13 lis 2018

Od Billy'go Joe cd Altheii

Uśmiechnąłem się lekko, po czym przekrzywiłem nieco głowę patrząc na dziewczynę.
- Nie wiem o czym mówisz, jestem grzeczny i chodzę na każdą wizytę - posłałem jej uśmiech godny dziecka, a ona tylko pokręciła głową. Już po chwili, wypadłem z windy prawie upadając. Lucia uśmiechnęła się lekko, jednak szybko na jej twarz wrócił kamienny wyraz twarzy. Al natomiast uśmiechała się do mnie z litością.
- Zapraszam w moje skromne progi - powiedziałem, przepuszczając dziewczyny przodem. Mimo, że Althea już tu była, usłyszałem jak bierze głęboki wdech. Uśmiechnąłem się, po czym zamknąłem drzwi i podszedłem do pokojówki. Kobieta tylko pokiwała głową.
- Pokażę panią dom, pokoje, oraz łazienkę. Pan Billy w tym czasie zajmie się kolacją - kobieta położyła dłoń na ramieniu Altheii.
- Eh, ja już mniej więcej znam rozkład mieszkania. Lucia, pójdziesz z nią dobrze? - Dziewczyna skinęła głową, po czym poszła z pokojówką. Kiedy znikły, a ja zająłem się przygotowywaniem kolacji, czułem na sobie spojrzenie Altheii. Nic nie mówiła, ja też się nie odzywałem. Nie czułem takiej potrzeby. Jednak, dość szybko cisza została przerwana, w momencie kiedy Althea jak duch stanęła za mną i dotknęła mojego ramienia. Podskoczyłem, zaskoczony jest gestem.
- Oh, wybacz... nie chciałam cię przestraszyć - Dziewczyna była nieco zakłopotana - Dlaczego to robisz? Wiesz... tak naprawdę, nie mamy pewności że nie wrócą i...
- Moje mieszkanie jest w tej chwili chronione przez najlepszych ochroniarzy, możesz spać spokojnie, nie pozwolę, aby coś się wam stało. - Odwróciłem się znów w kierunku kuchni, przygotowując omlety. - Czuję, że nie tylko to cię dręczy co? Masz pytania?
- Całe mnóstwo... - westchnęła
- Wiec pytaj, od tego masz przyjaciela. Postaram się wyjaśnić ci wszystko co tylko mogę - Althea uśmiechnęła się lekko.
- Co z moim mieszkaniem?
- Pojedziemy tam jutro po południu, moi ludzie czatują pod blokiem, nikt się im nie wywinie, nie tym razem. Zwłaszcza, że poprosiłem kumpla z służb specjalnych o pomoc, grałem prywatny koncert dla jego córki, jest mi to winny.
- Jak długo będziemy tu mieszkać?
- Tak długo jak to będzie konieczne.
- Jesteśmy zamknięte w tych czterech ścianach? - To pytanie mnie zaskoczyło, odwróciłem się, po czym poczochrałem Al włosy. - Ej!
- Nie, nie jesteście. Co prawda dwóch moich ludzi będzie was pilnować, ale nie na każdym kroku. Możecie wychodzić kiedy chcecie. A właśnie, zapomniał bym! - Podszedłem do szuflady i wyjąłem dwa komplety kluczy - Proszę. Jeden dla ciebie, drugi dla Luci.
Wróciłem do omletów, Althea wpatrywała się chwilę w klucze a po chwili, usłyszałem jak pociąga nosem, spojrzałem w jej stronę, wyłączając gaz i przekładając już ostatniego omleta na talerz.
- Al, co jest? - Poeszłem bliżej i położyłem dłonie na jej ramionach - Możesz mi powiedzieć.
Althea?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz