zupełnie nie wiem co ma znaczyć ta wiadomość, tym bardziej, że nigdy nie miałam żadnego romansu ze swoim klientem. Ba, nie miałam romansu z nikim, odkąd urodziłam Tate! Dobrze wiem, że jednak dla takich ludzi, od których zapewne dostałam SMSa wszystko jest możliwe. W gabinecie nie mam kamer, trudno byłoby dowieść mojej niewinności, gdyby ktoś zechciał podać się przed sądem jako mój klient i kochanek jednocześnie. Zastanawiam się także nad pierwszym zdaniem. To jest wystarczający dowód na to, że ktoś chce, aby Elias poszedł do więzienia, nawet jeśli jest niewinny. Szybko robię screena ekranu na wypadek, gdyby ktoś jakimś sposobem wpadł na pomysł usunięcia tej wiadomości, dodatkowo włączam także drukarkę, aby mieć to w wersji papierowej. Spodziewam się, że to nie koniec sprawy i wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej, a jak wiadomo, dowody na telefonie bywają nietrwałe. Wydrukowany skan telefonu składam na cztery i chowam w jedną z kieszeni sporego portfelu, chowając następnie do torby. Do końca tego dnia nie mogę się skupić, choć bardzo chcę. W międzyczasie biorę telefon do ręki, wyszukuję numer Lucasa i wysyłam do niego wiadomość.

Hej, dzisiaj o 16 w L’ETO? 

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz