30 lip 2018

Od Noah

Witajcie w mojej rzeczywistości. 
Właśnie zbieram się do pracy, która wyciąga ze mnie całą energię i ledwo pozwala mi godnie żyć, ale sprawia mi przyjemność. To jedyny powód, który mnie przy niej trzyma.
Niestety nawet, gdybym nienawidził swojego zawodu, nie mógłbym się zwolnić. Dlaczego? Nie miałbym pieniędzy, w przeciwieństwie do mojego brata, który zapewne kąpie się w gotówce i będzie to robił, bo ma jej tyle, że starczy mu jej aż śmierci.
Wstałem i wyjrzałem przez okno. Ogromny drapacz chmur Brown Inc. był widoczny nawet z mojej małej szeregówki na obrzeżach miasta.  Widzę go codziennie, kiedy wstaję.
I pomyśleć, że moja własna rodzina prowadzi światowy biznes, a ja jestem w stanie ledwo wyżyć.
Moja twarz posmutniała. Odwróciłem się i poszedłem w kierunku kuchni, żeby nie musieć patrzeć na "siedzibę próżności" mojego ojca i zrobiłem sobie lekkie, byle jakie śniadanie.
Wstałem od stolika, zostawiając na nim talerze. Ostatnio strasznie bałaganię. Kiedyś porządek był cechą charakterystyczną tego domu. To był czasy.
Udałem się do sypialni i ubrałem robocze ciuchy, po czym wsiadłem do auta i pojechałem w stronę stacji naprawy pojazdów starego Smitha. To dobry człowiek. Sam przeklina mojego ojca, dziwiąc się, jak mógł tak bardzo odwrócić się od swojego młodszego syna i mimo ogromnego majątku, wrzucić go na głęboką wodę, zostawiając z niczym.
Trzasnąłem drzwiami od samochodu i udałem się w stronę czekającego na mnie staruszka.
 Dzień dobry chłopcze.  powitał mnie, paląc papierosa.
 Dzień dobry Panu.
 Co tam u ciebie ciekawego?  zapytał, jak to miał w zwyczaju.
 Nic nowego.
 Doprawdy?
 Tak. 
 Ojciec nie powiedział ci o tym, że ponoć jego firma nawiązała współpracę z Mira Transport i uzyskuje z tego krocie?
 Nie.
 Wygląda na to, że całe miasto wie, oprócz ciebie.
Przewróciłem oczyma.
 To nic nowego. Po co miałby mi mówić? Pewnie pławi się z Aaronem w szczęściu i to mu wystarczy.
 Współczuję ci, chłopcze, widzę w twoich oczach smutek i poczucie niesprawiedliwości, jednak musisz znać swoją wartość. Wiem, że będziesz wielkim człowiekiem.
 Nie zapowiada się na to.
 Uwierz staremu Smithowi. Ja się nie mylę.
 Już raz się Pan pomylił.
 Kiedy?
Wskazałem palcem na naprawiony samochód.
 Upierał się Pan, że to jakaś usterka silnika.
Starszy mężczyzna przyglądął mi się z zaciekawieniem.
 To był tylko pasek od akumulatora.
Roześmiał się, a jego oczy zapadły się pomiędzy licznymi zmarszczkami.
 Oj Noa, jesteś niewiarygodny.  zachichotał, krztusząc się papierosowym dymem.
 Nie przesadzajmy.  odparłem cicho i udałem się w kierunku nowego samochodu do oględzin.
Właściciel prosił o przegląd, bo za niedługo miał przejechać szmat drogi i wolał, żeby auto nie rozsypało mu się w drodze.
 Silnik w porządku, chłodnica również...  sprawdzałem kolejne elementy. 
Wymieniłem jedną drobną część, która wyglądała na mocno zużytą i przetarłem pobrudzone ręce.
Pora na krótką przerwę. Wyszedłem na zewnątrz i zapaliłem papierosa.
Niespodziewanie do zakładu przyjechał holowany samochód i przed moimi oczyma stanęła jego właścicielka.

Ktoś?

1 komentarz: