30 lis 2019

Od Aarona - Przemyślenia

Cholera, jestem pod wrażeniem. Moje kontakty z bratem nie były tak dobre od ponad dwudziestu lat. Tylko że w naszym przypadku „dobre kontakty” to kilkuminutowa rozmowa przez telefon, raz na dwa miesiące, ale to i tak dużo! Nawet nie wiecie, jak ciężko jest powrócić do normalnej relacji po tylu latach skłócenia. Czasami, gdy wracam z pracy i rozsiadam się w swoim ukochanym fotelu, zerkając na palący się w kominku ogień, oddaję się rozmyślaniu. Jak potoczyłoby się moje życie, gdyby to Noah odziedziczył firmę, a ja musiałbym zamieszkać w obskurnej szeregówce?
Co więcej, jak wyglądałyby nasze losy, gdybyśmy zlekceważyli faworyzowanie ojca i zamiast rywalizować, niczym wściekłe lwy, podalibyśmy sobie ręce i wspólnie powiedzieli „nie, nie pozwolimy na takie traktowanie". Odpowiedź jest prosta. Wówczas, nie byłbym milionerem, tylko życiową porażką, tak, jak mój braciszek teraz. Bez urazy dla niego, rzecz jasna. Czasami trawią mnie wyrzuty sumienia, za to, co robię. Mam przecież władzę, aby zapewnić bratu dobrą posadę w mojej firmie, jednak nie robię tego, gdyż jestem tchórzem i boję się, że stracę w oczach ojca, że przestanę być jego ukochanym synkiem, że stanę się wyrzutkiem, że będę niczym dla niego.
— Życie jest ciężkie. — mruknąłem, siedząc w skórzanym fotelu za kilkanaście tysięcy avarów, popijając cholernie drogie wino i poprawiając skrzywiony krawat, za który zapłaciłem krocie, w apartamencie wartym miliardy.
Zabawne, prawda? Otóż nie.
Naprawdę odnoszę wrażenie, że z dnia na dzień, bogactwo zaczyna mnie zgniatać i wyciągać ze mnie resztki szczęścia. Czuję się jak wydmuszka, przestaję mieć jakikolwiek cel, wszystko już osiągnąłem. Mogę zapłacić za miłość, za przyjaźń, za drogie samochody. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Nic nie stanowi dla mnie wyzwania. Wystarczy kaprys, a po kilku chwilach mam to, czego chcę. Brakuje mi wyzwań, poczucia niepewności, niecierpliwości związanej z chęcią kupienia nowego przedmiotu. Czasami uświadamiam sobie, dlaczego mój ojciec tak wcześnie oddał mi swoją firmę. Bycie prezesem takiej korporacji jest niczym klątwa, która sprawia, że człowiek pozornie szczęśliwy, wewnątrz jest jak płaczliwe dziecko, które potrzebuje opoki. Często mam dosyć aparatów skierowanych w moją stronę, wywiadów, czy kobiet, które przystawiają się do mnie, gdy tylko usłyszą nazwisko Brown. Chciałbym móc wejść do jakiejś obrzydliwej restauracji, zjeść coś taniego, siedząc w poplamionym dresie, nie wzbudzając przy tym poruszenia ludzi. Pragnę normalności i kogoś, kto mógłby mi pomóc nieść ten ciężar. Psycholodzy, terapeuci, oni tylko chwilowo napełniają mnie motywacją, jednak nie dają tego na stałe. Po powrocie do domu i tak sięgam po alkohol i topię w nim swoje ciężary. Pragnę kogoś, kto poprowadzi mnie przez życie i powie „Jestem przy Tobie, cokolwiek się stanie”. Desperacko szukałem takiej osoby, początkowo spotykając się z Odette, następnie próbując odzyskać przyjacielskie relacje z bratem, jednak nadal odczuwam samotność. Czuję się jak jedyny człowiek na tym świecie.
Mam wszystko, ale nie mam nikogo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz