28 sie 2019

Od Bellamiego CD. Althei

- Ej, chwila, chwila. Dobra, jesteśmy tu - rzekła, a jej stanowczy ton głosu rozbrzmiewał w mojej czaszce. - Ale co dalej? Co chcesz mu powiedzieć? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. Ochłoń najpierw - dodała, a ja pokręciłem głową przez co z moich mokrych już włosów zaczęły wylatywać krople wody.
- On zrozumie - powiedziałem jedynie - on wie - dodałem tylko i ruszyłem znów w kierunku drzwi. Otworzyłem je i wszedłem od razu do domu bez zawahania. Wiedziałem, że Han jest w domu. Musi być. Przed oczami błysnęło mi jego zwisające truchło. Wziąłem głęboki wdech. Niech będzie. Co zrobię gdy zniknie? Co będzie gdy nie żyje? Co się ze mną stanie? Co stanie się z Katfrin. Już za dużo straciliśmy. Już nie trzeba więcej... Nie w ten sposób.
- Han!- krzyknąłem gdy usłyszałem telewizje dobiegającą z salonu.
- Co chcesz?! - usłyszałem, a moje nogi zrobił się jak z waty. Ruszyłem niemal biegiem w jego stronę. Na kanapie leżał on. Uśmiechnąłem się smutno na jego widok. Jego twarz była sina, na szyi miał ślady po linie. Upadłem na podłogę przed nim. Złapałem go za dłoń i zacząłem płakać kiedy jego zimna skóra dotykała mojego mokrego policzka.
- Nie wiem co się z nim dzieje... przyszedł do mnie już taki... rozbił lustro... myśli, że nie żyjesz - usłyszałem głos Alt. Moje policzki stawały się coraz bardziej mokre. Czemu on to zrobił?! Czemu.
- Przedawkował. Musi się położyć. przynieś apteczkę z kuchni, jest w szafce na wprost - powiedział ktoś mi tak bardzo odległy. Nie zwracałem już nawet uwagi na ich słowa. Miałem dość. Kurwa... czemu on to zrobił?! Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem powieki. Muszę zadzwonić do Kat. Musi wiedzieć... ale jak ja jej to powiem? Jak spojrzę jej w twarz po czymś takim? Przecież to moja wina... mogłem go uratować. Czemu tego nie zrobiłem? To twoja wina. To przez ciebie. On nie żyje. To tylko i wyłącznie twoja wina. Jak się z tym czujesz? Ja... ja nie wiem. Chciałem się uspokoić. Nie mogłem. Poczułem dłoń na swoim ramieniu. Ktoś pochylił się nade mną.
- Widzisz co zrobiłeś - powiedział, a ja pokręciłem głową, nie... jak ja mogłem to zrobić. Czemu? Co się ze mną dzieje? Westchnąłem, a gula w gardle rosła.
- Ja nie chciałem, to nie jest moja wina... ja - rzekłem jednak głos łamał mi się przez co wybuchłem jeszcze większym płaczem. Nagle poczułem ukłucie w ramię. Spojrzałem się na Alt, która stała tuż obok. Czy ona to zrobiła? Co ona mi dała.

- Pomogą ci - powiedziała, a ja pokręciłem głową, nie chce... nie chce by nic mi pomagało. Chce przeżyć żałobę. Przełknąłem głośno ślinę.
- Ona chce cię skrzywdzić - powiedział ktoś za mną. Znów pokręciłem głową. To niemożliwe. Alt nie chce zrobić mi krzywdy.
- Ty też nie chciałeś nic zrobić Hanowi - rzekł, a ja zacisnąłem szczękę przez co poczułem smak krwi w ustach, a po chwili i na nich. Odgryzłem sobie zapewne kawałek policzka od wewnątrz. Wyplułem kawałek mięsa na ziemię. Nie był duży. Za mała kara. Rozejrzałem się chcąc znaleźć coś co powinno mnie ukarać za to co zrobiłem. Albo za to czego nie zrobiłem. Jednak nic takiego nie mogłem znaleźć. Poczułem się lekko ospały. Chciałem wstać jednak cały czas lądowałem na podłodze. W pewnym momencie nie mogłem się już podnieść. Czułem jedynie rdzawy posmak krwi w ustach. Moje powieki zrobi się ciężkie, a ja chciałem jedynie wstać i wziąć leki, które były w mojej nerce. Może one by pomogły?
- Co mu się stało? - zapytała Alt jednak słyszałem ją jak przez mgłę. Z kim ona rozmawiała? Nie ma tu nikogo innego prócz niej i mnie.
- Zapomniałeś o mnie przyjacielu - usłyszałem szept nad uchem jednak nie mogłem już nic odpowiedzieć ponieważ moje powieki opadły, a ja pogrążyłem się w śnie.


~~~~**~~~~~

Ból głowy był nieziemski. Przekręciłem się na drugi bok jakby to miało sprawić, że ból przejdzie. Jęknąłem cicho gdy słońce zaczęło napierdzielać mnie po oczach. Wiedziałem, że muszę wstać. Otworzyłem powieki, nie byłem w domu... żyrandol był inny... choć może i taki sam? Chuj go wie. Podniosłem się do pozycji siedzącej ziewając.
- Królewicz wstał - usłyszałem i spojrzałem od razu na lewo gdzie siedziała Alt. Zmarszczyłem czoło zdziwiony. Chciało mi się wymiotować i sikać.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziałem zdziwiony. Do pomieszczenia wszedł nagle Han.
- Nie będzie tego aż tak pamiętać. Idź do łazienki. Znów przedawkowałeś - rzekł, a ja westchnąłem to dlatego tak chce mi się sikać. Zszedłem z łóżka niezważenie na to, że jestem w samych bokserkach.
- Ubierz się - rzekł Han, a ja pokręciłem głową.
- Wiem, że zazdrościsz - odpowiedziałem, a on wywrócił oczami.
- Uważaj na psy - dodał jedynie, a ja skinąłem głową. Ruszyłem w stronę łazienki by zrobić bardzo ważną potrzebę. Westchnąłem z ulgą po czynności. Dalej miałem lekki odruch wymiotny dlatego wypłukałem jamę ustną wodą. Wszystko nagle zaczęło mnie szczypać. Dłonie były pocięte, a policzek rozwalony. Dopiero teraz zaczął docierać do mnie ból. Jęknąłem cicho wiedząc, że Han dał mi przeciwbólowe, a te przestają działać. Zawsze miał jakieś fajne cudeńka. jego leki są zajebiste. Przeciągnąłem się i ziewnąłem przeciągle. Wyszedłem z łazienki i wróciłem do pokoju, w którym dalej była ta dwójka.
- Co ja wczoraj robiłem - powiedziałem i podniosłem dłonie, które były całe pocięte, a niektóre rany dość głębokie.
- Długo opowiadać. Ale rozwaliłeś lustro u Althei oraz odgryzłeś sobie kawałeczek policzka. Dlatego cię tak napierdala - rzekł Han z lekkim uśmiechem, a ja westchnąłem.
- Chciałem wziąć leki... - powiedziałem jedynie. Spojrzałem na dziewczynę lekko zmieszany.
- Przepraszam za lustro. Oddam ci pieniądze - rzekłem, a ona skinęła zdziwiona moim gestem? A może przeprosinami.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - zapytała, a ja zastanowiłem się chwilę.
- Jedynie to, że jechałem ci w czymś pomóc - powiedziałem i wzruszyłem ramionami - właśnie zlew... chodź jedziemy go naprawić - dodałem i podszedłem do Alt i chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem.
- Gdzie są moje ubrania? - zapytałem Hana, który pokręcił głową z niedowierzania.
- Są we krwi, weź moje - powiedział, a ja skinąłem głową i ruszyłem do jego sypialni zostawiając ich samych. Wszedłem do pomieszczenia, a pierwsze co to przywitała się ze mną jedna z suk Hana. Pogłaskałem ją po pysku i ruszyłem do jego garderoby. Wyjąłem stamtąd ubrania chłopaka i od razu je założyłem. Przejrzałem się w lustrze. Nie jest źle. Wzruszyłem ramionami i otworzyłem swoje ust. Chciałem się przyjrzeć ranie, którą zrobiłem. Nie wyglądała na zakażoną. Dobrze. To znaczy, że nie miałem w ustach nic złego.

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz