27 sie 2019

Od Hyolyn do Dustina

Znowu cały kolejny dzień w pracy, zero przerw i odpoczynku. Cały czas zapieprzałam na planie filmowym od ósmej… Dopiero o osiemnastej miałam nieco wolnego. Nagrywaliśmy kolejny odcinek do serialu, jakiś romans szkolny. W tych czasach romanse w klimatach szkolnych stawały się coraz bardziej popularne. Mnie zaś powoli zaczęły nudzić, cały czas ten sam schemat, bohaterka poznaje bohatera, zakochuje się w nim, potem jakieś dziewczyny ją prześladują, a przez ten cały czas boi mu się powiedzieć, że jej się podoba, bla bla bla. Nie raz wcielałam się też w rolę tych prześladowczyń, co było często nawet ciekawszym doświadczeniem niż być protagonistką. W końcu dostaliśmy przerwę. Od razu usiadłam na krześle, opierając się o nie. Byłam padnięta.


- Zmęczona? – zapytał się mój kolega z pracy, Lucas, a dokładniej był bohaterem, w którym się ma zakochać moja postać. Podszedł do mnie z dużym kubkiem kawy. – Latte, dwa razy cukier, tak jak lubisz – powiedział, posyłając w moją stronę delikatny uśmiech. Często pokazywał takie miłe gesty w stosunku do aktorek. Gdy się już lepiej go poznawało, to się wiedziało, że on był typem kobieciarza, a jednak kobieta nie starczyłaby mu, nie wystarczyłaby. Wiadomo, dobry i do tego bardzo przystojny, po prostu działał jak magnez na wiele kobiet. Ja na szczęście nie dałam się nabrać na to, no może na początku trochę byłam zaskoczona i zauroczona jego osobą. Szybko porzuciłam uczucia, gdy dowiedziałam się, że może to mieć zły wpływ na moją karierę. W sumie nie żałowałam tej decyzji, naprawdę chłopak umiał namieszać nam w głowie.
- Wracamy do pracy, koniec przerwy kochani – oznajmił reżyser, klaszcząc głośno, aby nas wszystkich przebudzić.
- No to cóż, koniec milusiej i słodkiej przerwy – westchnęłam cicho. Podniosłam się z siedzenia, ale tylko na chwilkę. Straciłam równowagę i prawie się wywróciłam, gdyby nie genialny refleks Lucasa. – Ergh… To chyba z przemęczenia… - wymamrotałam pod nosem. W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że to było przemęczenie. Zakręciło mi się w głowie i poczułam się słabo. Wszyscy zebrani spojrzeli na mnie zmartwieni. Większość poza reżyserem doskonale wiedział, że pracowałam często o wiele dłużej i ciężej, że aż za dużo jak na mnie. A prawda była taka, że od paru dni spałam jedynie parę godzin, co w końcu odbiło się na moim zdrowiu. Przez moje zmęczone ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Było mi zimno, a miałam wrażenie, że cała drżałam.
- Hej, wydaje mi się, że powinnaś dzisiaj już odpocząć – powiedział lekko zmartwiony kolega. Tym razem był szczery ze mną, a nie chciał zgrywać rycerza na białym rumaku, aby zdobyć moje serce. Najwyraźniej nauczył się po ostatnim koszu, którego musiałam mu zaserwować. Dobrze dla mnie, przynajmniej wiedziałam teraz, że mogłam podążać za swoimi marzeniami i ambicjami. Jednak czasami nadal mi brakowało takiej bliskości mężczyzny… Cóż, wszystkie moje znajome były już po swoim pierwszym razie, a ja nawet nie byłam blisko tego. Powoli to wpływało na moje samopoczucie w towarzystwie płci przeciwnej. Dziwnie się czułam, gdy taki Lucas mnie trzymał w swoich ramionach, abym nie zaliczyła głową spotkania z podłogą.
- Racja, chora Hyo nam się nie przyda tak jak zdrowa – zażartował wrednie reżyser. Nie miałam z tym żadnego problemu, sama się zaśmiałam cicho pod nosem. No i bywa tak, że niektórzy gustują w takich nieco chamskich dowcipach i docinkach. Jego w jakimś stopniu lubiłam go, nawet jeśli bywał surowym starszym dziadem. – Lucas, odwieź ją do domu – powiedział stanowczym głosem.
- Mogę sama wrócić – zaprotestowałam słabo. Mężczyzna od razu się spojrzał na mnie, jakbym popełniła jakieś przestępstwo albo zabiła szczeniaka.
- No jasne, a potem w wiadomościach będą pisać, że utalentowana aktorka została poważnie ranna w wypadku. Nie ma szans, chłopie, odwieź ją – prychnął, po czym poszedł w swoją stronę. Dał nam do zrozumienia, że nie życzy sobie żadnych negocjacji, co do jego decyzji. Nie był najmilszym człowiekiem na świecie, ale i tak potrafił się nami zatroszczyć, gdy rzeczywiście było z nami źle. Aktor zaprowadził mnie do swojego samochodu i otworzył drzwi. Wsiadłam do auta. Oparłam się wygodnie o siedzenie, po czym zapięłam pasy.
- Zaprowadzę cię do mieszkania, chcę mieć pewność, że dotrzesz tam cała – posłał w moją stronę delikatny uśmiech. Delikatnie się zarumieniłam, odwracając wzrok w inną stronę.
- Dziękuję Lucas – odwzajemniłam gest, ale powoli czułam, jak znowu zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie jechaliśmy długo do mnie, chociaż za wiele nie pamiętałam, Cały czas spałam smacznie. Pamiętam jedynie, jak mnie wyciągał z pojazdu i potem niósł na rękach do mieszkania. Nie wiem, jak on znalazł je w czeluściach mojej torby. Moja kochana puszysta chmurka wybiegła nam na powitanie, ale nie szczekała. Zauważyła, że zasypiałam. Tylko grzecznie obwąchała nogę Lucasa i zaczęła do trącić łbem albo łapą, domagając się pieszczoch. Położył mnie na kanapie, a potem rozczochrał mi włosy.
- Śpij kochana, odpoczywaj – oznajmił spokojnym i przyjemnym głosem. Przy wyjściu pogłaskał Miśkę, która położyła się na podłodze, odkrywając swój brzuch. – Pilnuj swoją panią – dodał, chichocząc się cicho pod nosem, a ja zasnęłam w try miga. Nie wiedziałam, nawet kiedy opuścił moje mieszkanie, o ile wyszedł. Nic już nie wiedziałam. Po prostu weszłam w darmową symulację śmierci, czyli sen.
~Następnego dnia~
Obudziły mnie promienie słoneczne, które delikatnie muskały mnie po twarzy i jak delikatnie dłonie, próbowały czule otworzyć mi oczy. Leniwie uniosłam powieki. Poczułam na sobie dodatkowy ciężar… Była to oczywiście Miśka, która postanowiła skorzystać ze swojego nowego posłania, czyli w skrócie, ja.
- Dzień dobry kochana kulko – powiedziałam, uśmiechając się szeroko, przy okazji ziewając. Suczka podniosła głowę i od razu przywitała mnie fala śliny… Tak, polizała mnie parę razy po twarzy. Rozejrzałam się. Leżałam na kanapie. Wczoraj mnie odprowadził Lucas… Chwila moment, gdzie on się podział? Westchnęłam cicho. Trochę się źle poczułam z tym że nie zdążyłam mu podziękować. Chwyciłam telefon, który leżał na szklanym stole. Dostałam SMS-a od reżysera. Kazał mi zostać w domu i odpoczywać, aby jutro się zjawić już wypoczęta w pracy. Podziękowałam za troskę i za ten jeden dzień wolnego. Spojrzałam na godzinę. Była gdzieś dziesiąta. Od tak dawna, tak późno nie budziłam się. Przeciągnęłam się i przez chwilę gapiłam się na widoki za oknem. Trochę tęskniłam za domem, gdzie za oknem widziałam konie, naturę… A tu widziałam miasto, tętniącym życiem. Wstałam i leniwie się ogarnęłam, zjadłam coś skromnego na śniadanie. Nie miałam tak szczerze zbytnio apetytu. Wybiła czternasta. Uznałam, że warto wyjść z psem na spacer. Ubrałam się w zwykłą luźną koszulkę i spodnie dżinsowe z dziurami. Spacerowałyśmy sobie po parku przez dobrą godzinę, gdy nagle Miśka mi popędziła do innej grupy psów, część znałyśmy, ale też były jakieś nowe. A ja stanęłam przez chwilę na środku przejście, naprzeciwko jakiegoś mężczyzny. Uniósł wzrok i powiedział: „dobry wieczór”. Jednak słyszałam w jego słowach niepewność? A może zaskoczenie?
- A dobry wieczór – powiedziałam, uśmiechając się szeroko i promiennie. – Oh… Jeśli przeszkodziłam w czymś, to przepraszam – dodałam, delikatnie się rumieniąc. Nieznajomy był porównywalny z wieloma aktorami pod względem urody. Nagle obok mnie śmignęła moja kochana suczka, po czym zatrzymała się obok obcego mężczyzny. Spojrzała na niego niewinnie, po czym z wielkim zaciekawieniem, zaczęła go wąchać. – Spokojnie, ona nie gryzie – zachichotałam się, widząc, co wyprawiała moja chmurka.

Dustin? XD Spokojnie, nie zje Cię.

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz