30 lip 2018

Od Idy C.D Billy Joe

    Ten dzień był dosyć… krótki. Godziny spędzone na mojej zmianie zadziwiająco szybko minęły, a ja byłam już w drodze do domu. Skończyło się osiem godzin chodzenia w dziesięciocentymetrowych szpilkach i ciągłe uśmiechanie się do klientów, którzy omal nie pożarli cię wzrokiem. Plusy i minusy pracowania w tej tematycznej knajpie. Wygląda się pięknie, pracuje ze wspaniałymi ludźmi, ale trzeba za to czymś zapłacić. Prawie dzień w dzień muszę zalepiać stopy plastrami, przez mnożące się na nich odciski. Ponadto, znoszę wszystkie, nawet nieprzyjemne spojrzenia klienteli. Chyba właśnie to właściciel miał na myśli, gdy otwierał ten lokal. To jest takie okropne uczucie, ale przynajmniej mi dobrze płacą.
    Droga do domu rowerem nie zajęła mi dużo czasu. Szybko przecisnęłam się przez zatłoczone ulice i dostałam do mojej małej siedziby w centrum miasta. Wchodząc do mieszkania, spojrzałam tam gdzie zawsze - na miejsce na kanapie, które było specjalnie zarezerwowane dla mojego kota. Prychnęłam cicho, gdy zobaczyłam jak ten spał w najlepsze i nawet nie zwrócił uwagi na to, że wróciłam. Jednak kot to nie to samo co pies. Tak czy siak nie żałuję, że wzięłam Richarda pod swój dach.
    Jak on mnie, tak i ja olałam jego. Jedynie wsypałam mu trochę karmy do miski i dolałam wody, po czym zajęłam się sobą. Zjadłam na szybko chińszczyznę z poprzedniego dnia i zaczynałam się wybierać do kolejnej pracy. Poprawiłam makijaż, przebrałam się w coś wygodniejszego, chwyciłam za gitarę i jazda na miasto! Następna robota czeka na mnie niecierpliwie, tak jak ja na nią.

▼▲▼▲▼▲▼

    Siedząc w barze bezczynnie przez kwadrans, wdychałam non stop zapach alkoholu. Nie przeszkadzało mi to. Ba! Nawet zachęcało do zakupienia jednej kolejki, lecz niestety musiałam się powstrzymać. Przyszłam do pracy, a nie na imprezę. Poza tym nie ma osoby, która mogłaby mnie pilnować. Zawsze, gdy się lekko wstawiam, przestaję odczuwać nadanych sobie granic. Chciałabym jeszcze więcej i więcej. Kiedyś tak było i wylądowałam w łóżku z obcym facetem i okropnym kacem. To było parę lat temu i nigdy więcej nie zamierzam do tego dopuścić.
    Jakieś parę minut później dostałam od właściciela znak, że mogę wchodzić na scenę… Nie wyglądało to na scenę, tylko na taki mały, niepyszniący się podest. Nie witałam się z ludźmi ani nic. Prawda jest taka, że nawet mnie nie zauważyli, a nawet gdybym się im przedstawiła, to by z marszu o tym zapomnieli. No cóż, przynajmniej zaoszczędziłam trochę czasu i głosu.
    Usiadłam na dosyć wysokim krzesełku i oparłam gitarę na nodze. Przesunęłam lekko palcami po zimnych strunach, po czym od razu zaczęłam grać znajomą mi melodię.
    Przestałam całkowicie myśleć o świecie, ludziach w moim otoczeniu, którzy może słuchali tej piosenki, może też nie. Aktualnie to było dla mnie bez znaczenia, bo grałam jedynie w stu procentach dla siebie. Odpływałam, wsłuchując się dźwięk i swój własny głos. Podczas śpiewania ani razu nie podniosłam wzroku na publiczność, dopiero pod koniec rozejrzałam się po barze i zauważyłam tylko jedną osobę, która stała i klaskała. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło. Jeszcze nikt nie wstał i nie zaczął klaskać podczas mojego występu. Nawet ci, co tylko klaszczą, są nieliczni. To było strasznie miłe z jego strony…
    Uśmiechnęłam się do niego promiennie, a dosłownie po chwili zorientowałam się, że skądś go kojarzę… Tylko skąd..? Nie zaprzątaj sobie teraz głowy takimi rzeczami, Ida. Jak skończysz pracę, to będziesz miała na to czas.
    Bez dłuższej przerwy po pierwszym utworze, zaczęłam grać drugi. Moje ciało i umysł zachowywało się tak samo, jak podczas pierwszego. Świat wokół mnie nie istniał. Liczyłam się tylko ja i muzyka wypełniająca każdą komórkę w moim ciele.
    Nie wiem, ile czasu minęło, kiedy skończyłam śpiewać. Nie wiedziałam nawet jaki rok mamy, ani też w jakiej galaktyce żyjemy, muzyka całkiem mnie pochłonęła. Musiałam spojrzeć na wyświetlacz swojego telefonu, żeby sobie wszystko poukładać.
    Ten mężczyzna…
    Momentalnie przypomniałam sobie o tamtym gościu, gdy zauważyłam go przy barze. Tym razem nie miałam wątpliwości co do jego tożsamości. Od razu poznałam w nim dosyć wychwytywaną osobę. Zaraz potem dotarło do mnie, że po usłyszeniu piosenki w moim wykonaniu wstał i klaskał. Nie był ignorantem jak większość osób znajdujących się w tym barze. Poza tym, do tego momentu myślałam, że wszystkie gwiazdy chodzące po tym świecie to zapatrzone w siebie snoby. Myliłam się. Istnieją wyjątki.
    Podeszłam do baru i usiadłam obok niego, zamawiając whiskey z lodem u barmana. Nie minęła chwila, a Billy już spoglądał w moją stronę.
     - Hej, twój występ był świetny - uśmiechnął się do mnie, co ja momentalnie odwzajemniłam, lekko się przy tym rumieniąc.
     - Dziękuje, ty też masz świetny głos, że aż chce się ciebie słuchać i nigdy nie przestawać. - Odebrałam swoje zamówienie, nadal patrząc w kierunku mężczyzny. Podniosłam szklankę z alkoholem do ust i lekko je w nim zamoczyłam, upijąjąc łyka. Ciecz przepłynęła przez moje gardło, paląc je charakterystycznie.
     - Znasz mnie? - zapytał. Nie był w sumie nawet zdziwiony.
     - A kto nie zna? - zaśmiałam się cicho. - Właśnie, skoro już sobie tak rozmawiamy, to skorzystam z okazji. - Wzięłam gitarę na kolana i wyciągnęłam czarny marker z torebki. - Podpiszesz mi się na gitarze?
    Uśmiechnął się do mnie szczerze i przytaknął, odbierając ode mnie gitarę i marker. Poruszał szybko parę razy dłonią, po czym na moim instrumencie widniał jego charakterystyczny podpis. Odebrałam ją po chwili od niego, cicho dziękując. Zaraz potem zaczepił nas właściciel lokalu.
     - Było świetnie, tak jak zawsze, Ida. Widzę, że już się poznaliście? - Lewis uśmiechnął się do nas, co od razu odwzajemniłam.
     - Zamieniliśmy ze sobą parę zdań, nawet nie zdążyłam mu się przedstawić - zachichotałam cicho.
    W pewnym momencie mężczyzna klasnął w dłonie, jakby wpadł na najlepszy pomysł w życiu i zaczął kierować swój wzrok to na mnie, to na Billy’ego.
     - A może byście tak razem teraz zaśpiewali w duecie. Co wy na to? Billy, ci wszyscy ludzie tylko czekają na to, żeby ciebie usłyszeć! - Oczy mu się świeciły, gdy wypowiadał te zdania z taką fascynacją i przekonaniem jak nigdy. Znałam go nie od dziś, ale nie udało mi się go jeszcze zobaczyć w takim stanie.
    Podrapałam się lekko zdenerwowana po głowie. Jeszcze nigdy nie śpiewałam w duecie. A jeśli coś spaprzę?

< Billy? c: >
+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz