13 lis 2018

Od Lucii C.D Althea

    Gdy spojrzałam na strój, który zrobiła sobie siostra, momentalnie wróciłam myślami do czasów, kiedy miałam zaledwie siedem lat i razem z nią oglądałam serial o dwóch łowcach. Od razu przypomniała mi się ten pamiętny wieczór, kiedy ja otulona kocem i wciśnięta w jej objęcia obserwowałam wydarzenia na ekranie. Jakbym to wtedy powiedziała: “Tam była brzydka, straszna pani, która robiła coś dzieciom i te umierały.” Wytłumaczone w najprostszy sposób. Prostszego nie ma.
    Ja po długim debatowaniu i myśleniu nad strojem, w końcu zdecydowałam się przebrać za… Nie wiem kogo, ale też za jakąś starą panią, tatę natomiast przebraliśmy w strój wampira, chociaż jedyne co zrobiłyśmy, to uszyłyśmy mu pelerynę, gdyż garnituru nie potrzebował.
    Od tamtej parady minęło już parę tygodni. Althea coraz bardziej dogadywała się z ojcem, z czego strasznie się cieszyłam. Nie posiadałam się z radości, gdy ujrzałam jak dziewczyna pierwszy raz uśmiechnęła się do taty. To było zaledwie parę dni temu, a ja nie potrafiłam o tym zapomnieć i od tamtego czasu ciągle byłam przepełniona pozytywną energią i promieniowałam wręcz świetnym humorem.
    Alti akurat została w domu lekko przeziębiona, więc tylko ja poszłam do taty na tak zwaną “kawę”. Rozgościłam się w jego mieszkaniu jak u siebie i rozsiadłam wygodnie na kanapie, zaczynając jakąś niezobowiązującą rozmowę. Nie minęła chwila, gdy dostałam kubek świeżej kawy i ciepły koc. Momentalnie się nim okryłam i włączyłam telewizję, oglądając jakiś lecący program. Razem z nim śmiałam się z ludzi tam występujących, jednak do czasu. Naszą sielankę przerwał dzwonek do drzwi, na którego dźwięk mój ojciec zmarszczył brwi [zrymowało się lol]. Wstał z kanapy i podszedł do wyjścia, z którego chwilę później wyszedł mężczyzna, którego pierwszy raz ujrzałam na oczy.
    Na pierwszy rzut oka - przystojny blondyn, mniej więcej w wieku mojej siostry, nie starszy. Za nim do mieszkania wszedli kolejni, Może i w jego wieku, ale już nie tak bardzo urodziwi. Można by rzec, że niektórzy byli wręcz szpetni. W sumie było ich trzech. Wyglądało to, jakby ten pierwszy był panem i władcą, a oni jego przydupasami. Blondyn nawet wzrostem ich przewyższał.
    Tata przez chwilę zamienił z nimi parę słów, po czym zaprosił ich ruchem dłoni, by usiedli do stołu. Nie oderwałam od nich wzroku ani na chwilę. Nie wiedzieć czemu, ale stresowała mnie ich obecność. Może to był fakt, że w ogóle ich nie znałam? Albo nie wyglądali za przyjemnie.
    Gdy ojciec wyszedł z mieszkania - kompletnie nie wiem w jakim celu, zostawiając mnie samą z trzema nieprzyjemnymi osobnikami płci męskiej. Starałam się na nich nie zwracać uwagi, lecz mój stres wzrósł, gdy ci przenieśli się do mnie na kanapę. Zerknęłam na jednego z nich kątem oka , zaciskając palce mocniej na kubku. Podniosłam go do ust i wzięłam małego łyka. Nim się obejrzałam, naczynie wylądowało rozbite na podłodze, wytrącone z moich rąk przez jednego z mężczyzn.
     - Co taka dziewczyna jak ty, robi u takiego człowieka, jak on? - spytał, obejmując mnie ramieniem w pasie. Gwałtownie się ruszyłam, chcąc się wyswobodzić z jego uścisku, lecz bezskutecznie. Jego palce mocniej zacisnęły się na moim biodrze, sprawiając wcale niemały ból.
    Zasyczałam cicho.
     - Jestem jego córką - powiedziałam cicho, w czasie gdy kolejny z mężczyzn zgarnął kosmyk moich włosów za ucho i zaczął delikatnie gładzić mój policzek wierzchem dłoni.
    Zadrżałam.
    Blondyn parsknął z pogardą.
     - Fabio i córka? Sprzedałby ją za pierwszą lepszą korzystną dla niego ofertę. Jak myslisz, za parę groszy mogłabyś się nam oddać co? Dobrze się tobą zajmiemy. - Na jego twarz wpłynął obrzydliwy uśmiech, podczas gdy to oznajmiał. Po moim ciele przebiegły nieprzyjemne dreszcze, które jeszcze bardziej wzmogły mój strach przed obcymi mężczyznami.
     - N-nie! - krzyknęłam przerażona, po raz kolejny próbując się im wyrwać i kolejny raz zostać przez nich skutecznie unieruchomioną. Prychnęłam w myślach. Co ja sobie myślałam? Że ja, szesnastoletnia dziewczyna będę w stanie oprzeć się trzem o wiele ode mnie silniejszym mężczyznom. Dobry żart.
    Serce zaczęło mi bić jak szalone, ręce drżały i  nie potrafiłam zapanować nad moim przyśpieszonym oddechem, a oni to wszystko mogli wykorzystać. Nim się obejrzałam, jeden z nich wziął mnie na ręce i rzucił na pobliski stół, podwijając nerwowym ruchem moją bluzę, odsłaniając przy tym mój brzuch razem z piersiami, dotychczas skrytymi również za materiałem gładkiego stanika. W dalszym ciągu próbowałam im się wyrwać, wydostać spod ich silnych objęć. Nadal miałam nadzieję na to, że uda mi się uwolnić, mimo przerażenia, które powoli zawładnęło nad moim ciałem i ich przewagi liczebnej. Jak można było się wcześniej domyślić, moje starania spełzły na niczym, gdy ich silne ręce ostatecznie przyszpiliły mnie do stołu. Straciłam nadzieję na to, że uda mi się jakkolwiek przed nimi obronić. Chwilę później zaczęli zdzierać ze mnie kolejne ubrania. Wiedziałam, że to za chwilę może się stać. Wiedziałam, że zaraz dojdzie do gwałtu. Chciałam krzyczeć, ale ich dłonie skutecznie tłumiły moje krzyki. Nie wiedziałam, co mogę jeszcze zrobić i powoli zaczęłam się godzić z moją rychłą przyszłością, gdy nagle usłyszałam strzał. Strzał, który był wycelowany prosto w głowę mężczyzny aktualnie nade mną wiszącego. Chwilę później ciężar jego ciała, przygniótł mnie, a ja usłyszałam kolejne dwa strzały, po których słychać było tylko głuche uderzenia o podłogę i przenikliwą ciszę, która była przerywana przez mój zrozpaczony szloch. Nie wiedziałam, co właśnie się stało. Nie wiedziałam, czy przypadkiem ja nie będę następna. Moje wątpliwości zakończył jednak widok twarzy mojego ojca, który zrzucił ze mnie zwłoki i podniósł mnie ze stołu, pomagając mi się ubrać.
     - Wróć do siostry - mówił, ścierając krew z mojej twarzy i ubrania. - Nie mów jej o niczym, zadzwonię do ciebie, jak sprawa się unormuje. - Wyjaśnił, zakładając na mnie kurtkę i zapiął mi ją pod samą szyję, przy okazji okrywając moją głowę obszernym kapturem.
    Kiwnęłam głową, pośpiesznie ocierając łzy i normując oddech. Chwilę później bez żadnego innego słowa zostałam wypchnięta za drzwi. Drzwi, za którymi mógł się rozegrać najgorszy koszmar w moim życiu. I rozegrał, ale nie tak, jak myślałam. Nadal miałam przed oczami te martwe, jeszcze ciepłe ciała. Ich oczy wlepione we mnie z niemym okrzykiem bólu.
    Nie chcąc o tym dłużej myśleć, pośpiesznie wyszłam z budynku. Ledwo stałam na nogach, jednak bez problemu doszłam do domu. Otworzyłam drżącą dłonią drzwi i weszłam cicho do środka. W tym momencie tama, którą wybudowałam podczas mojej drogi do domu, ostatecznie wybuchła, zalewając mnie wodospadem przykrych wspomnień.
    Upadłam pod drzwiami ze szlochem, zsuwając się powoli po drzwiach.


< Alti? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz