7 sie 2019

Od Trace'a C.D Noelia

Mężczyzną targnął niekontrolowany dreszcz wzdłuż kręgosłupa, a gęsia skórka zaatakowała w najmniej przewidzianym momencie. Nie chciał wyjść na słabeusza, tym bardziej w oczach byłego oprawcy. Ona sama w tak niestabilnym emocjonalnie stanie, przyglądała się wszystkiemu bacznie. Czy chciał upaść do jej poziomu? Być w tej chwili psychopatą i pastwić się nad nieznajomym? Na oba pytania odpowiedź była łatwa, nie! Posłał katowanemu współczujące spojrzenie przypominając sobie, jak niewiele czasu wstecz był na takiej samej pozycji. Przegranej i zerem w jej oczach. A jednak los był jego sprzymierzeńcem, dodatkowo chodził po tym świecie i z nią współpracował tymczasowo.


Oddał się służbie ludziom. Obiecał bronić słabszych i niewinnych za wszelką cenę, tym samym karać nieposłusznych i niebezpiecznych w społeczeństwie. Podjął łatwą decyzję. Jedno winne życie było niskim współczynnikiem, wielu żyć zwykłych cywilów. Przybrał neutralny wyraz twarzy, zręcznie podrzucając ustrojstwo w dominującej dłoni. Zagwizdał na kunszt wykonania solidnego narzędzia. Palce się posypią. Jeden po drugim. Więc dlaczego mu się spodobała taka wizja?
-  Chłopczyku na posyłki ludzi prowadzonych jebaną ideą… Dzisiaj nie jest twój szczęśliwy dzień. - mruknął pod nosem, podchodząc niebezpiecznie blisko jego osoby. - Nie miej mi tego za złe, jednak komuś trzeba skopać dupę w ramach zadośćuczynienia. Jakieś pytania, skargi i zażalenia?
- Hmm… - Trace dla czystej złośliwości przytknął wolną dłoń do ucha, jakby wzmocnić wydawany przez torturowanego dźwięk.
- Panienko Noellio , czy słyszałaś jakieś skargi od naszego podopiecznego, hm? Podobno nasze usługi zabawy są najlesze, a ja dopiero się uczę. Obiecuję nie przynieść wstydu naszej firmie, panienko. - ukłonił się teatralnie w stronę długonogiej blondynki, nieoczekiwanie kopiąc mocnym butem mężczyznę prosto w brzuch. Na koniec przydeptał jego dwa palce, specjalnie obracając butem na boki.
- Zwolnij trochę, bo zabawa szybko się skończy. Wtedy nie ma żadnej przyjemności, jaką można odczuć.
- Przyzwyczajenie do szybkości, kiedy pastwie się nad mordercami na przesłuchaniu. - wzruszył ramionami, wkładając najlepiej wyglądający palec do maszynki.
Mężczyznę zdziwiła łatwość użycia narzędzia, jednak ponownie jego ciało zmroziły zimne poty, kiedy zauważył pierwsze krople krwi. Dociskał mocniej i mocniej. Na początku poczuł opór ze strony mięśni, tym samym szarpanina nie pomagała. Nagły ruch spowodował dotkliwe pociągnięcie i złamanie kości palca. Tym samym resztki trzymały się tylko na koniuszku skóry, który chronił kość z całością przed upadkiem. Policjant z ciekawością przyglądał się poszkodowanemu, nie zazdroszcząc mu. Sam poczuł dziwne mrowienie w miejscu, gdzie niegdyś miał palce. Niegdyś to dobre podsumowanie, iż stracił je przez pewną blondynkę. Jak gdyby nic podszedł go wcielenia diabła, aby oddać w jej ręce narzędzie.
- Już po zabawie? - uśmiechnęła się prosto w jego twarz, pochwycając swoją zdobyć. - Coś nienaturalna bladość wystaje pod osłoną sińców.
- Złożyłem przysięgę, aby bronić ludzi… A nie bawić się w tortury rodem z inkwizycji. - odpowiedział, przybierając poważną minę. - Wyciąganie informacji w taki sposób, to wyłącznie Twoja działka. Idę przeszukać teren i ogarnąć swoje rany.

~ * ~

Specjalnie przedłużył sobie spacer po terenie do ponad godziny, aby jakoś odreagować i zebrać myśli doczesnych wydarzeń. jeżeli tutaj te gnidy ich znalazły, musieli jak najszybciej powrócić do miasta. Tam mógł swobodnie zakopać się dokumentach i starych aktach, aby poszukać podłoża i wcześniejszych ataków grupy. Doszedł do jednego wniosku, jełopy były przy sporej kasie. Ich ukryte znajomości też mogły im zawadzać, także trafnie zamydliś ocz. Trace nie mógł od tej chwili ufać nikomu, nawet samemu sobie. Martwił się też o bezpieczeństwo swojej siostry, tym samym mając brak jakiejkolwiek łączności z światem zewnętrznym. Marzył tylko o odbiciu własnego auta.
Skrzywił się po raz kolejny, kiedy paląc papierosy na zewnątrz słyszał krzyki mężczyzny. Wytrzymał już pół dnia, kiedy Noellia robiła sobie przerwę na zmiany swoich opatrunków i zabicie głodu. Obiad sam w sobie nie był specjałem, a tylko zlepkiem znalezionych artykułów spożywczych. Mam tego dość, przeszło mu przez myśl, zabierając do piwnicy tajemnicze wiadro przykryte wiekiem. Z mechaniczną zapalarką wszedł do miejsca kaźni, rzucając rzeczy na bok.
- Mam tego dość, rozumiecie?! Oboje! - wrzasnął z frustracji, odpychając dziewczynę na bok. Tym samym kopnął nieszczęśnika w głowę, aby następnie odpiąć jego ręce. Knebel też wylądował gdzieś za plecami nieszczęśnika.
- Może trochę ostrożniej, psie!
- Powiedziałem. Zamilczcie oboje, a Ty blondi pomożesz mi. - odparł poważnie, kiedy zmusił mężczyznę do położenia się plecami na betonowej posadzce. Ponownie przyczepił jego dłonie do najniżej położonej rury. Jedno spojrzenie jego oczu wystarczyło, aby długonoga usiadła na jego udach. Ktoś musiał być swoistym balastem. - Piękne stworzonka znalazłem wygłodzone w łapce na gryzonie… Wręcz krzyczały, że chcą jeść!
Położył wiadro dnem do góry na jego brzuchu, aby następnie odkryć wieko przytrzymujące zawartość. Do ich uszu doszły piski gryzoni, które chciały uciec w jakikolwiek sposób. Płomień zapalarki wylądował przy metalowej powierzchni wiadra.
- Masz wybór, pieprzony dupku! Zaczynasz gadać, albo biedne szczurki wyryją inną drogę ucieczki! Wieć?! - uśmiechnął się przerażająco, śmiejąc się pod nosem. - Wybieraj…

Noellia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz