8 sie 2019

Od Noelii cd. Trace'a

Uśmiechnęłam się nieco zdziwiona. Nie wiedziałam, że można aż tak bardzo wczuć się w rolę. Patrzyłam z zaciekawieniem na poczynania mężczyzny. Spojrzałam się na Kaisera iście diabelskim wzrokiem, w którym zauważyć można było żądzę krwi. Na początku nasz uroczy ,,nazi-boy'' zdawał się udawać twardziela, jednak już przy pierwszym ugryzieniu szczurka wymiękł.
- Powiem, wszystko powiem, tylko zabierzcie te bestie, błagam! - krzyczał z rozpaczy. Złapałam wiadro i zabrałam urocze gryzonie z dala od faceta. Zwierzątka mnie zwyczajnie zaczarowały. Z moich ust dało się usłyszeć piski zachwytu. Złapałam czerwonookie stworzonko i usadziłam na swoich kolanach, trzymając je w objęciach dłoni. Mieliśmy najwidoczniej takie same charaktery, bo zwierzę nie szykowało się na ucieczkę, a wręcz przeciwnie - tuliło się do mych rąk, jak we własnym gnieździe.
- To teraz panie policjancie proszę przesłuchać więźnia. - mrugnęłam do Trace'a i wyszłam z pomieszczenia. Udałam się od razu do salonu, aby rozgrzać w kominku. Drewno było idealnie suche, a rozpałka wznieciła żar w przeciągu kilku chwil. Spokojne chwile zmieniła nagle drętwiejąca dłoń, a zaraz po niej druga oraz nogi. Wiedziałam już, że straciłam połowę, jak nie więcej krwi ze swojego organizmu. Spojrzenie w lustro jeszcze bardziej potwierdziło moje przypuszczenia. Twarz miałam śnieżnobiałą, a wokół oczu pojawiały się sino-fioletowe tony. Usta miałam bardzo spierzchnięte i suche, a gałki oczne czerwone. Złapałam się za głowę, która zaczęła płatać mi najróżniejsze figle. Opadłam bezwładnie na ziemię. Resztkami sił udało mi się wspiąć na łóżko i złapać za szklankę wody leżącą na szafce nocnej. Niby było już lepiej, ale nadal czułam słabnące dłonie, które coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa. Drzwi do pokoju wybudziły mnie z martwienia się o swoje życie.
- Czego się dowiedziałeś? - zapytałam z ledwo otwartymi oczami.
- Wydaje mi się, że większości. - powiedział i usiadł ciężko na łóżko. Po chwili jednak znów spojrzał się na mnie. Nie był to spokojny wzrok. Ja także dopiero teraz zobaczyłam, że cała pościel wokół mnie dosłownie pływa w mojej krwi. Szwy musiały zupełnie puścić. Facet podszedł do mnie, a w tym momencie kręgosłup nie trzymał reszty ciała, a głowa upadła mi z impetem na poduszkę. Trace złapał za moją koszulę i rozpiął ją, aby dostać się do źródła krwotoku. Byłam ledwo żywa. Przekręciłam głowę w prawo. Jedyne co czułam, to dłonie Trace'a, które próbują w jakiś sposób zatamować płynącą krew.
- Ej. - złapałam jego ręce - Zostaw to. Podaj mi tą czarną buteleczkę z szafki. Po tym krew zakrzepnie mi od razu i przestanie lecieć.
Trace zawahał się, lecz zaraz podał mi cudowną ciecz. Wylałam, ta przez chwilę zaczęła dziwnie buzować, zaraz jednak zatrzymała się i krwotok ustał. Mój stan nadal się nie polepszył. Miałam za mało krwi, a nie mogliśmy zrobić transfuzji. Picie krwi nie wchodziło w grę - wampirem nie jestem. Nie mogliśmy się też ruszyć z domu. Na każdym kroku stali naziści, którzy tylko czyhali na nasze wyjście.
- Panie psychopato, zaczyna się pan wyrabiać. Robi mi pan konkurencję. - zaśmiałam się resztkami sił. Nie odpowiedział nic. Rzucił się obok mnie na łóżko.
- Czasami jednak psy się przydają. - spojrzeliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Trace?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz