25 lis 2018

Od Adama C.D Odette

    Wydarzenie sprzed kilku chwil przyprawiało mnie o dreszcze zdenerwowania. Pewna część mnie nie potrafiła zdzierżyć tego, że Odette wpadła w oko mojemu znajomemu i ten próbuje w perfidny i zarazem najprostszy dla niego sposób ją podejść - upić i zaciągnąć do łóżka. Ona zdecydowanie nie zasłużyła na potraktowanie w taki sposób. Możliwe jest też, że z nikim nigdy nie spała, więc przeżycie swojego pierwszego razu i nie pamiętanie nawet, jak do tego doszło, nie będzie dla niej przyjemnym ani łatwym doświadczeniem. To już nawet ból podczas pierwszego stosunku jest lepszy od takiego potraktowania. Chciałbym jej od tego uchronić. A może sam chciałbyś się za nią zabrać? Być pierwszym, który weźmie ją w obroty. Chciałbym, by to było klamstwo, jednak po części jest to prawdą. Nic nie poradzę, że tak zwany “dawny ja” już od dłuższego czasu ma ją na oku i chce porządnie się nią zająć.
    Jednak jak się domyślałem, to i tak, czy siak, mnie nie posłucha. Jest pełnoletnia, dorosła i dojrzała na tyle, że może sama podejmować decyzje i o sobie decydować. Szkoda, bo gdybym mógł, to z przyjemnością zamknąłbym ją w pokoju na cztery spusty i z niego nie wypuszczał przez najbliższe dwa tygodnie.
    Czas do wieczoru minął nam dość szybko. Znaczy mnie tak, nie wiem jak z Odette, ledwo ze sobą rozmawialiśmy. Nasze konwersacje kończyły się na kilkosekundowej wymianie zdań i rozejściem się w swoje strony, a ostatnia rozmowa, jaką z nią przeprowadziłem, miała miejsce z jakieś dwie godziny temu. Podczas tego czasu zdążyłem się umyć, ubrać i z grubsza ogarnąć zarost. Założyłem wygodną koszulę i równie komfortowe spodnie. Przeczesałem grzebieniem włosy i użyłem swojej wody kolońskiej, by w końcu stwierdzić, że mogę tak gdziekolwiek iść. Dla kogo się tak stroiłem? Odette? Innych dziewczyn, które prawdopodobnie też tam będą? A może tylko dla siebie? Nie, to ostatnie definitywnie odpada. To celuję w odpowiedź “innych dziewczyn”. Nie, tak naprawdę chcesz zarwać do Odette i zaciągnąć ją do łóżka, zanim to zrobi Andree.
    Zszedłem po schodach na dół, gdzie momentalnie mój wzrok przykuła Odette, już gotowa do wyjścia, jedząca prowizoryczną kolację. Gdy usłyszała moje kroki, momentalnie podniosła wzrok znad czasopisma i skrzyżowała swoje spojrzenie z moim. Poczułem dziwny prąd, który przebiegł mi po plecach i obdarowałem ją ciepłym uśmiechem.
     - Jednak idziesz - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
    Kiwnęła głową.
     - Jestem dorosła, mogę robić to, co mi się żywnie podoba - oznajmiła, jakby to było wręcz oczywiste. Ale mogę się chociaż o nią martwić, prawda? To się nie nazywa “martwienie się” tylko strach przed odbiciem kobiety, którą los podstawia ci pod nos od paru dobrych tygodni.
     - Fakt, ale mieszkasz teraz w moim domu. - Uniosłem głowę dumnie do góry, uśmiechając się delikatnie. Niby był to niezaprzeczalny fakt, jednak nic to nie zmieniała. To była zwykła impreza, na której nic szczególnego nie musiało się stać. Zwykłe spotkanie znajomych, ot co. Nie sprowadzała tu sobie żadnych nieznajomych gachów, którzy nie wiadomo co i gdzie jej wsadzają.
     - A co to ma do rzeczy? - uniosła jedną brew do góry. - Idę i koniec, nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie.
    Westchnęła ciężko. Tak. Właśnie w tym momencie się poddałem. Wiedziałem, że to nie miało najmniejszego sensu, więc nie chciałem w to dalej brnąć. Proste i logiczne jak budowa cepa.
    Chwilę później już byliśmy w drodze do jego domu. Był niedaleko, więc wybraliśmy się na nogach. Oczywiście trzymałem Odette blisko siebie, by się nie zgubiła ani też nie zboczyła z kursu. Byliśmy na zadupiu… Bardzo pięknym zadupiu… A tu nie ma chodników… A droga asfaltowa jest tylko ta główna, ta prowadząca do mojego domu jest tylko wyrównana jakimś żwirem i losowymi kamykami, jak się napatoczyły po drodze. I właśnie taką ścieżką szliśmy z jakieś trzysta metrów do domu mojego przyjaciela, który był o wiele większy, niż myślałem. Może nie dorównywał swoją wielkością posiadłości, w której ja egzystuję, jednak był całkiem spory. Jakby mieszkały w nim dwie rodziny z minimum dwojgiem dzieci każda.
    Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, czekając na jakikolwiek odzew od właściciela budynku, którego dosłownie chwilę później byłem w stanie doświadczyć. Na twarz Andree momentalnie wpełzł uśmiech, gdy zobaczył Odette. Ona oczywiście go odwzajemniła, witając się z nim. My też wymieniliśmy się jednym, jakby zupełnie nic nieznaczącym “cześć” i ten odszedł. Odszedł z Odette i dłonią położoną dokładnie na jej biodrze. Stwierdziłem, że nie będę tutaj robić żadnych scen zazdrości, lecz aż mnie świerzbiło, żeby do niego podejść i sprać go na kwaśne jabłko. Scen zazdrości? Czy ja naprawdę o tym pomyślałem? Tak, bo to wyglądałoby jak scena zazdrości i byłoby nią w stu procentach.
    Resztę imprezy spędziłem w towarzystwie moich kumpli ze studiów. Nie było żadnych dziewczyn. No.. Prawie nie było. Wyjątkiem była Odette i dziewczyna Scott’a - Kelly. Właśnie sobie uświadomiłem, że od dobrych dwóch godzin nie sprawdzałem, co u niej, ani też jak się bawi. Zniknęła na dwie godziny, sam na sam z Andree i nawet nie wiem na którym jego punkcie w “wyrwaniu dziewczyny” są. Może jeszcze ją upija? A co jeśli już się do niej dobrał? Do mojej głowy zaczęły trafiać przeróżne scenariusze, jak jutro płacze przez niego, tarza się po podłodze, chodzi po suficie… dobra przesadzam. Jedyne co może robić, to bardzo to przeżywać i obwiniać siebie za to, że się zgodziła. Ale najbardziej drażniącą wizją była ta, która przedstawiała ich razem w łóżku. Tego nie potrafiłem zdzierżyć najbardziej.
    Wstałem w miarę szybko z kanapy i uprzedziłem kumpli, że muszę coś sprawdzić. Szybko pomknąłem na górę i nasłuchiwałem, starając się znaleźć pokój, w którym oni musieli przebywać. I tak właśnie się stało. Zza drzwi słyszałem ciche sapnięcia i to było wystarczające, żeby wparować do środka. Otworzyłem drzwi zamaszyście, a to co zobaczyłem, sprawiło, że miałem jeszcze większą ochotę rzucić się znajomemu do gardła. Upojoną alkoholem, prawie że nieprzytomną Odette i Andree, który właśnie dobierał się do jej spodni, bo bluzki właśnie się pozbył - leżałą pod moimi stopami. Warknąłem dosyć głośno, na co oboje podnieśli na mnie swój wzrok.
     - Złaź z niej - warknąłem głucho na mężczyznę. - W tym momencie!
    Andree od razu wysłuchał mojego polecenia, na które też zareagowałą Odette, jąkając się i lekko sepleniąc.
     - C-co ty tu r-robiss - mruknęła cicho, podnosząc się powoli z łóżka. Miałem wrażenie, że powoli wraca do zdrowych zmysłów, jednak jej głos mówił sam za siebie, że alkohol w krwi jeszcze nie wyparował. - Jes-stem dorosła.
     - Właśnie widzę, jak jesteś. - Podałem jej bluzkę i dodałem władczo, głosem nie znoszącym sprzeciwu: - Zakładaj to.
    Dziewczyna wykonała moje polecenie, wciąż niezadowolona tym, że im przerwałem akurat w kulminacyjnym punkcie show, jakie mieli odprawić. Gdy już to zrobiła, złapałem ją za dłoń i pociągnąłem w stronę drzwi.
     - Wychodzimy.


< Odetka smerfetka? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz