26 gru 2019

Od Noelii - Zadanie #12

- Dowód poproszę. - powiedział ochroniarz, na co oblałam go wrednym spojrzeniem.
- A co wyglądam, aż tak młodo? - zapytałam i uniosłam jedną brew do góry.
Mężczyzna spojrzał na mnie jak na wariatkę i zmarszczył czoło.
- Właśnie wręcz przeciwnie, a klub dla seniorów jest po drugiej stronie ulicy. - uśmiechnął się.
Wyjęłam zdenerwowana dowód i wcisnęłam mu go w dłoń.
- Proszę bardzo. - odsunął się z przejścia i oddał mi dokument. Pierwszy cel, był to oczywiście bar. Usiadłam na wolnym, wysokim fotelu i od razu wzięłam kilka drinków. Bodajże Krwawa Merry, Sweet Paradise, Mojito i Kamikaze. Ostatnie chyba wyjęło mnie trochę z butów. Nadal jednak bez problemu mogłam kontrolować to co robię i jak się zachowuję. Jedyne co się zmieniło, to to, że wszyscy zrobili się nagle piękni. Przyzwyczaiłam się do tego. Ale jak widziałam, że ręka tego barmana sięga tam gdzie nie powinna, to miałam ochotę wyjąć broń. Na szczęście skończyło się bez rozlewu krwi, a ja postanowiłam ruszyć na parkiet. Jako królowa takich zabaw uznałam, że zajmę jedną z rur i nie powiem, nawet nieźle mi szło. Kilka osób nawet zaczęło rzucać niemałe banknoty na scenę. Zabrałam je po jakimś czasie i złapałam pierwszego, lepszego faceta do tańca. Strasznie spięty, sztywny, podeptał mi nogi. Wzięłam więc kolejnego. Ten już nieco lepiej. Ale tym razem to ja nie nadążałam za jego szybkimi ruchami. Wreszcie usiadłam do stołu. Mój spokój nie potrwał długo. Bowiem kilka chwil później podeszła do mnie jakaś napalona laska. Łasiła się dobre piętnaście minut. Z jednej strony żal nie skorzystać, a z drugiej strony nie będę dziewczynce psuła opinii. Nie wyglądała na więcej niż szesnaście lat. Molestowanie jest podobno nielegalne, więc nawet ręki nie podniosłam. Niech się połasi, patrzenie chyba nie jest zabronione. Dostała tylko długiego całusa w usta i mrugnięcie. Chyba tyle jej wystarczy. Wyszłam z klubu. Świeże powietrze nie służy pijanym osobom. Za pierwszym rogiem zatrzymałam się i zwymiotowałam na chodnik. Zaraz się wyprostowałam i udałam do pierwszej, lepszej łazienki. Wypłukałam usta i ruszyłam przez miasto.
- Ej blondyna! Chcesz mieć syna? - krzyknął jakiś równie pijany brunet.
- Na pewno nie z tobą! - odpowiedziałam. Chłopakowi chyba się nudziło, bo podszedł do mnie mimo ostrzeżeń.
- No dawaj piękna. Piętnaście minut chociaż. - włożył nos w moje włosy.
- W piętnaście minut to ja cie wywiozę do lasu i zakopię. - powiedziałam z uśmiechem i chłopak odpuścił.
Reszty nocy nie pamiętam...
~*~
Ja nie chciałam się obudzić. Najpierw bałam się zamknąć oczy, a teraz nie chce ich otworzyć. Helikopter wciąż widniał na ślepiach, a nogi były jak z waty. Odwróciłam głowę w stronę szafki, a tam? Tabletki, herbata i woda. Co jest? Mieszkam sama, a ani psy, ani konie raczej nie mają zdolności, aby mi to przynieść. Moje zdziwienie dopełnił fakt, kiedy brunet wszedł do mojego pokoju.
- Jak się czujesz?
Moja głowa bezwładnie opadła na poduszkę. No kurwa chyba kogoś pojebało.
Nigdy więcej Kamikaze...
467 słów
+25 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz