31 lip 2018

Od Rachel cd. Davida

David spojrzał w moje, nieskromnie mówiąc, piękne oczka i ku mojemu zdziwieniu, powoli niósł w stronę drzwi wyjściowych. On chyba nie zamierza mnie stąd wynieść?! Jestem w tak opłakanym stanie, że ledwo wyszłam z własnego domu o własnych siłach, niepotrzebne mi wyrzucanie na bruk!
Byłam przerażona, więc kiedy chłopak otworzył drzwi łokciem i wyszliśmy na zewnątrz, kompletnie się załamałam. Około minutę później, gdy byliśmy pod bramką, zaczęłam rozmyślać, co by było, gdybym w tym momencie odepchnęła Cartera i wbiegła do jego domu. Chociaż, w zasadzie była tam Camilla, a spotkanie jej nie należało do moich największych marzeń.
Ku mojemu zadowoleniu, David skręcił na tyły wielkieeego ogrodu. Odetchnęłam z ulgą, nie musiałam ani lądować na bruku, ani spotykać się z siostrą chłopaka, która zapewne będzie się pojawiała w moich najstraszniejszych koszmarach, w roli potwora w ludzkiej skórze, którego widok mrozi krew w żyłach.
Po kilku minutach chłopak doniósł mnie do wyjątkowo ładnej, drewnianej, gęsto porośniętej kwiatami altance. Może nie umiem wielu rzeczy, ale zdecydowanie potrafię docenić piękno.
Pośrodku stały dwa krzesła ogrodowe, jednak nie takie zwykłe, plastikowe. Materiał, z którego były wykonane, nie miał znaczenia, krzesła były śliczne. Pomiędzy nimi stał mały stoliczek do kawy, w stylu francuskich kawiarenek. Ciekawe, nigdy nawet nie byłam w tym kraju.
***
David odłożył mnie na jedno z siedzisk, po czym zabrał kocyk. Nie protestowałam, jednak moja mina wyrażała wielkie rozczarowanie.
No, tylko przez moment.
- Ale tu ładnie - wstałam, oparłam się o poręcz.
Naprawdę, nie spodziewałam się, że widoki będą aż tak ładne. Zresztą, kogo nie zachwyciłoby piękne jezioro, którego nazwy nie znam.
- To prawda - odparł chłopak, gapiąc się przed siebie jak byk na malowane wrota. Tym razem mu się nie dziwię. - Zawsze tu przesiaduję, kiedy mam zły dzień lub wydaje mi się, że wszystko jest przeciwko mnie - podszedł bliżej i oparłe się łokciami o poręcz.
Niespodziewanie wyciągnął papierosa i jak można się było spodziewać, zapalił.
- Rachel?
- Tak?
- Lubisz mnie?
- Głupie pytania zadajesz, David. Oczywiście, nie mam powodów, żeby cię nie lubić - uśmiechnęłam się serdecznie. - Dajesz mi nawet słodycze, nosisz mnie. Kto by cię nie lubił. Powiem więcej, jesteś bardzo miły, zabawny. Nadal pamiętam nasze pierwsze spotkanie, zresztą, jak mam nie pamiętać? To było... Dwa dni temu? Mniej? Ale żartów o Jasiu i babie u lekarza nie da się zapomnieć, nawet, jeżeli minie więcej czasu. Do tego, akceptujesz mnie taką, jaką jestem i nie wyrzucasz za drzwi, a to już sztuka.


David? Przepraszam, że krótkie, a do tego tak późno :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz