25 lis 2018

Od Jacoba

               Może i przez moment życie doczepiło mi do pleców skrzydła i pozwoliło unosić się nad innymi, jednak już po kilku miesiącach, gdy przywykłem do rozpoczynania dnia z uśmiechem na twarzy, los postanowił zastawić na mnie pułapkę i po raz kolejny sprawić, że z chmur spadłem na samo dno, nie mając jakiejkolwiek możliwości sprzeciwu.
Dwie osoby, które były równie bliskie memu sercu, wbiły mi nóż w plecy, a na koniec kopnęły, aby upewnić się, że już na pewno nie wstanę.
                Kolejny wieczór spędzałem przed telewizorem, z butelką alkoholu w dłoni, gładząc się po szorstkim, kilkudniowym zaroście, którego nie zamierzałem się pozbyć.
Moja skóra przybrała blady, chorowity kolor, oczy straciły dawny blask szaleństwa i miłości, a rozum zamknął się na jakiekolwiek pozytywne aspekty życia, będąc moim osobistym oskarżycielem.
To twoja wina.
Nie można darzyć uczuciem dwóch osób jednocześnie.

Jedna z dłoni mimowolnie przywarła do mojej zmierzwionej grzywki i zacisnęła się na niej w geście załamania.
Moja rodzina jest daleko stąd.
Przyjaciele odeszli, a szaleńcza miłość do dwóch kobiet nie chciała mnie opuścić, drążąc mnie tym samym na wylot.
Nie życzę nikomu takiego losu.
Nawet największemu wrogowi.
Chwiejnym ruchem poderwałem się z kanapy, trącając nogami kilka porozrzucanych na podłodze butelek, które wydały jedynie cichy, drażliwy dla ucha brzdęk.
Stanąłem pod ścianą i uniosłem wzrok na obrazek wiszący tuż nad głową.
Moja dłoń mimowolnie musnęła szybkę, a na skroni pojawiła się pulsująca żyłka, wyrażająca wielką mieszaninę uczuć, która kotłowała się w moim wnętrzu.
— Zrujnowałaś mi życie, ale wiedz, że nie mam ci tego za złe. — nogi mimowolnie ugięły się pod ciężarem mojego ciała, które omal nie opadło na podłogę.
Chwyciłem się najbliższej klamki, zamówiłem taksówkę i przebrałem się w koszulkę polo oraz pierwsze lepsze spodnie.
— Do klubu Red Velvet.
*
            Po uchyleniu drzwi lokalu momentalnie uderzył mnie silny zapach alkoholu, stukot kieliszków, bas głośnej muzyki i kolorowe światła przemieszczające się po całej sali.
Bez większego pośpiechu zająłem miejsce przy barze i zamówiłem sobie kieliszek szampana, aby doprowadzić się do jeszcze gorszego stanu i móc po prostu zapomnieć.
W oczekiwaniu na zamówienie, rozsiadłem się wygodnie na krześle, po czym oparłem się do tyłu, jednak gdy poczułem twardy łomot o podłogę, zdałem sobie sprawę, że tutejsze krzesła nie mają żadnego oparcia, a ja właśnie leżę z nogami w górze, będąc tym samym w centrum zainteresowania wszystkich ludzi.
Cholera.
Świat zawirował, obraz na moment stał się czarny, jednak kiedy wszystko wróciło do normy, zauważyłem nad sobą twarz nieznajomej kobiety.
— Czy my się znamy, madam? — wybełkotałem z siebie, czując pulsujący ból w tylnej części czaszki i ciągle leżąc na zimnej podłodze.

Ktoś?

1 komentarz: