13 lis 2019

Od Brianne C.D Ken

Stałam, patrząc na plecy oddalającego się ode mnie chłopaka, za którym, z kolei, podążał jakiś inny chłopak. Ze zmarszczonym czołem spojrzałam na złoty napis 81B, kiedy doszło do mnie, że to właśnie mój czas - miałam przekroczyć próg sali, gdzie czekał mnie kolejny trening. A potem kolejny i kolejny. Dzisiejszego dnia miałam o tyle dużo szczęścia, że znalazł się ktoś skory do pomocy, co było nowością i nieznacznie mnie pocieszyło, bo przynajmniej nie musiałam szukać tej przeklętej sali na własną rękę. Chłopak, który mi pomógł był tak miły, że aż zdziwiłam się, że to w tych czasach możliwe. Najczęściej zbywano mnie kilkoma słowami, a rutyną było „niestety, śpieszę się" - jak na złość, w rzeczywistości wcale tak nie było - ludziom po prostu nie chciało się być bezinteresownymi. Mama, kiedy jeszcze mogłam ją tak nazwać, zawsze powtarzała mi, że dobre czyny do mnie wrócą, ale do tego momentu jej powiedzenie niezbyt się sprawdzało. Z nikłym uśmiechem na ustach nacisnęłam klamkę, która pod wpływem ciężaru ustąpiła, a moim oczom ukazała się niewielkich rozmiarów scena z miejscami siedzącymi ponad nią. Zauważyłam, jak reszta dopiero przybyłych dziewczyn kieruje się w stronę mahoniowych drzwi, gdzie najprawdopodobniej było pomieszczenie, najpewniej dzisiaj pełniące funkcję naszej skromnej szatni. Podążyłam ich śladem, coraz mocniej ściskając pasek torby. Nie byłam przygotowana na konfrontację z tymi wszystkimi ludźmi. Miałam nieodparte wrażenie, że nienawidzili mnie coraz bardziej wraz z moimi kolejnymi osiągnięciami, a przecież nigdy nie dałam im do tego powodu, wręcz przeciwnie, z natury pomogłabym nawet wrogowi. Na przykład takiej Mary, która siedziała w ciszy pod ścianą i wiązała swoje pointy. Obrzuciłam ją krótkim spojrzeniem, starając się by było ono neutralne, chociaż i z takiego dziewczyna potrafiła zrobić mi aferę. Mój nadgarstek nadal nieznacznie bolał, przez wczorajsze uderzenie nawet posiniał, jednak nie przeszkadzało mi to na tyle, abym musiała odpuścić sobie dzisiejszy trening. Kiedy byłyśmy przebrane, wyszłyśmy na scenę, siadając na podłodze.
– Dzisiaj dostaniecie scenariusze sztuki, którą będziecie wystawiać – podeszła do nas trenerka, kiedy się rozciągałyśmy. Grupowe treningi z panią Vibes odbywały się czasem w niedzielę, tak jak dziś oraz w środy. – Zaszły pewne zmiany, jednak jesteście na tyle utalentowane, że jestem pewna, że się w nich odnajdziecie – uśmiechnęłam się do siebie, słysząc jej przyjazny ton głosu. Taka właśnie była, miła i przede wszystkim zdawała się uczyć baletu z zamiłowania, a nie z zawodu. – Sztuka zostanie wystawiona z baletem w tle, oprócz was występować będą także aktorzy. Rozdam wam teraz scenariusz, zapoznajcie się z nim dzisiaj, a teraz zaczynamy trening.




***


Następnego dnia naprawdę nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, jeszcze bardziej niż wczoraj. Czułam przejmujące mnie zmęczenie, byłam obolała, a z mojego nosa regularnie leciała krew. Niestety, musiałam zwlec się z posłania, aby na godzinę dziesiątą stawić się w teatrze. Jedyny plus był taki, że mogłam nie iść do szkoły na lekcje, a dyrekcja bez zbędnej gadaniny mi to usprawiedliwi i jeszcze wpisze dodatkowe punkty, bo w końcu działałam razem z grupą baletową z naszej szkoły, przy okazji ją reprezentując. Wyglądałam dwa razy gorzej niż wczoraj, zaczynałam się także martwić o matkę - jak wyszła przedwczoraj, tak nie wróciła do dziś. Postanowiłam nie panikować, doskonale wiedząc, że ona przy łóżku Cindy potrafi siedzieć dniam i nocami.
W teatrze byłam minutę po czasie. Autobus był znacznie po czasie, przez co wbiegłam na salę spóźniona. Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę, gdy z zawstydzeniem zgarnęłam włosy za ucho.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam, na co pani Vibes jedynie się do mnie uśmiechnęła. Stała w towarzystwie nieznajomego mi mężczyzny, który kiwnął w moją stronę.
– Przebierz się i przyjdź do nas – wskazał na drzwi do szatni, do których automatycznie się skierowałam.
Wciągnęłam na siebie rajstopy, body w kolorze pudrowego różu, związałam włosy w koka, a następnie wyszłam, dzierżąc w ręce zwisające na tasiemkach pointy. Dopiero teraz, kiedy moim oczom ukazały się rozciągające przy drążkach dziewczyny oraz kilkanaście osób rozproszonych po scenie i ćwiczących swoje kwestie, uświadomiłam sobie, że dzisiaj właśnie jest ten dzień, w którym próba jest wspólna - my oraz aktorzy. Spokojnym krokiem podeszłam do ławki, na której siadłam, aby założyć pointy. Mimo, że wyglądałam jak oaza spokoju, wcale nią nie byłam. Wewnętrznie trzęsłam się na myśl, że jestem aktualnie w innym towarzystwie, niż tym, co zawsze oraz, że będą na mnie patrzeć. Moja wewnętrzna panika się pogłębiła, kiedy podczas rozciągania kątem oka zauważyłam tego samego chłopaka, który wczoraj pomógł mi dotrzeć do sali. Chyba był nieco zaskoczony, ale nie wiem z jakiego powodu, może z racji, że świat jest na tyle mały, że znowu się widzimy?
Albo mi się przywidziało, albo dostrzegłam na jego twarzy blady uśmiech, choć pewnie posłany do kogoś innego, niż do mnie. Mogłam się założyć, że nawet mnie nie pamiętał.
– Będziemy teraz ćwiczyć pierwszą scenę. Daniel, Zoey – Mężczyzna kiwnął głową na parę stojącą niedaleko. – Zaczynacie. W tym samym czasie... – Zerknął na kartkę. – Brianne razem z Mary zaczynają wcześniej przygotowany układ. Wchodzicie minutę po nich – kiwnęłyśmy głową, a następnie wszyscy rozeszli się na boki. Niektóre dziewczyny dalej się rozciągały, a poszczególne osoby z grupy teatralnej mówiły między sobą swoje teksty.
Kątem oka widziałam, jak niejaka Zoey w towarzystwie Daniela rozpoczęła pierwszą scenę. Niezbyt ich słuchałam, w skupieniu patrząc się na panią Vibes, miała ona dać nam znak, po którym następnie miałam wejść na scenę w towarzystwie (niestety) Mary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz