27 lip 2018

Od Billy'ego Joe


                Obudziłem się wcześnie, miałem dużo pracy przed koncertem w pobliskim parku, gdzie odbywał się właśnie festiwal muzyczny, dość duże wydarzenie. Musiałem zając się sceną, miałem zademonstrować dziś nową piosenkę nad którą pracowałem już dość długo. Wchodząc do łazienki, rzuciłem czyste ubrania na kosz na pranie, aby szybko je założyć, po czym wziąłem szybki prysznic. Byłem zestresowany, mimo że to nie był mój pierwszy koncert, bałem się że coś pójdzie nie tak, a tego bym nie zniósł, poza tym, w tym roku moja siostra dostała pozwolenie na przyjazd na ten festiwal, moją głowę przepełniały myśli o tym, jak mogłoby wyglądać nasze spotkanie, a zwłaszcza, moje spotkanie z ojcem bo ten facet nie puściłby jej samej.
                Wychodząc z pod prysznica, owinąłem się ręcznikiem po czym wyczesałem włosy. Tym razem, zrezygnowałem z żelu, zostawiając je do swobodnego ułożenia. Już suchy, założyłem na siebie białą podkoszulkę, czarną bluzę oraz czarne jeansy poprzecierane na kolanach. Włożyłem też swoje kolczyki, na które składał się jeden kolczyk w lewym uchu i jeden w wardze. Na szyi miałem łańcuszek z krzyżem, który dostałem od matki w przed dzień wyprowadzki. Włożyłem też swoje soczewki.
                Wychodząc z domu po zjedzonym śniadaniu, byłem zadowolony, że tego dnia ludzie najwyraźniej postanowili zebrać się później, wchodząc na teren festiwalu a następnie za scenę, pokazując swój dowód, mogłem zabrać się za ustawienie sprzętu. Dziś miało grać kilka zespołów, ja miałem być gwiazdą wieczoru. Kiedy ustawiałem głośniki, zobaczyłem czarnego vana mojego kumpla z innego zespołu, mimo wszystko, utrzymywałem przyjazne stosunki z innymi muzykami. Blondyn podszedł do mnie i przybił piątkę.
                - Widzę, że nie tylko ja chciałem pomóc – Kalvin podszedł do mnie i złapał głośnik z drugiej strony, razem podnieśliśmy go wysoko i umocowaliśmy. Potem, postanowiłem zrobić sobie przerwę po czym razem z Kalvinem poszliśmy do pobliskiego baru.
                - Co tam stary? Trochę się nie widzieliśmy, widzę, że twój zespół Crowstorm trzyma się dobrze, tak jak jego lider. Billy, nic się nie zmieniłeś! No, może oprócz jednego… - Kalvin spojrzał na mnie, a ja po chwili wybuchłem śmiechem. Szybko dołączył do mnie.
                - Nie, sorry stary. Dalej nie kręcą mnie faceci. Ty też dobrze się trzymasz, jak tam trasa? Słyszałem, że niezłe show tam robiliście, naprawdę żałuję, że nie mogłem być na żadnym koncercie – Piliśmy zamówione piwo, opowiadaliśmy sobie historie z czasu, kiedy się nie widzieliśmy. Można powiedzieć, że ja i Kalvin byliśmy jak bracia, ale nie powiązani więzami krwi.
                Nasze spotkanie skończyło się na tym, że około dwunastej Kelvin stwierdził, że musi jechać do domu nakarmić Godzillę, swoją… kotkę. Tak. Nazwał tak kota, ale nie dziwiłem mu się. Kotka była wielka i gruba. Nie raz z niej żartowałem.  Ja sam, zadzwoniłem do chłopaków z zespołu, okazało się, że są już na festiwalu. Szybko znalazłem się na miejscu. Chłopaki już byli gotowi, kiedy zobaczyłem mojego gitarzystę, Caluma, tylko skinąłem mu głową. Przez dwie kolejne godziny, obserwowałem zespoły, cóż za zdziwienie, większość z nim znałem bardzo dobrze.
                Po tym czasie, w końcu wyszedłem na scenę. W tamtym momencie, kiedy zacząłem grać poczułem przypływ adrenaliny. Byłem wręcz wulkanem energii, jak zawsze pokazywałem się z tej szalonej strony a w losowych momentach koncertu, rozdawałem osobiście schodząc ze sceny płyty, czy inne upominki. Kiedy skończyliśmy występ, za sceną już był duży tłum, jednak moją uwagę przykuła dziewczyna która klepała inną dziewczynę obok siebie. Uśmiechnąłem się.
                - Billy! Billy Joe! Można prosić o zdjęcie z autografem?! Moja przyjaciółka jest wielką fanką Crowstorm, prawda Althea? – Spojrzałem na dziewczynę, którą poklepała znajoma.
Althea?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz