16 lip 2018

Od Sebastiana cd. Katfrin

- N-nie, nie nadaje się - powiedział, a dziewczyna skinęła głową. Sebastian pogrążył się w myślach. Pamiętał dokładnie pierwszy raz, kiedy wszedł na konia. To było kilka lat temu, kiedy można go było jeszcze nazwać "normalnym". Oh, jak on nienawidził tego słowa. Automatycznie wykreślało wszystko, co jest chociaż trochę inne, niż ogólnie przyjęte normy, a on był właśnie jednym z owych wyrzutków. Po chwili Laine popatrzył na dziewczynę, która nie wyglądała najlepiej.
- Coś się stało? - zapytał.
Katfrin otrząsnęła się, jednak dopiero po chwili.
- Nie, zamyśliłam się - powiedziała dziewczyna, a on skinął głową. 
Katfrin zapięła kantar jednemu źrebakowi, a następnie pogłaskała go. Młody zarżał cicho, po czym cała trójka ruszyła w kierunku stajni.


Katfrin i Sebastian szli, może nie tyle, co brzegiem, ale na pewno blisko małego strumyka. Chłopak widząc, że dziewczyna nie zwraca na niego uwagi, zaczął pogwizdywać wesoło. Tą samą melodię co zwykle. Była to stara piosenka, która bardzo dobrze mu się kojarzyła, pamiętał świetnie jak ciotka śpiewała ją na dobranoc co wieczór. Jakże tęsknił za tymi beztroskimi czasami, za bieganiem po ogrodzie, chowaniem się w olbrzymich rozmiarów stogach siana, ganianiem motylków, łapaniem much i powolnym torturowaniu ich poprzez odcinanie odnóży kawałek po kawałku. Tego ostatniego nie słyszeliście. Laine odwrócił wzrok na Katfrin, błysk w jego oczach stał się bardziej zauważalny, postanowił rozpocząć rozmowę na jakiś luźny temat.
- Jak długo tutaj mieszkasz? - zapytał Sebastian.
Pomimo próby poruszenia w miarę spokojnego tematu, w oczach dziewczyny dostrzegł łzy. Kobiety, kto by je zrozumiał?
- Od kilku dobrych lat - ucięła.
Katfrin przyspieszyła i przeskoczyła przez strumyk. Sebastian wyraźnie się zawahał, jednak zrobił duży krok, który pozwolił mu uratować się przed zamoczeniem butów w wodzie. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i powędrowała w górę.
- Mamy konkretny cel? - zapytał chłopak, a Katfrin tylko skinęła głową nie odwracając się. Po krótkiej chwili byli na górze. Naturalnie, dziewczyna pierwsza ujrzała to, co chciała zobaczyć. Sebastian, pomimo kilku lat machania łopatą, nie był przyzwyczajony do tego typu wędrówek. Za nimi rozprzestrzeniało się miasto, było już ciemniej więc lampy zapaliły się, jednak widok przed nimi był piękniejszy.
Drzewa, krzewy, trawa, kwiaty, słowem: raj. Wracamy do Edenu. Ale co najważniejsze, za kurtyną z drzew rozpościerało się wielkie pole słoneczników. Serce Sebastiana na chwilę przestało bić, by po chwili zacząć ze zdwojoną prędkością. Chłopak rozważał wycieczkę na pole żółtych kwiatów, po chwili podjął decyzję.
- Katfrin, czekasz czy idziesz ze mną?
- Um, co ty...
Chłopak nie czekał na jej odpowiedź. Szybkim, wesołym krokiem skierował się na łąkę. Po chwili niemalże biegł. Czuł wiatr, który delikatnie rozwiewał jego włosy oraz niepowtarzalny zapach. Czuł, że po raz pierwszy od dawna, jest szczęśliwy.
Kwiaty były wysokie, niektóre osiągały nawet półtora metra wysokości. Wszedł między słoneczniki i spojrzał za siebie. Katfrin powoli szła za nim. Niewiele myśląc, podbiegł do niej i przytulił. Miał wrażenie, że zaraz rozpłacze się ze szczęścia.
- Dziękuję. Dziękuję za przyprowadzenie mnie tu - szepnął.

Katfrin?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz