22 gru 2019

Od Kena C.D Brianne

Trochę się o nią martwiłem. Przez resztę próby, a także na treningu byłem tylko w połowie skupiony i trudno było sprawić, żebym przeniósł się na inne zajęcie. Przez to prawie wywróciłem kosz z piłkami do siatkówki, a moi koledzy z drużyny właśnie ćwiczyli bloki. Gdyby któraś z piłek przeturlała się do nich, mogłoby to się skończyć kontuzją któregoś z nich. A tego akurat chyba każdy wolałby uniknąć. W pewnym momencie nawet trener zwrócił mi uwagę i kazał usiąść na ławce, aby odpocząć. Choć tak naprawdę wcale nie byłem zmęczony.
W środku czułem się źle z tym, że pozwoliłem Brianne wrócić samej do domu z gorączką i spuchniętym nadgarstkiem. Gdzie to moje dżentelmeńskie zachowanie?
- Ken! Ziemia do Kena! No, Ken!
Czyjś głos wyrwał mnie z zamyśleń. Odwróciłem się do Benjamina, pragnącego mojej chwilowej uwagi. Podparł się rękami na biodrach. Oczywiście był bez koszulki. Po jego wytrenowanym brzuchu spływały jeszcze kropelki wody po prysznicu, który pewnie wziął kilka chwil wcześniej.
- Ken, od paru minut stoisz i gapisz się w swoją szafkę. Wszystko gra? - zapytał. Zdezorientowany spojrzałem na ubranie do treningu, którego jeszcze nie ściągnąłem. O wzięciu prysznica nie wspominając.
Naprawdę stałem kilka minut bez ruchu?
Delikatnie się uśmiechnąłem do libero.
- Nic się nie stało – odpowiedziałem tylko, zgarnąłem swoje rzeczy i poszedłem się umyć. Może zimna woda mnie chociaż otrzeźwi?
~*~
Dostałem polecenie „służbowe” od pana Franca i pani Vibes, żeby następnego dnia, na drugą już próbę, przyjść pół godziny przed wszystkimi, aby Brianne mogła poćwiczyć swój taniec. A przy okazji nadrobić zaległości z dnia poprzedniego, których się nabawiła przez omdlenie.
Zostałem więc niańką.
Trzeci raz w swoim dziewiętnastoletnim życiu.
A więc czekałem pod drzwiami do sali nawet czterdzieści minut szybciej. W dłoni trzymałem klucze, a także nadzieję, że piegowata baletnica za chwilkę się pojawi w teatrze i zaczniemy. Jednak jeśli ma gorączkę, to na jej miejscu odpuściłbym sobie dla dobra zdrowia.
W końcu przyszła. Lekko zdyszana i minutę przed czasem. Nie jest źle.
- Hej – powiedziałem do niej, odbijając się od ściany za sobą. Odpowiedziała mi tym samym, a ja otworzyłem kluczem salę treningową. Zdjąłem z ramienia swoją zwykłą torbę, którą miałem na co dzień i rzuciłem nią w stronę sceny. Wylądowała zaraz przed schodkami. Miałem w niej tę samą maść, co wczoraj, gdyby Brianne jej potrzebowała.
Odwróciłem się na pięcie do tancerki, która zamykała drzwi.
- Wczoraj pominęli kwestię twoją i tamtej drugiej dziewczyny i skupili się na czymś innym – powiedziałem do niej, robiąc kilka kroków w tył, żeby usiąść na scenie. - Ja swoje zdania pamiętam, więc został tylko twój taniec. Jak się czujesz? Ale mów szczerze.

Brianne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz