10 lis 2019

Od Louise

     Zbliża się zima.
     Temperatury na zewnątrz nierzadko osiągają minusowe wartości, mieszkańcy Avenley River z czeluści szaf wydobyli już swoje kurtki i płaszcze, niedługo do kompletu dołączą szaliki, czapki, rękawiczki. W wielu sklepach, szkołach, szpitalach czy innych instytucjach włączono już ogrzewanie, które znacznie umila pobyt w nich. W parkach, pomimo mrozu, spotkać można sprzedawców gorącej czekolady, ciepłej herbaty albo kawy. Pogoda jest zmienna — jednego dnia zarzucam na ramiona jeansową kurtkę, innego zmuszona jest opatulić się najcieplejszymi materiałami, jakie są w moim posiadaniu, byleby nie odmrozić sobie uszu czy nosa. Niebawem zacznie się sezon na smarowanie twarzy dziecięcym kremem przed każdym wyjściem, zakładania grubych, wełnianych skarpet do wysokich kozaków i długotrwałej rozłąki z maszynką do golenia, którą wykorzystywać będziemy raz na miesiąc, kiedy należy założyć sukienkę. W moich szafeczkach czają się niemałe pudełeczka z herbatą, jakie czekają na odpowiedni moment, żeby zatopić się w gorącej wodzie. Mam malinową, zwykłą, wieloowocową, mango z jakimś ziołem i coś jeszcze, czego z pamięci wyrecytować nie jestem w stanie.


     Otoczona grubym kocem oglądam jakiś film, który znalazłam na platformie z serialami. Opowiada o świątecznym romansie, totalnie schematyczny, ale i przyjemny, szczególnie na takie zimne popołudnia. W tej chwili główny bohater próbuje zdobyć przychylność bohaterki. To nawet zabawne.
     Przegryzając popcorn, leniwie przenoszę wzrok na leżący na wyświetlaczu telefon. Wibruje od paru sekund, ale dotąd nie miałam siły, żeby podnieść się i go wziąć. Kiedy trafia w moje ręce, wciąż dzwoni. Odbieram połączenie od mamy, przykładając go do ucha.
     — Halo? — odzywam się jako pierwsza.
     Po drugiej stronie słuchawki panuje głucha cisza. Mija parę chwil. Rozlega się szloch.
     — Mamo? Coś nie tak? — pytam zmartwiona nagłym telefonem i reakcją rodzicielki. — Mamo? — powtarzam.
     Zsuwam z nóg koc, zatrzymuję film, wstaję z kanapy. Nerwowo tupię stopą, oczekując na jakikolwiek znak.
     — Lou…
     — Co się stało?
     Znowu cisza. Wzięłam łyka mojej herbaty.
     A chwilę później ta sama herbatka wylądowała na zimnych panelach.
     — Twój ojciec nie żyje.
     To nie tak, że kiedykolwiek byłam na niego obojętna. To znaczy, jasne, przez pewien okres, można powiedzieć, byłam, ale w głębi mnie wciąż pozostawała myśl, iż to było dawno, iż tata żałuje. Czy naprawdę żałował? Pewnie tak, w końcu tyle razy nam to powtarzał, a najbardziej zapadł mi w pamięci ten moment, kiedy mama, wyrzucając go z domu, założyła zatyczki, żeby nie słuchać tych, jej zdaniem, kłamstw. Przez pewien okres nie było mi do śmiechu, informacja o przedawnionej zdradzie uderzyła we mnie z podwójną siłą, a bolało jeszcze bardziej, kiedy uświadamiałam sobie, z kim żyłam przez te lata. Później to wszystko minęło, wytłumaczyłam sobie wszystko, chociaż nie kontaktowałam się z ojcem od tamtego momentu. Szczerze mówiąc, miałam w planach to zrobić. Tak, miałam. Miałam przez ogromne m, ponieważ aktualnie wszystkie moje plany zostały pogrzebane, bo stało się coś, czego żadna z nas się nie spodziewała. Tata zmarł. Nawet mama płacze. Nawet mama, która nie tak dawno wyrzucała go z domu z podobnym bólem w głosie. To ją złamało. A ostatnia wiadomość jedynie dobiła do tego stopnia, iż przez następne parę dni nie wyjdzie z pokoju. Dlaczego z nią nie zostałam? Po co wyprowadzałam się do centrum miasta? Będzie mnie potrzebować.
     Tata miał zawał. Wjechał w drzewo. Zmarł w szpitalu zeszłej nocy.
     — Mam… mam przyjechać?
     — Jeżeli masz taką możliwość.
   
     Dochodzi czwarta, kiedy pukam w drzwi mojego domu rodzinnego, z którym łączą mnie niezwykłe wspomnienia. Spoglądam na garaż i myślami wracam do każdej z tych chwil, gdzie wyciągałam z niego mój nieszczęsny rower. Aktualnie zajmuje miejsce w piwnicy, ponieważ przerzuciłam się na komunikacją miejską. Mama otwiera mi drzwi, a jej twarz poczerwieniała od płaczu. Razem wchodzimy do salonu, razem siadamy na pamiętnej sofie i razem przeżywamy to wszystko na nowo. Rozpamiętujemy całe jego życie, moment, kiedy on i mama poznali się, ich zaręczyny, ślub, moje narodziny, pierwsze wycieczki, wakacje, wspólne gotowanie, wypady do kina, teatru, parku rozrywki, wszystkie te uśmiechy, jego żarty i anegdoty, które znałyśmy na pamięć. Uwielbiał osły. Zawsze chciał mieć osła, ale mama była przeciwna. W pewnym momencie mojego życia udzielił mi się jego zapał, również chciałam mieć osła, ale stanowcze “nie” mamy przekreśliło wszystkie nasze plany. Kiedy miałam dziesięć lat, bez jej wiedzy zwolnił mnie ze szkoły, aby zabrać na tę świetną bajkę, jaką chciałam zobaczyć od tygodnia. Fakt, to wszystko w końcu wyszło na jaw, ale te parę godzin z tatą wynagrodziło mi awanturę ze strony mamy. Przepraszałam ją parę dni. Pamiętam też, jak pomagał mi wybrać przedmioty w szkole średniej. Zrobiliśmy tabelkę z wszystkimi plusami i minusami każdej lekcji.
     Wyciągam telefon.
     Ja [do: Noah]: Mój tata zmarł na zawał.
     I wysłałam. Korzystając z chwili samotności, dopisuję jeszcze jedną wiadomość:
     Ja: Mogę wpaść za pół godziny?
     Na odpowiedź nie czekam zbyt długo.
     Noah: Jasne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz