23 lis 2018

Od Anastazji CD. Rafaela

- Miałem dzisiaj taki kontakt w pracy z takimi ludźmi, więc może coś wyczuł – odezwał się po chwili mrocznej wręcz ciszy mój ojciec, który spojrzał na jego psy, które skryły się za wygodnymi fotelami. Mój ojciec widząc to powoli bardzo kucnął, a następnie wyciągnął powoli rękę na której położył smakołyka, ku psom.
- No śmiało… Chodźcie psiaki – zachęcał ich spokojnym głosem. Patrzyłam na to w zupełnej ciszy i może minęły trzy minuty, a po chwili pierwszy z psiaków ze skulonym ogonkiem i spłaszczony niczym naleśnik podszedł do niego. Mój ojciec zaczął go delikatnie głaskać je poklei, gdyż odważyły się zjeść smakołyka z jego ręki i robił to bardzo powoli by się go nie bały, dzięki czemu dobył odrobinkę zaufania ze strony psów.
- Skąd wiedzieliście że się zgubiliśmy? - spytałam nagle.
- Zawsze dzwonisz w trakcie podróży, albo chociaż odpisujesz od razu na sms od mamy, a tym razem ciągle milczałaś, więc domyśliliśmy się co się tak naprawdę stało – wyjaśnił spokojnie ojciec.
- Martwiliśmy się o Ciebie, zwłaszcza gdy zaczęło się robić coraz bardziej ciemno – dopowiedziała swoje mama, która akurat wycierała mokre ręce w czystą ściereczkę kuchenną.
- A może się ze swoim chłopakiem specjalnie zgubiła, a wy im przeszkodziliście? - dowaliła nagle swoje słowa moja młodsza siostra, przez co aż się zakrztusiłam herbatą i ojciec musiał mnie kilka razy solidnie klepnąć między łopatkami, bym się im tutaj aby czasem nie udusiła.
- Ale teraz dowaliłaś siostra… - odparłam pokasłując jeszcze dość mocno suchym kaszlem, który był odruchem mojego organizmu by jakoś ocalić samego siebie.
- No co? Widać że się ślinicie do siebie – powiedziała zadowolona opierając się na łokciach o blat stołu.
- Saro przestań, nie męcz ich dzisiaj w dodatku krępujesz naszego gościa – skarciła ją mama na co ta nabrała powietrza w usta niczym chomik, będąc nieco niezadowolona z takiego obrotu spraw.
- Czyżbym o czymś nie wiedział Anastazuś? - zaczął mój ojciec, uważniej mi się przyglądając i marszcząc przy tym swoje krzaczaste brwi.
- Rafael jest tylko moim przyjacielem, więc byłabym wdzięczna gdybyście zakończyli ten temat – powiedziałam stanowczo.
- Tak, tak… Bo przyjaciel zawozi tyle kilometrów swoją „przyjaciółkę” - mruknęła cichaczem siostra, lecz dało się to usłyszeć.
- A Ty siostra lepiej zamknij buzię, bo sobie zaraz język przegryziesz – fuknęłam niezadowolona.
- Dosyć! - usłyszałam podniesiony głos swojej matki – Sara jak nie masz co robić, to sprawdź czy wszystkie kury są w kurniku, bo chyba zapomniałaś, a jest już ciemno… Latarka jest na blacie w kuchni – pogoniła ją lekko ścierką, która delikatnie wylądowała na czterech literach mojej młodszej o siedem lat siostry, która na to jedynie przewróciła oczami.
- Dobrze już dobrze idę… - mruknęła podnosząc się z krzesła i zarzucając na siebie kurtkę w kolorze kawowym. Widząc że wyszła z pokoju, a następie z domu, ja dokończyłam swoją obiadokolację, a następnie zaczęłam sobie pić herbatkę. Rafael robił to samo co ja, więc uznałam iż nawet dobrze się tu czuje co mnie bardzo cieszyło! Kiedy tak siedzieliśmy, nagle w pokoju pojawiły się dwa ogromne i białe owczarki podhalańskie oraz jeden berneński pies pasterski. 
Pierwszy z białych psów i najstarszy nazywał się Major, drugi nazywał się Porucznik, a trzeci, czyli berneńczyk nazywał się Szasta. Oczywiście Major spojrzał tylko na wszystkich domowników leniwym wzrokiem, mrucząc coś pod nosem z uwagi na swój wiek dwunastu lat i nie przejmując się nowymi gośćmi, po prostu rozwalił się na samym środku pokoju na dywanie. Porucznik natomiast merdał radośnie ogonem lecz nie zbliżał się do naszych gości, tylko czujnie obserwował. A Szasta? Cóż Szasta to tam od razu podleciał do nowo przybyłych i zaczął ich lizać z radości…
- To nasze psy… Ten leniwy to Major i ma 12 lat, ten drugi białas to Porucznik który ma 10 lat i jest młodszym bratem Majora o kilka lat, a ten czarno brązowy to Szasta – wyjaśniłam Rafaelowi, który bym chyba lekko przestraszony tak wielkimi psiskami w salonie.


Rafael? ;3 wybacz że takie marne ;c

1 komentarz: