28 gru 2019

Od Trace'a cd. Noelii

Trace w swoim życiu nie tylko zawodowym, przeżył wiele niespodziewanych akcji. W jednej z największych w swojej młodej karierze, sam musiał wpaść w otoczenie osoby wpisanej do ujęcia. Cały rok zadawał się z zbirami, jadł z nimi i współpracował. Planował przeciwko swoim współpracownikom z wydziału, utrudniał życie publiczne i raz musiał sięgnąć po broń, dla lepszego efektu oddania grupie. Zdobycie ich zaufania, pracowanie w gangsterskim środowisku wymaga wyzbycia się wielu rzeczy, jakich nabrał na szkoleniach i nauczył się z samego życia. Tak też było możliwe w obecnej chwili, mógł to nazwać swoistym impulsem. Musiał jakoś zamknąć jej usta, aby kobieta nie kaleczyła jego uszu fałszem. Nie ufał jej pod żadnym pozorem, zaś słowa były niczym toksyna żmii w jego mniemaniu. Raz utracone zaufanie po ich wspólnej akcji, już nigdy nie miało powrócić.

Policjant miał podczas nieobecności swojej oprawczyni łatwy plan działania, jednak jego stan był gorszy, niż mógł sobie to wyobrazić. Utrata krwi stawiała go w tak beznadziejnym położeniu, iż improwizacja odgrywała tutaj najważniejszą rolę. Ponownie przyparł kobietę do ściany, jednak nad wyraz delikatnie. Jakby chciał pokazać blondynce, iż nie zamierza mierzyć siebie miarą jej osoby. Nie był tak wyprany z uczuć. Mocno splótł ich dłonie razem, jedną z par unosząc ponad jej głowę. Oczy bruneta rozbłysły równie nietypowym blaskiem. Na usta znów wypełzł ten kokieteryjno-drapieżny, tak lubiany przez kobiety uśmiech. Wolna dłoń z prowizorycznym opatrunkiem błądziła po jej ciele, dość agresywnie. Wdarła się pod jej koszulę, chcąc jakoby poznać każde skrzywienie jej tułowia. Jednak niespodziewanie został delikatnie odepchnięty, co pozwoliło mu nabrać odrobinę powietrza do płuc. Czyżby domyśliła się jego zamiarom? Zamrugał wielokrotnie oczami, niedobrze. Tracił powoli zdolność trzeźwego widzenia.

 - C-co planujesz, panie stróżu prawa? Próbujesz się zabawić moim kosztem, myślisz… - pokiwała przecząco głową kilka razy, całkowicie tracąc wątek. Skrzywił się wewnętrznie, gdy poczuł jej dłonie na swojej twarzy. Chciał uciec jak najdalej od niej, jakby najmniejsze smagnięcie opuszka palca wypaliło dziurę na jego duszy. Boleśnie. Będące jedną z jej arsenału tortury. - Jesteś tak samo sprytny, paniczu. Ja jednak…
 - "Panicz"? - zbliżył do niej twarz, dotknął delikatnie nosem jej nosa. Wargi smagnęły jej usta, z każdym kolejnym zwarciem przylegając coraz mocniej. W chwili, gdy pocałunek miał nabrać francuskiej mocy, były policjant odsunął się. - "Panie"? - pokręcił głową z dezaprobatą,  natychmiast przywierając do jej warg.

Ledwo zdawali sobie z tego sprawę, jak szybko zmieniło się ich podejście w obecnej sytuacji. Wszystko odeszło na dalszy plan, zaś oboje poddali się tym zagrywką. Phoenix oderwał ją od ściany, porywając ją w ramiona, wpijając się w jej wargi. Pozbawił ją natychmiast tchu, na co widocznie nie była przygotowana. Zależna od niego w całej tej sytuacji, nie mająca możliwości zdominowania. Musiała zaznać chodź w ułamku, jak to jest być zależnym od kogoś. Został nieoczekiwanie pchnięty na miękką czarną sofę, czego się nie spodziewał. Sapnął czując potężny ból w klatce piersiowej, która jeszcze kilka godzin temu została porządnie wysmagana pejczem. Jego żebra nie były w dobrej kondycji, jak reszta ciała. Pragnął tylko słodkiej i ciemnej nieświadomości, aby odpocząć od tego wszystkiego. Wybawienie.

 - Chcę był tylko dobrym człowiekiem, jakim obiecałem zostać przed grobem matki, która mnie porzuciła… - wyszeptał między pocałunkami, gdy Noelia usiadła na jego udach. Z ledwością powstrzymując pragnienie jej ciała.
 - Dobrym człowiekiem, hm? Powiedź...Ile kobiet podobnie wpadło w twoje ramiona, zatapiając się w anielskich wręcz oczach?

Co kobiety tak w nim uwielbiały? Kiedyś odpowiedziałby "wszystko". Jednak teraz, z perspektywy czasu, wiedział, że po prostu miał do nich odpowiednie podejście. Wiedział co większości z nich się podoba, czego chcą. Potrafił oczarować i zaczarować urokiem osobistym. Prawił celne, choć puste komplementy, słuchał co mówią, udając pełnię zainteresowania. Wiedział kiedy co i jak dotknąć, by sprawić im przyjemność. Był lubieżny w tym co robił, skrajnie bezpruderyjny, a im, im się to podobało. Chciały tego, przystojnego, "rozumiejącego kobiety" mężczyzny. Jakże w wielkim błędzie tkwiły.
Zatrzymał nieoczekiwanie swoje dalsze podboje jej ciała, aby opaść bezwładnie na oparcie mebla. Cholera. Znowu będzie zależy od niej, czekała go śmierć w objęciach nieprzytomności. Chociaż raz z jej ręki dostanie coś miłego, nieoczekiwaną śmierć w ciemności.

 - Może jesteśmy sobie całkowicie obcy, może w poprzednim wcieleniu łączyło nas coś więcej…
 - C-co ty pieprzysz…
 - Piekło spotkało niebo… - uśmiechnął się słabo, gładząc jej policzek delikatnie. Jakby pod jego dotykiem, miała się rozproszyć na miliony kawałków. - Mam jedno życzenie… Nie zabij mnie w nieświadomości pustce.
 - Niebo spotkało piekło?
 - Noelia… Jesteś niczym upadły anioł, który nie z własnej winy zatracił się w grzechu i bólu…

Ciemność nadeszła szybciej, niż mógł sobie to wyobrazić. W jednym momencie jego ręka opadła bezwładnie, zaś on zatracił całkowity kontakt z rzeczywistością. Nie martwił się , co może stać się z jego osobą. Miał jednak nadzieję, że jego kochanej córeczce nic się nie stało. Aby tak było, zaufał jej tylko ten jeden raz.

Noellia?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz