13 lip 2020

Od Angeline CD. Ivana

Nie no, nie wytrzymam. To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewałam w tym tygodniu.
To, że ktoś mnie śledził, wyłapałam na zakupach. Całkowicie przypadkiem, ale jednak. Podszedł do mnie ochroniarz i spytał się, czy może zajrzeć do mojej torby. Zgodziłam się, bo przecież nie miałam tam nic podejrzanego, a on po cichu do mnie szepnął, że odkąd tylko weszłam do sklepu, to ktoś mnie śledzi. Ponadto uprzejmie mnie zapytał, czy ma zadzwonić po policję lub wyprowadzić gościa ze sklepu.

Postanowiłam to wykorzystać.
Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Nie, dziękuję. To pewnie mój brat. Od zawsze należał do wstydliwych osób, a został zmuszony ze mną tu przyjść, więc no cóż… Przepraszam za niego – zaświergotałam, delikatnie się uśmiechając. Kiepskie kłamstwo, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Jednak ochroniarz to kupił i po kilkunastu minutach znajdowałam się poza sklepem.
W drodze powrotnej wytężyłam umysł. Co jeszcze ci ludzie z Gościa Od Pum mogliby zrobić? Nie licząc śledzenia, bo to można było już odhaczyć z listy.
Śledzenie moich sióstr? Możliwe, Poppy też widziała całe zajście. Jednak to ja mam nagranie. Skoro facet miał takie niebezpieczne i chyba drogie zwierzaki, jak pumy, to do biednych na pewno się nie zaliczał. A więc miał również wtyki w różnych miejscach i u różnych ludzi. Boże, w co ja się wpakowałam.
Skoro miałam ogon, to pewnie nieraz widział, gdzie mieszkam. Dreszcz przeszedł po moim ciele. W każdej chwili którykolwiek z jego ludzi mógł wejść do mojego mieszkania, nawet pod moją i sióstr nieobecność. Zamontować kamery, po czym wyjść. Ale po co byłby im potrzebny podgląd? Przecież zależało im tylko na usunięciu mojego nagrania. Chyba że mogliby się wkraść do mieszkania, po czym usunąć nagrania z laptopa. Ale wtedy miałabym je też w komórce i znowu mogłabym je przesłać. Ukradliby mi ją?
Z tymi wszystkimi myślami zdążyłam wrócić do bloku i zacząć rozpakowywać zakupy. Wtedy do głowy wpadł mi genialny pomysł. Znaczy, może i głupi, ale nie wiedziałam tego, póki bym nie spróbowała.
Zostawiłam przyprawy Poppy na stole i odwróciłam się, wbiegając na schody. Weszłam do swojego pokoju i od razu zaczęłam przeszukiwać szafkę nocną oraz komodę. Znalazłam! W dłoni trzymałam mały, niebieski prostokącik, będący małym, przenośnym pendrivem. Usiadłam na łóżku, włączając laptopa. Włożyłam do niego prostokącik i – w sumie nie wiem, dlaczego – zgrałam do jego folderu dużo moich i sióstr zdjęć, a dużo głębiej filmik sprzed kilku nocy. Brawo Angeline, aż emanujesz swoim sprytem.
W międzyczasie napisałam do sióstr, czy chcą jutro wyjść na jakąś dyskotekę. Pomysł może i nie najlepszy, ale chciałam się upewnić, czy moje domysły o wtargnięciu do mojego domu i przeszukaniu moich rzeczy staną się prawdą. Chyba pierwszy raz przyłapałam się na takim konspiracyjnym myśleniu z mojej strony.
Teraz pytanie – gdzie ukryć pendrive? Wtedy mój wzrok padł na doniczkę z roślinką obok łóżka.
- Przepraszam kwiatku – Rozgrzebałam trochę ziemi, wsunęłam do środka niebieski prostokąt i dokładnie zakleiłam „miejsce zbrodni”. Po chwili przyszłam nawet ze szklanką wody i wlałam trochę w spodek. Dzięki temu, że nie wlałam prosto do ziemi, może uniknie to kontaktu z pendrivem, więc nie zamoknie. Moja inteligencja zaczynała mnie przerażać.
Dostałam pozytywną odpowiedź od każdej z sióstr. Cudownie. Choć gdzieś z tyłu głowy miałam złe, bardzo złe przeczucia.
A więc minął czwartek, nastał piątek, który przemijał mi cholernie szybko. Nastał wieczór, w tym i nasze przygotowanie na wyjście na imprezę.
Przed wyruszeniem z domu, jeszcze raz podlałam roślinkę i sprawdziłam, czy mam telefon w torebce. Z siostrami bawiłam się świetnie, już dawno razem nie wychodziłyśmy, nie martwiąc się o moją fobię. No i oczywiście… zgubiłam telefon.
A raczej taką formę przyjmowałam przed siostrami. Byłam wręcz w stu procentach przekonana, że jeden z ludzi Pumy – bo tak zaczęłam nazywać tamtego faceta – przyszedł za nami i mi go ukradł. Esme przez dłuższą chwilę chciała go szukać, może podpytać ochronę klubu. Jednak powiedziałam jej, że dam sobie radę i sama go poszukam, ale potem.
- Pewnie zostawiłaś go w domu – krzyczała mi do ucha Caroline, żeby zagłuszyć dźwięki muzyki. Tę wersję też potwierdzałam.
Do domu wróciłyśmy bardzo późno. Wypiłam trochę alkoholu, ale na pewno nie byłam pijana, za to Caro i Poppy były mocno wstawione. Ledwo je z Esmeraldą wprowadziłyśmy do mieszkania, a potem na górę. Telefon zastałam za to na naszym narożniku w salonie, co mnie zaskoczyło. Przyznaję jednak, że w pewien sposób się tego spodziewałam.
Wszelkie sprawdzenie, czy ktoś mi grzebał w smartfonie i laptopie, zostawiłam na sobotę. Potrzebowałam teraz snu.
A obudziłam się koło dziesiątej rano. Wstałam, przebrałam się w dresy, związałam włosy w wysokiego kucyka i zasiadłam do laptopa, włączając go. Na pierwszy ogień jednak poszła komórka. Weszłam w galerię i do śmietnika. Nie było nagrania. Ruszyłam kursorem, wchodząc do folderu w „Mój komputer”. Tam również go nie było. A więc jednak…
Nie no, skoro obcy ludzie włamali się do mojego domu tylko przez jedno, głupie nagranie, to coś tu ewidentnie nie gra. Dobra, ten film może i im zagrażał, czy cokolwiek innego, ale dalej… Postanowiłam, idę z tym na policję.
Wstałam z łóżka i się przebrałam w dżinsy i pierwszą z brzegu koszulkę. W łazience rozczesałam włosy i delikatnie się pomalowałam. Zebrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki, a w tym i odkopałam pendrive z doniczki. Nie byłam pewna, czy na pewno zawierał moje nagranie, bo mogli jednak odkryć, że schowałam go do kwiatka, ale teraz mnie to nie interesowało.
Może nawet i robiłam największy błąd w moim życiu. Zwykle ludzie gadają, żeby nic nie robić z niektórymi wiadomościami, nawet jeśli łamią prawą. Bo potem może być gorzej. Jednak nie pozwolę, żeby jacyś obcy mężczyźni grzebali w moim prywatnych rzeczach. Gdyby nie to, że mnie śledzili i włamali się do mojego domu, usunęłabym ten film. Teraz już za późno.
Kiedy zeszłam na dół, nie zastałam żadnej z dziewczyn. Mam nadzieję, że dalej śpią. Dosypałam Chudemu karmy do miseczki w kuchni, bo nad nią miauczał, po czym wyszłam z domu. Do komórki wpisałam adres pierwszego, najbliższego posterunku policji i w tamtym kierunku się udałam.
Przeczucie śledzenia, które mnie męczyło od kilku dni, zniknęło. Czyli byli pewni w stu procentach, że już im nie zagrażam. Pięknie, lepiej dla mnie. A może i nie?
Spieszyłam się, nie ukrywam. Dlatego szybko dotarłam na policję. Wystarczyło, że weszłam do budynku, a już mnie ktoś zaczepił.
- W czym pomóc?
Przede mną stał młody mężczyzna, na oko dwadzieścia pięć lat. Nie znałam się zbyt dobrze na byciu policjantem, ale wyglądał na młodzieńca, który jeszcze nie jest tu zbyt doświadczony.
- J-ja… - zaczęłam i się zatrzymałam. Co mam powiedzieć? A zresztą, walić to. Wyjęłam pendrive’a z torebki. - Chciałabym panu pokazać pewne nagranie. Mogę?
- Oczywiście, proszę za mną.
Ruszyłam za mężczyzną. Doszliśmy do jakiegoś pokoju z biurkiem i komputerem na środku. Tylko przed nim siedział jeszcze inny policjant. Bez słów podałam mu pendrive, a on podłączył go do komputera. Zdziwił się widokiem zdjęć, ale dzielnie pokierowałam go do pożądanego nagrania. Obaj obejrzeli je w milczeniu, nie widziałam też jakiś konkretnych emocji na ich twarzy.
- Musimy to podać dalej – tylko tyle powiedzieli.

Ivan?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz