28 gru 2019

Od Noelii do Xavier'a

 - Nie powinnam tego robić. Nie mogę wciąż kłamać. Jak widzę kolejne wezwanie na komisariat jest ze mną coraz to gorzej. Nie umiem utrzymywać w głowie ciągle tej samej regułki: ,,Panie władzo... Znalazłam ten nóż przed domem, a ciało niedaleko lasu. Wydaje mi się, że mógł to być ktoś z miasta, bo ostatnio dużo osób kręci się po mojej posesji'' No ale kurwa powiedz mi, co ja mam im gadać?
Mężczyzna tylko mamrotał coś przez szmatkę w ustach.
- A no fakt. - wstałam z metalowego krzesła i wyciągnęłam amatorski knebel z ust chłopaka.
- Ty głupia zdziro! Wypuść mnie stąd, albo będziesz gniła w pierdlu! - wykrzyczał.
Na te słowa powoli podeszłam do jego ciała i uklękłam przed nim.
- Posłuchaj... Tylko bardzo uważnie bo nie będę powtarzać. Co powiesz na to, że na karku leży mi trzysta dwadzieścia pięć zabójstw, znęcanie psychiczne, czterdzieści osiem pobić i molestowanie?
Ofiara nie odezwała się ani słowem.
- Aby tego było mało, po dzisiejszej nocy będę miała trzysta dwadzieścia sześć zabójstw. A teraz wybór należy do ciebie. Co wolisz najpierw - wyrywanie paznokci, oskórowanie dłoni, czy może bawimy się w rzucanie sztyletami? - uśmiechnęłam się i zrobiłam minę istnego diabła - Wybieraj szybko bo zostawisz wybór mi.
- Nic. Nie chcę, wypuść mnie stąd. Mam dzieci, żonę.
- Kurwa nie pierdol bo zrobię ci jeszcze większą krzywdę, niż mam w planach. Nie masz dzieci, a żadna baba by cię nie chciała. A ja jestem po to, aby likwidować takich nieudaczników jak ty. - złapałam za leżący obok mnie skalpel. Włożyłam mężczyźnie z powrotem knebel do ust.
- Wybieraj szybko. Kolano czy dłoń?
- Kolano, kurwa kolano. - krzyknął, a z jego oczu zaczęły cisnąć łzy. Zaśmiałam się tylko i rozerwałam jego spodnie w miejscu kolana. Przyłożyłam skalpel, aby zaznaczyć sobie miejsce oskórowania. Jęk był dość głośny, ale nie zwracałam na to uwagi. Cięcia wykonywałam równiutkie, wręcz perfekcyjne. Następnie oddzielałam skórę od mięśni, aż w końcu zostało same mięso na zewnątrz. W takim stanie zostawiłam go na pastwę bakterii i zanieczyszczeń w piwnicy. Weszłam na górę mieszkania. Zaparzyłam sobie mocną miętę i położyłam się na kanapie. Wygięłam się zaraz na łóżku i zeszłam do piwnicy. Zagwizdałam do psów. Od razu przy moich nogach pojawiły się dwa, ostatnio wypożyczone Pitbulle. Czarne z wyszczerzonymi zębami, czekające tylko na mój rozkaz. Podeszły razem ze mną do ofiary.
- A teraz poczuj, co te pieski potrafią. Ricky, Morty pokażcie panu siłę waszych psich szczek. - gwizdnęłam, a psy rzuciły się na twarz i klatkę piersiową ofiary. Usiadłam wygodnie na krzesełku i dopiłam herbatę. Akcja nie potrwała długo. Truchło mężczyzny skończyło bez dolnej szczęki, kilku żeber i piszczelu. Psy miały się czym bawić, a mi zostało tylko wywiezienie ciała. A właściwie wyniesienie. Facet bez dużej ilości kości oraz wnętrzności był dość lekki. Przerzuciłam go sobie przez bark i ruszyłam w stronę bunkru. Otworzyłam go stopą i powoli schodziłam do środka. Na dole leżało już ponad dwieście trupów, których policja nadal szuka. Oczywiście nie były położone na widoku. Bowiem bunkier ten został przeze mnie już bardzo dawno temu podrasowany. Stało się to po mojej pierwszej zbrodni. Przy wejściu jest ciężka dźwignia, która wysuwa sześciometrowe dziury w podłodze. Ciało kładę na podnośniku i opuszczam je na samo dno. Tak samo zrobiłam z tym ciałem. Po skończonej pracy wyszłam w stronę lasu. Uwielbiam kąpać się w źródełku niedaleko mojej posiadłości. Wzięłam Morganę i ruszyłyśmy galopem w stronę leśnej ścieżki. Cisza i zupełna pustka, czyli to co lubię najbardziej. Zeszłam z konia i dosłownie rzuciłam się w wodę. Przed tym zupełnie się rozebrałam. Położyłam się na płytszej wodzie i leżałam tak dobry kwadrans. Zauważyłam, że Morgana zniknęła z mojego pola widzenia. Zaraz jednak widziałam jak szła w towarzystwie jakiegoś chłopca. Wstałam, zawinęłam się kocem i podeszłam do mężczyzny.
- Hm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz