12 lis 2018

Od Antonelli

Usłyszałam mruczenie i otworzyłam oczy. Ahh, Grace przyszła odebrać należne jej głaskanie. Pogłaskałam kitkę i wstałam. Byłam pełna energii. Lubię moją pracę, więc ze wstawaniem do niej nie mam problemu. Pierwsze co zrobiłam, to poszłam do kuchni, bo byłam naprawdę głodna. Lodówka praktycznie pusta. No cóż, śniadanie musi poczekać. Trochę zawiedziona pomaszerowałam do toalety. Wzięłam szybki prysznic. Następnie otworzyłam szafę, z której wypadła masa ciuchów. To fakt, że lubię zakupy, a w Avenley River jest dużo sklepów, gdzie ubrania są ładne, no i w przystępnej cenie. Coś tam wybrałam, jeansy i bluzka, bez szału. Ogarnęłam loki i umyłam zęby. Spojrzałam na zegarek. 9:24. Cholera, przecież muszę iść już do salonu. No cóż, kupię coś do jedzenia po drodze. Założyłam adidasy, wzięłam kask i wsiadłam na motor. Podjechałam szybko do sklepu i kupiłam moją ulubioną bułkę z czekoladą. Była przepyszna, zresztą jak zawsze. Następnie podjechałam pod pracę. Była już 9:38. Otworzyłam salon. Przywitałam się z Karą, czyli fryzjerką, która pracuje obok. Dobra, pierwsza klientka jest o 10. Czyli mam czas posprzątać. Wytarłam kurze, zamiotłam gdzieniegdzie, naszykowałam kosmetyki, takie tam pierdółki. Zmachana usiadłam na fotelu czekając na klientkę. 
Oglądałam na Avegramie tutoriale makijażowe, inspiracje i tak dalej i tak dalej. Przyszła. Sprawdziłam w notesie co będzie robione. Regulacja brwi, okej, luzik. Zaprosiłam ją na fotel, ustaliłam początek i koniec brwi. 
-Boże święty, jak ja mam to wyregulować - pomyślałam 
Ta dziewczyna ma takie krzaki, że aż strach się bać. 
Rozpoczęłam regulacje, dziewczyna była naprawdę twarda, ani razu nie jęknęła, choć było widać, że boli. No cóż, dla urody trzeba cierpieć. Skasowałam ją, 15 avarów. Bez szału, ale jestem początkująca, muszę wyrobić sobie opinię, a najłatwiej klienta ściągnąć promocyjną ceną. Niech mają szansę mnie poznać. 
15.30. Dzisiaj zarobiłam w sumie 80 avarów. Słabo, no ale cóż, jutro będzie lepiej, bo makijaż wieczorowy i jeden próbny. Wyszłam z salonu. Nie chciało mi się iść jeszcze do domu, więc wpadłam na genialny pomysł, by pójść na wrotki. Poszłam po wrotki, przy okazji nakarmiłam Grace i posprzątałam kuwetę. Widziałam z jakim wyrzutem kicia patrzała się na mnie, bo znowu zostanie sama.
-Spokojnie Grace, to nie będzie trwało długo. - pogłaskałam ją i przebrałam się w legginsy. Ubrałam wrotki, zeszłam ze schodów, gdzie zaliczyłabym glebę. Jak ja kocham to robić... Pojechałam do parku. Piruetom i akrobacjom nie byłoby końca, gdyby nie mały kamyczek, który stanął mi na drodze. Zanim się zorientowałam, leżałam już na ziemi z leksza potłuczona. To bolało. Wtedy usłyszałam czyiś głos.
Brawo Toni, po prostu gratulacje. Niedługo całe miasto zamiast mówić o tobie "ta fajna kosmetyczka, polecam" będzie mówiła "to ta padaka na wrotkach".

Ktoś?

1 komentarz: