24 lis 2018

Od Billy'ego Joe cd Althei

            - Biografię? – zapytałem nie będąc pewnym, czy dobrze usłyszałem. Kobieta pokiwała energicznie głową. Zakłopotany podrapałem się po karku – Zaskoczyła mnie pani, nie uważam mojego życia za ciekawe… z resztą, wszystko mówiłem w wywiadach po wypadku.
            - Wiem, ale niech pan posłucha. W oczach ludzi, jest pan bohaterem! Kiedy zobaczyłam wywiad z panem w telewizji, zobaczyłam jak ciężko mają ludzie, nawet ci sławni, których na co dzień widzimy uśmiechniętych i pozujących z fanami, prawie nikt nie wie, że tacy ludzie też mają problemy. Niektórzy przegrywają walkę, a niektórzy, tak jak pan, wygrywają walkę z swoimi własnymi demonami! – uśmiechnąłem się lekko.
            Kobieta mówiła o tym z takim zaangażowaniem, że po chwili obdarzyłem są szerokim uśmiechem. Nie mogłem jej odmówić, miała w sobie coś, co mi na to nie pozwoliło. Napisałem szybko swój numer po czym podałem go dziewczynie.
            - Niech pani zadzwoni do mnie jutro rano, umówimy się na spotkanie, skoro aż tak pani zależy – kobieta uśmiechnęła się i tylko pokręciła głową – Powiedziałem coś nie tak?
            - Jaka tam pani! Jestem Sandy – dziewczyna podała mi rękę, szeroko się uśmiechając, jednocześnie odgarniając swoje długie, blond włosy.
            - Billy Joe, ale mów mi Billy – Sandy pokiwała głową, po czym zabrała karteczkę z numerem i wyszła. Ja natomiast wróciłem na kanapę, złapałem gitarę i w dalszym ciągu grałem. Lucia, która siedziała obok i oglądała telewizję przyglądała mi się uważnie.
            - Dlaczego zostałeś muzykiem? – Lucia odezwała się tak niespodziewanie, że przerwałem w pół tonu i odkładając gitarę uśmiechnąłem się do niej. Patrzyła na mnie wyczekująco, a ja tylko uśmiechnąłem się do niej.
            - Od zawsze było to moim marzeniem, muzyka to… dla mnie pociecha. Kiedy nie daję rady, zaczynam grać i jakoś się uspokajam. Poza tym, kocham dawać szczęście innym, do tej pory przychodzą do mnie listy od rodziców, których dzieci leżały w tym samym szpitalu co ja. Zapewniłem im sporo zabawy.
            Dziewczyna pokiwała głową, po czym wróciła do oglądania telewizji, szybko jednak się znudziła i stwierdziła, że idzie spać. Chwilę potem, wstałem odkładając gitarę i sprzątając teksty. Wolnym krokiem poszedłem do swojego pokoju aby w końcu się wyspać. Jednak, jak zawsze moje plany spełzły na niczym. Obudziłem się w środku nocy, przebudzony przez moje własne myśli i sny. Wstałem z łóżka, byłem pewny że dziewczyny śpią, jednak w momencie kiedy znalazłem się w kuchni przy szafce z lekami, usłyszałem głos Alt.
            - Billy? Co robisz? – podskoczyłem, i szybko odwróciłem się w jej kierunku, jednak uśmiechnąłem się – Spokojnie, nie chciałam cię przestraszyć.
            - Nie sądziłem, ze tu będziesz. Nie powinnaś spać? – zapytałem, opierając się o blat. Althea spojrzała na mnie i uniosła brew. – Co? Mam coś na twarzy?
            - Hm? Nie, nie. Tylko, nie jest ci zimno? – uśmiechnęła się, jednak ja wyczułem nutkę zakłopotania i zawstydzenia. Dopiero teraz zrozumiałem, o co jej chodzi. Stałem w kuchni i spodenkach i bez koszulki. Pokręciłem głową – Ty też powinieneś spać. A nie śpisz.
            - Nie mogę. Ja… - zawachałem się, a Althea pokiwała głową.
            - Chodzi o tą kobietę? Znasz ją? – zapytała, stając obok mnie. Jednocześnie, wzrok dziewczyny padł na moje dalej zabandażowane ramię. Delikatnie dotknęła bandaża – Bardzo boli?
            - Prawie nic nie czuję, nie martw się. A co do niej, nie. Nie znam jej, ale skoro tak jej zależy na napisaniu tej biografi, to czemu nie. Wielu ludzi pyta mnie o moją historię, jak zostałem tym kim jestem, to może być dobra okazja. Jak sądzisz?
            - Moim zdaniem, dużo ludzi byłoby zainteresowanych twoją historią, zwłaszcza, że wyszedłesz z depresji – Althea spojrzała na mnie, a na jej twarzy mogłem dostrzec troskę – Bo z niej wyszedłeś, prawda?
            - Tak… tak mi się wydaje. Idź spać Alth, śpij dobrze – objąłem ją ramieniem i puściłem dopiero przed jej drzwami, po czym uśmiechnąłem się do niej lekko i wróciłem do pokoju. Pól godziny potem, spałem jak zabity.
****
            Kilka dni później, miałem kolejne spotkanie z Sandy, tym razem, nie w związku z biografią, a zwyczajne spotkanie prywatne. Okazało się, że miała takie same poglądy na świat co ja, jednocześnie znała się też na muzyce co nieźle mi zaimponowało. Zakładłałem właśnie buty, kiedy Althea wyszła z pokoju i stanęła tuż przede mną.
            - Wychodzisz? O tej godzinie? – zapytała, mrużąc oczy. Nic nie wiedziała o moim spotkaniu. Uśmiechnąłem się, poprawiając kurtkę.
            - Tak, idę z Sandy do kina. Obiecałem jej, że pójdziemy na horror.
            - Bardzo się polubliście, co? – zapytała, uśmiechając się lekko a ja tylko westchnąłem po czym odpowiedziałem jej uśmiechem.
            - Na to wygląda. Dobra, idę. Nie czekajcie na mnie i idźcie spać okej? Miłego wieczoru! – krzyknąłem jeszcze do Luci po czym wyszedłem z mieszkania. Pół godziny później, stałem przed blokiem Sandy.
            Wieczór minął nam bardzo szybko, dziewczyna nieźle bała się filmu, i co chwilę łapała mnie za rękę, a ja tylko się z niej śmiałem. Potem miała mi to za złe, więc poszliśmy na pizze. Jak można się domylić, kilku fotografów jeździło za nami, zdążyli już poznać moje auto. Jednak, zauważyłem też, że moja nowa przyjaciółka kochała blask reflektorów, i chętnie pozowała do zdjęć, zmuszając mnie do tego samego. Pierwszy raz od jakiegoś czasu mi to nie przeszkadzało. Śmiałem się i rozmawiałęm z reporterami, których zebrało się jeszcze więcej ludzi, zarówno ludzi z branży medialnej, jak i fanów. Robiłem sobie z nimi zdjęcia, podpisywałem zdjęcia i rozmawiałem na luzie z kilkoma muzykami ulicznymi, dając im rady. Poczułem, że to jest to co kocham i za czym tęsknię.
            - Sporo poświęciłeś, chroniąć Altheę i jej siostrę co? – Sandy siedziała w moim aucie, pod jej blokiem. Wpatrywała się we mnie tak samo, jak wtedy w moim mieszkaniu. Jakbym był samym bogiem, co nawet trochę mnie śmieszyło. – Musi być dla ciebie ważna.
            - Jestem jej to winien, przez znajomość ze mną, całe jej życie wywróciło się do góry nogami. To przez to została porawana, a ja… chyba chcę się zrewanżować za to, co dla mnie zrobiła kiedy byłem na dnie.
            - Czyli? Co takiego robiła? – Sandy przysunęła się trochę bliżej.
            - Wierzyła. Zapamiętała mnie takim jakim byłem przed wyadkiem, zotywowała mnie do powrotu. Pamiętam jak kiedyś, na początku naszej znajomości tańczyłem z nią w barze. Ludzie patrzyli na nią, jak na potwora – zaśmiałem się cicho.
            - Jak się poznaliście? To pewnie interesująca historia!
            - Skądże. Przyszła na mój koncert z przyjaciółką, która nazwała ją największą fanką Crowstorm, mimo, że ja doskonale wiedziałem, że tak nie było. A potem, jakoś poszło. Swojego czasu, byłem w niej nawet zakochany.
            - Oh… skoro już o tym mowa, chyba nie powinnam ci tego mówić po kilku dniach znajomości ale… - Sandy położyła dłoń na mojej dłoni, a ja zaskoczony spojrzałem na nią podnosząc brew – Coś mnie do ciebie ciągnie Billy… i nie chodzi o twoją sławę. Nie myślałam, że światowa gwiazda, która może mieć każdą, jest…
            - Zwykłym chłopakiem, który po prostu spełnia marzenia?
            - Dokłądnie. Wyjąłeś mi to z ust Billy. Dziękuję za wspaniały wieczór, jesteś pewien, że nie chcesz zostać na noc? – Zapytała, chowając swoje rzeczy do torebki i zdejmując moją kurtkę z ramion.
            - Nie, powiniennem wracać. Wiesz, mam do napisania trzy nowe piosenki, powinienem do tego w końcu usiąść, a w nocy pisze się najlepiej. A kurtkę sobie zostaw, mówiłaś, że twoja została w biurze, nie chcę, abyś się rozchorowała – Dziewczyna skinęła głową, po czym pocałowała mnie w policzek i wyszła z samochodu. Ja sam, pojechałem do mieszkania, kiedy wróciłem, Althea spała na kanapie z pilotem w ręku.
            Podniosłem ją delikatnie, po czym zaniosłem do sypialni w której spała z Lucią, po czym położyłem ją koło siostry. Uśmiechnąłem się, widząc te dwie. Miałem wielką nadzieję, że wszystko szybko się ułoży. Tej nocy, nie zmrużyłem oka pisząc jedną z trzech piosenek.

„I met her on Grafton street right outside of the bar
She shared a cigarette with me while her brother played the guitar
She asked me what does it mean, the Gaelic ink on your arm?
Said it was one of my friend's songs, do you want to drink on?
She took Jamie as a chaser, Jack for the fun
She got Arthur on the table with Johnny riding as a shotgun
Chatted some more, one more drink at the bar
Then put Van on the jukebox, got up to dance” 

            Obudziłem się w momencie, kiedy Lucia wyszła do szkoły. Powoli otworzyłem oczy, ale niemal natychmiast zobaczyłem kubek kawy. Zerknąłem powoli w kierunku kuchni, Althea krzątała się po pomieszczeniu chowając talerze do zmywarki. Uśmiechnąłem się, po czym wstałem ziewając. 
            - O, w końcu wstałeś. Musiałeś wrócić strasznie późno. – Althea wzięła do ręki kubek herbaty i uśmiechnęła się do mnie. 
            - Tak, poszliśmy na pizze i przyszli reporterzy, robili zdjęcia, rozdawałem autografy i gadałem z tymi ludźmi. Cholernie mi tego brakuje, myślę, czy nie wrócić już do występów. 
            - To dobry pomysł, ale wtedy będziesz musiał spać w łóżku aby się wyspać, a nie na kanapie, przy lampie, telewizorze i butelce piwa. Poza tym, znalazłam to rano obok ciebie – Rzuciła mi małe, plastikowe opakowanie – Co to za tabletki? 
            - Nie będę kłamał, bo to nie ma sensu. I tak sprawdzisz. W skrócie, nie pozwalają myśleć mi o samobójstwie. Muszę je brać dwa razy dziennie, poza tym, nie mam po nich koszmarów. 
            - Zapobiegają depresji… 
            - Tak, dokładnie. Alth ja… - nagle zadzwonił mój telefon, szybko odebrałem – Hej mała, co tam? Co? Serio?! Jezu, ale super! Tak, tak, będę tam za godzinę okej? Kurwa, Sandy kocham cię normalnie! Do zobaczenia. 
            - Co się stało? – Althea odstawiła kubek, patrząc na to, jak idę do swojego pokoju i podążyła za mną. 
            - Sandy załatwiła mi występ w jednym z klubów, to będzie świetny początek mojego powrotu do występów! Nie uważasz? – zapytałem, otwierając szafę i wyjmując z niej koszulkę, spodnie, oraz bluzę. 
            - Tak… to świetnie Billy. – Althea patrzyła na mnie jakiś czas, aż w końcu zaśmiałem się. – O co chodzi? 
            - Mogę się przebrać, czy będziesz na to patrzeć? – Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, a jej twarz się zarumieniła. 
            - Kretyn – warknęła, po czym szybko wyszła z pokoju zamykając drzwi. 
            Po dziesięciu minutach, wyskoczyłem z pokoju, założyłem buty i zabrałem telefon i klucze. Po chwili już wyjeżdżałem z parkingu, nie mogąc doczekać się rozmowy z właścicielem klubu. Po rozmowie, która skończyła się umówieniem koncertu za tydzień, pojechałem do Sandy. Rozmawialiśmy długo, żartując i oglądając kiepskie seriale. Wtedy też poznałem jej córkę, Mię. Dziewczynka szybko zaczęła mnie zaczepiać. Nie zauważyłem nawet, kiedy słońce znikło za horyzontem. Kiedy wróciłem do mieszkania, przywitałem się z Alth i Lucią, wziąłem prysznic i zamknąłem się w swoim pokoju. Niemal od razu zasnąłem. 
Althea?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz