25 lis 2018

Od Nivana cd Wandy

— A więc niech będą te frezje i wplotę w to wszystko troszkę chryzantem, tak dla smaczku, myślę, że mu się spodobają — rzuciła, na co jedynie zerknąłem na nią, oczywiście, z zaskakującą dozą nieśmiałości. Na chryzantemy nieco się skrzywiłem. Zawsze kojarzyły mi się z cmentarzami. — Oczywiście wszystko na koszt firmy — dopowiedziała jeszcze, przecież świadoma tego, jak miałem zamiar zareagować na to jedno, niesforne słówko, które uciekło spomiędzy warg bardzo niespodziewanie. Warknąłem, burknąłem i pokręciłem głową, nienawidziłem niepotrzebnego sponsorowania. — Kto by pomyślał, że tak się wam powiedzie, myślałam, że to tylko przelotne uczucie... Może jednak herbaty, hm? Owocowej, jak sobie zażyczysz, to i mrożoną dostaniesz.
— Nie wiedzie nam się — odparłem prawie natychmiastowo, może dodatkowo się krzywiąc i wciskając dłonie głęboko w kieszenie. — Spotkałem go fantem po, nie wiem, dziewięciu latach? — jęknąłem, bujając się na stopach. — I, no, trochę znowu go wystawiłem — dodałem ciszej. — I no, niby to naprawiłem, ale to chyba wszystko za mało. Zdecydowanie za mało. I podziękuję za herbatę, nawet mrożoną. Za niepotrzebne sponsorowanie też, wiesz przecież, jak tego nie lubię, Wanda.
Zerknąłem na ścianę oblepioną kwieciskami, podczas gdy ta majtała tymi nieszczęsnymi nożyczkami we wszystkie strony świata. Oczywiście od razu nadstawiałem uszu i wyczulałem zmysły, Przewalska była zdolna, a ujebanie sobie stopy nawet taką popierdółką było czymś, co byłaby w stanie uczynić. Przypadkiem, rzecz jasna.
— Yamir ciebie szukał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz