18 lis 2018

Od Hangagoga

- Derek! Debilu chodź tutaj! - wydarłem się na całe studio. Chłopak zapewne jest teraz przestraszony. To mnie jednak nie obchodziło. To był jego pierwszy tydzień pracy, rozumiem pomyłkę, nawet pięć. Ale kurwa dziś już zrobił około siedmiu błędów. A jesteśmy tutaj dopiero trzy godziny. Derek przybiegł do mnie, jego ręce lekko drżały.
- Mówiłem coś na temat igieł. Mają być zapakowane, nie otwiera się ich i wkłada do szuflady. Wtedy się brudzą i klienci nie mają pewności, że są one nowe i nie były wcześniej używane - powiedziałem i skrzyżowałem dłonie na klatce piersiowej. Chłopak skulił się jakby stojąc w wejściu.
- Jeśli chcesz nie wierz to pytaj. Wtedy będzie lepiej. A teraz wyrzuć te igły i wsadź tam nowe tylko zapakowane - rzekłem, a on skinął delikatnie głową i ruszył w stronę szuflady. Wyszedłem z pomieszczenia i usiadłem przed biurkiem, który pełnij role recepcji. Zerknąłem w zeszyt i zdałem sobie sprawę, że mam dla siebie całe trzydzieści siedem minut do następnego klienta. Może zdążę wreszcie coś zjeść?
- Derek zamawiam jedzenie, chcesz coś? - krzyknąłem do niego.
- Oczywiście - odpowiedział także krzycząc ale jednak usłyszałem, że idzie w moją stronę. Ciekawe czy ułożył te igły do końca. Kiedy go zobaczyłem miałem ochotę o to spytać jednak powstrzymałem się i obróciłem się na krzesełku i spojrzałem na niego łapiąc jeszcze telefon.
- Chińskie? - spytałem, a on skinął głowę z uśmiechem. Wybrałem numer do ulubionej restauracji i przyłożyłem telefon do ucha.

~~~~**~~~~

Kiedy skończyłem pracę wybiła godzina dwudziesta pierwsza. Byłem bardzo zmęczony z powodu iż ostatni tatuaż robiłem pięć godzin. W dodatku kobieta, której to robiłem cały czas się bulwersowała, że to boli. No kurwa, raczej, że boli. Kto normalny robi sobie tak duży tatuaż mając tak mało wytrzymałość na ból? W czasie robienia jakże pięknego tatuażu na plecach, oczywiście były to gwiazdeczki byłem bardzo zdenerwowany. Dziewczyna miała dwadzieścia lat, zachowywała się jak małe dziecko. Mam dość takich panienek. Westchnąłem i wsiadłem do samochodu oczywiście paląc przy tym elektryka. Lubiłem palić zwykle papierosy ale zbyt szybko mi się kończyły bym miał je na dłużej niż pięć godzin. Odpaliłem samochód i wyjechałem z parkingu od sklepu. Zakupy już wcześniej schowałem do bagażnika. Kiedy włączyłem się w ruch uliczny myślałem nad tym co zjem w domu. Może zrobię sobie jajecznicę? Albo naleśniki... a może moje ulubione tosty z szynką, pieczarkami, serem i cebulą? Ah, tosty wygrały. Kiedy przejeżdżałem obok parku zauważyłem dziewczynę z dwoma psami. Zdziwiony przypatrzyłem się jednemu z nich, przez co nie zauważyłem, że lekko zjeżdżam z drogi i inny pies na nią wybiegł. Zahamowałem szybko tuż przed psem. Westchnąłem i włączyłem światła awaryjne. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do przestraszonego psa. Ukucnąłem obok niego i pogłaskałem, pociągnąłem lekko za obróżkę by pies wrócił do swojej właścicielki.
- Bardzo za nią przepraszam, zwykle jest bardzo spokojna... - tłumaczyła się dziewczyna, była przestraszona bardziej niż pies, którego prawie potrąciłem. Nagle zagrzmiało, zbliżała się burza. Poczułem jak pierwsza kropka wody zleciała na mój policzek.
- Nic się nie stało, to tylko zwierzęta, zresztą ja trochę też nie uważałem - odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami mimo moich słów dziewczyna była dalej przerażona, suczka podeszła do niej, a ta uklękła i przytuliła ją do siebie. Patrzyłem na tą scenę, wiedziałem, że już dawno powinienem był wsiąść do samochodu i nie moknąć z powodu iż zaczęło właśnie padać.
- Daleko masz do domu? - zapytałem, a ona uniosła głowę tak by na mnie spojrzeć.
- Kawałek, większy kawałek - odpowiedziała nieśmiało. Skinąłem głową i ruszyłem w stronę samochodu.
- Wsiadaj, psy na tył - powiedziałem.

Amy? Pamiętaj, że to tylko jego propozycja, nie musi się zgadzać xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz