24 lis 2019

Od Ivana CD. Koyori

Kiedy o godzinie 5.45 budzik zaczął dzwonić na cały pokoju wiedziałem, że muszę wstać. Miałem na dziesiątą wykład. O 9 musiałem spotkać się jeszcze z Joanem, a po tym jechać jeszcze do ojca by zawieść mu papiery. No i oczywiście muszę zjeść pożywne śniadanie, nakarmić zwierzaki i inne duperele. Nie ważne Ivan pora iść i wziąć szybki prysznic. Wstałem z łóżka, a Neo od razu zeskoczyła na podłogę wiedząc, że niedługo czeka je śniadanie. Oblizała swój pyszczek i spojrzała na mnie swoimi oczami. Uśmiechnąłem się lekko i odwróciłem się na pięcie. Wszedłem do łazienki i tak załatwiłem sprawy porannej rutyny. Wczoraj wróciłem do domu o pierwszej w nocy. Czyli prawie się wyspałem. Potrzebuje dużej dawki kawy i będzie milutko. Jeden z moich pacjentów stwarzał wczoraj dość duży problem dlatego trzeba było niestety założyć mu biały kombinezon, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Sobie nic nie zrobił. Gorzej z jednym z lekarzy. Pacjent kopnął go w twarz, mój człowiek zemdlał, jednak pacjent dalej nie dawał za wygraną i uderzył go z czoła w głowę. Dlatego teraz jeden z lekarzy leży w szpitalu i ma wstrząs mózgu. Ogólnie ciekawy dzień. Pacjent został zamknięty w pokoju bez klameczek i okien. Powinien się uspokoić, ale zajrzę do niego dopiero po wykładach.
Będę musiał zrobić to w czasie swojej przerwy na lunch. Miło. Westchnąłem zrezygnowany i wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do kuchni, a tam dałem pumą jedzenie. Sobie pokroiłem wczorajsze żeberka, które dostarczono mi nad ranem. Piekły się do czasu, aż tłuszcza przestał kapać. Kiedy spróbowałem posiłku zamknąłem oczy z rozkoszy. Kiedy usłyszałem sprzeczki kotów westchnąłem i pokręciłem głową z niedowierzania. Spojrzałem na te dwa zwierzaki, które od zawsze były razem, teraz bawią się oczywiście Jena daje przewagę Neo ze względu na wielkość. Uśmiechnąłem się lekko i wstałem by zrobić sobie kawę na drogę. Było już po siódmej kiedy wyszedłem z pumami na zewnątrz. Potrzebowałem chwili na uporządkowanie dokumentów dla ojca. Usiadłem więc na tarasie patrząc co i raz na zwierzęta, które ganiały siebie albo swój ogon. Kiedy już się złapały przepychały się i znów uciekały. Prychnąłem patrząc na Jene, która wylądowała w kałuży. Otrzepała się zdziwiona i spojrzała na Neo groźnym spojrzeniem. Nim Jena się ruszyła jej siostra była już daleko. Pokręciłem głową i zająłem się papierami.

~~~~**~~~~

Po odwiedzinach u ojca znalazłem się w kawiarni przed uczelnią, w której miałem wykład. Chciałem wypić szybką kawę. Uczniowie mogli by być niezadowoleni po wykładzie gdybym przyszedł w takim stanie. Gdy ostatnio u nich byłem studenci byli chyba zadowoleni z moich lekcji. Jednak zobaczymy co będzie teraz. Chciałem podejść do kasy kiedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Oblała mnie kawą i z lekką złą miną jakby to była kogoś mina spojrzała na mnie. Jednak kiedy ujrzała moją minę jej przeraziła się w zdziwienie. Nie powiem, że oparzenie trochę bolało jednak próbowałem zachować zimną minę. Także byłem zdziwiony tym co właśnie zaszło.
- Przepraszam Pana bardzo... - powiedziała i rzuciła telefon do torby wcześniej coś klikając. Zauważyłem jedynie nazwę "mam.."" domyśliłem się, że dziewczyna rozłączyła się z kimś i zapewne rozmawiała z mamą. Nie ważne.
- Nic nie szkodzi. Ważne, że nikomu nic nie jest - rzekłem jedynie i uśmiechnąłem się lekko. Spojrzałem na zegarek, który wisiał nad ladą kasy i zauważyłem, że mam tylko 20 minut do wykładów. Dziewczyna wyjęła z torby chusteczki, których cały czas szukała i chciała mi je podać.
- Nie dziękuje. Poradzę sobie. Przepraszam Panią, ale muszę zadzwonić - powiedziałem i odsunąłem się od niej idąc w kierunku kasy. Zamówiłem sobie szybko kokosową kawę ii pierwsze lepsze ciasto i usiadłem w kącie kawiarni. Zadzwoniłem do swojej sekretarki.
- Halo. panie Jeson? - powiedziała, a ja zacząłem bawić się serwetką.
- Przywieź mi proszę białą koszulę, zaraz wyślę ci adres. Pośpiesz się bo zostało mi niecałe dwadzieścia minut do wykładów. Weź jeden ze służbowych samochodów. Wiesz gdzie mam zapasowe ubrania w swoim gabinecie - rzekłem, a ona zapewne za każdym razem kiwała głową analizując wszystko co jej powiedziałem. Oczywiście już słyszałem jak gdzieś idzie, zapewne jest już w moim gabinecie.
- Dobrze. Czekam na adres i zaraz jestem - rzekła.
- Dziękuje - powiedziałem jedynie i rozłączyłem się i akurat doszła moja kawa. Skinąłem głową dziękując w ten sposób za przyniesioną kawę i ciasto. Uśmiechnąłem się lekko i sięgnąłem po napój czekając na Grace z moją koszulą.

~~~~**~~~~

- Dzień dobry przepraszam bardzo za spóźnienie - rzekłem z uśmiechem wchodząc do sali. Poprawiłem kołnierz w koszuli i wyszedłem na środek gdzie była mównica, a tuż obok stał fotel. Usiadłem więc na nim i położyłem łydkę na kolanie by było mi wygodniej siedzieć. Moja dziś trzecia kawa była w pojemniku trzymanym w jednej dłoni, a w drugiej trzymałem kartki z nazwiskami.
- Jest was dość mało - powiedziałem i prychnąłem patrząc na pięć stron nazwisk - więc wylosujemy sobie pięć osób. Wywołaną osobę zapraszam do siebie. Chyba, że jej nie będzie wtedy powiedźcie - dodałem. Wszyscy skinęli głowami jak jeden mąż. Zamknąłem oczy i przyłożyłem palec do obojętnego miejsca na kartce. Uniosłem powieki.
- Arnold Beldon - powiedziałem, uniosłem wzrok obserwując czy ktoś wstał. Jakiś brunet podniósł się z miejsca. Już z tej odległości widziałem jego zmieszanie.
- Widzę, że trafiliśmy na kogoś dość nieśmiałego - rzekłem. Kiedy chłopak szedł w moją stronę zauważyłem jego dłonie, całe drżały. Kropelki potu pojawiające się na czole. Pokazałem mu jedno z krzesełek na "widowni". Arnold usiadł na nim przygarbiony. Złączył dłonie i patrzył na swoje buty. Uśmiechnąłem się do niego.
- Kolejne nazwisko - powiedziałem i powtórzyłem czynność jeszcze cztery razy. Wylosowaliśmy dwóch chłopców i trzy dziewczyny. Arnolda, Koyori, Harolda, Kimi i Olivie. Wszyscy siedzieli twarzą do reszty studentów. Okazało się, że dziewczyna, którą spotkałem w kawiarni teraz siedziała naprzeciwko mnie odwrócona do mnie tyłem.
- Proszę wstańcie - niektórzy zrobili to dość szybko. Inni byli znudzeni.
- A teraz powiedźcie mi co czuł Arnold gdy wychodził na moją małą scenę. Powinniście zwrócić na to uwagę. Jeśli nie macie pojęcia proszę byście znów usiedli. - Dwa miejsca zostały zajęte. Spojrzałem na Arnolda i przywołałem go do siebie.
- Proszę przetrzymaj - rzekłem i podałem mu swoją kawę. Zdziwiony przyjął mój "podarunek" Popatrzyłem na zdezorientowane twarze. Popatrzyłem na Harolda.
- Odpowiesz na moje pytanie? - zapytałem, a on skinął głową.
- Czuł strach, był zapewne też zdezorientowany. Jego ręce strasznie się trzęsły, mógł nie wiedzieć co robi - powiedział zadowolony z siebie. Uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Dobrze, a powiedz mi proszę jak on się nazywa? - padło kolejne pytanie. Harold zrobił się blady. Wiedziałem, że nie zna odpowiedzi na to pytanie.
- Zajmij miejsce. Widzicie. Coś tak łatwego może sprawić, że z tak pewnej osoby zrobi się nieśmiały, przestraszony mężczyzna - powiedziałem z lekkim uśmiechem i poklepałem chłopaka po ramieniu.
- Imię jest czymś ważnym. Próbujcie zawsze je zapamiętać. A teraz Koyori opowiedz nam jak się czujesz na scenie - powiedziałem i odwróciłem się do dziewczyny.

Koyori?
+20 PD
+40 PD*

*weekendowy bonus punktowy (punkty x2) 22-24.11

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz