17 lis 2018

Od Adama C.D Odette

    Widok mojego kolegi ze studiów było ostatnim, czego spodziewałem się u progu mojego domu. Jego ciągle wesołe oczy i szeroki uśmiech, przywoływały u mnie gamę wspomnień z czasów akademickich. Akcje, które wspólnie odpalaliśmy, dziewczyny, które po kolei zaliczaliśmy. Było tego mnóstwo i wszystko było warte zapamiętania… No, imion tamtych kobiet nie pamiętam.
    Razem usiedliśmy w salonie na kanapie z mocną kawą w ręku i beztrosko rozmawialiśmy. Jak za starych dobrych lat. Dziwnie było usłyszeć to, że wprowadził się niedaleko posiadłości mojego dziadka, ale nie byłem z tego powodu niezadowolony. Wręcz przeciwnie, to sprawiło, że na mojej twarzy rozrósł się szeroki uśmiech. Jednak była jedna rzecz, która mnie niepokoiła. Wszystko co się działo w przeszłości: codzienne imprezy, co nocne numerki po łazienkach publicznych z losowymi panienkami, palenie zioła, wciąganie prochów… Myślałem, że to wszystko miałem za sobą. Że po odejściu z akademika, ostatecznie z tym wszystkim skończę, znajdę sobie kobietę i założę rodzinę. Teraz miałem wrażenie, że te plany, które snułem przez większość mojego życia, znowu zejdą na dalszy plan, dając miejsce uciechom cielesnym.
    W pewnym momencie zeszła do nas Odette, wyglądała na zmęczoną, no bo jak miałaby wyglądać podczas choroby. Jej mina także zrzedła przez bezpośrednie słowa, jakie pokierował do niej mój kumpel. Posłałem wtedy dziewczynie przepraszający uśmiech, mówiąc Andree, że tymczasowo ze mną mieszka. Jeszcze chwilę później doszło od niego do moich uszu, że chcę tu ściągnąć całą naszą śmietankę towarzyską ze studiów. Dokładnie cztery osoby: Noah, Luke, Scott i Aiden. Podrapałem się w tył karku i nadal z nim rozmawiając, chciałem to porządnie przemyśleć, co było dosyć ciężkim zadaniem. Czy ich powrót będzie przełomowym momentem w moim życiu i ponownie wrócę do starych nałogów, czy też oni będą tak samo jak ja zainteresowani ustabilizowanym trybem życia. Patrząc na Andree, który był najbardziej odpowiedzialny z nas wszystkich, zaczynałem mieć lekkie wątpliwości. I one wcale nie były niesłuszne.
    W ciągu pierwszych trzydziestu minut z nim spędzonych, złamałem się. Totalnie się złamałem, biorąc od niego papierosa i go zapalając. Dobrze pamiętałem, że ten nałóg rzuciłem dobre cztery lata temu, a teraz niczym bumerang do mnie wrócił, uderzając mnie mocno w głowę, bym stracił równowagę i nie był w stanie ponownie go od siebie odrzucić.
    W pewnym momencie zaskoczył mnie kobiecy głos, dochodzący zza moich pleców.
     - Adam, ty palisz? - spytała, a ja odwróciłem się gwałtownie z papierosem w ustach i spojrzałem w jej zielone, przepełnione zainteresowaniem i może też lekką obawą…? Nie wiem. W jej oczach jest coś takiego, że nie potrafię przestać się w nie wpatrywać. Jakaś niewidzialna siła wręcz wsysa moje całe zainteresowanie światem, zostawiając przed mną tylko Odette i jej piękny uśmiech, którego aktualnie nie miałem okazji zobaczyć.
    Po chwili nieświadomości otrząsnąłem się i wyciągając papierosa z ust odpowiedziałem:
     - Rzadko, ale tak - skłamałem, będąc w tamtym momencie z lekka zestresowanym. Ugh,Adam, ty frajerze.
     - Kiedyś palił jak smok - zaśmiał się Andree, zaciągając się dymem. - Jedna, dwie paczki dziennie poszły. Alkoholu i zioła też sobie nie żałował.
    Odette podniosła na mnie swój zdziwiony wzrok.
     - To prawda? - spytała.
    Odwróciłem się do niej bokiem i ponownie zaciągnąłem papierosem. Wypuszczając dym z ust, odpowiedziałem jej na pytanie z lekkim uśmiechem.
     - Tak. Te lata są nazywane najlepszym okresem w moim życiu - zaśmiałem się, na co Andree mi zawtórował. Gdy rzucił peta na ziemię, zgniótł go butem i podniósł wzrok, jakby wpadł na najlepsze odkrycie w jego życiu.
     - Dzisiaj idziemy na imprezę - zarządził głosem, nie znoszącym sprzeciwu. - Wiem, że wydoroślałeś, - w powietrzu wykonał palcami znak cudzysłowia, - ale musimy jakoś uczcić spotkanie po latach. Czy ci się to podoba, czy nie.
    Westchnąłem głęboko i zrobiłem to samo, co on z niedopałkiem.
     - Może być wymówką mój wypadek w pożarze i całe poparzone plecy?
    Zaśmiał się dźwięcznie.
     - Nie, musisz ze mną iść.

▼▲▼▲▼▲▼

    Doszło do tego i tak czy siak. Wylądowałem na imprezie wbrew mojej woli… Wbrew mojej woli? To nie za dobrze powiedziane. Sam gdzieś w głębi chciałem tu przyjść i się zabawić. Ponownie zatopić się w przyjemności, jaką jest wolność i robić to, co mi się żywnie podoba.
    Na samym początku byłem trochę sztywny. Dziwnie mi się było tam zachować i trudno rozkręcić. Nawet na poprzedniej imprezie, kiedy byłem w tym samym barze z Odette i moimi znajomymi i znajomymi brata, też ciężko było mi się wbić. Nie wiem czy to wina tego, że się starzeję, czy też tego, że takie zabawy straciły dla mnie swój sens.
    Jednak w pewnym momencie doszłem do wniosku, że żyje się raz. Nie myśląc dłużej podeszłem do baru i poprosiłem o parę kolejek. Najpierw siedziałem przy barze z Andree, a później zostałem sam i wpatrywałem się, jak ten został porwany w wir tańczących i ocierających się o niego w różnych miejscach kobiet.
    Jeden kieliszek, drugi, trzeci. Zaczynałem się rozluźniać, a mój organizm bez problemu przyjmował procenty do moich żył, nie śpiesząc się nawet z ich usunięciem. Nie powiem, ale nie przeszkadzało mi to w tym momencie. Miałem ochotę zaznać te przyjemności, co kiedyś. Te same, nigdy niezmienne. A było ich tak dużo…
    Nie zwlekając dłużej wkroczyłem do tłumu, szukając jakiejkolwiek osobniczki, na której mógłbym zawiesić oko na dłużej, niż pięć sekund. I właśnie taka kobieta wepchała mi się w ramiona. Nie wyglądała na pijaną, może jedynie lekko wstawioną. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i momentalnie zarzuciła mi ręce na szyję i je tam opotła. Na ten ruch mruknąłem zadowolony, odwzajemniając jej uśmiech delikatnie i mocno chwyciłem ją za biodra. Tak rozpoczęliśmy zmysłowy taniec dwóch ciał, który z każdą chwilą stawał się coraz to bardziej odważniejszy, by zakończyć się żarliwym i pełnym pożądania pocałunkiem. I nie skończyło się na tym jednym, nic tych rzeczy. Oboje chcieliśmy więcej. Czułem narastające podniecenie i bijącą od niej chęć rzucenia się na mnie. Podjąłem szybką decyzję, nawet nie myśląc o jej konsekwencjach - wyciągnąłem ją z klubu i zaciągnąłem do swojego samochodu. W nim dziewczyna nie przestawała mnie całować, pieścić mój tors swoimi smukłymi palcami, sprawiając, że czułem jak się we mnie gotowało.
    Wspólnie doszliśmy do wniosku - jedziemy do mnie. W tej chwili nie obchodziło nas nawet to, że jestem pod wpływem, a świadomość, że nikogo nie ma w posiadłości z mojej rodziny, potęgowała moją chęć zaciągnięcia jej tam i spędzenia z nią wiele upojnych chwil.
    Nie minęło dziesięć minut, gdy byliśmy już na miejscu. Kobietę nawet nie obchodziło to, że ten dom jest takich ogromnych rozmiarów. Gdy wyszliśmy z samochodu, ta ponownie przylgnęła do mnie wargami, wręcz popychając mnie na drzwi od wejścia. Bez większego zastanowienia złapałem ją za uda i podniosłem na ręce, a w czasie, w którym dziewczyna oplatała mnie nogami w pasie, zwinnie otworzyłem drzwi. Szybko przez nie przeszedłem i zatrzasnąłem je kopniakiem, by chwilę później oprzeć dziewczynę gwałtownie o ścianę i zsunąć zachłannie usta na jej szyję i dekolt. Nie zauważyłem nawet momentu, kiedy zapaliło się światło, a uczucie, że ktoś mnie obserwuje, kompletnie zignorowałem. Teraz liczyła się tylko moja przyjemność.


< Odette? 8) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz