12 wrz 2018

Od Eugene cd Nivana

Nie potrzebował specjalnego zaproszenia, prawie od razu się przyłączył, jednakże o wiele żywiej, niż ja. Natychmiastowo atakując moją osobę, trzymając się zdecydowanie blisko, dla niektórych pewnie zbyt blisko, ale czego oczekiwaliśmy od tego wieczoru?
Nawet nie zauważyłem, kiedy gorąca dłoń zawitała na moim biodrze, kiedy oczy drapieżnika spojrzały na mnie jeszcze bardziej złowrogo, niż poprzednio, a i nawet wydawało mi się, że w pewnym momencie ukazał mi kły, gdy zawiesił usta dość blisko mojej szczęki.
Nie miałem zamiaru pozostać dłużnym wszystkim jego działaniom, co to, to nie.
Palce prawej dłoni prędko znalazły swoje miejsce w ciemnej czuprynie, na potylicy, delikatnie podszczypując skórę i ciągnąc za krótsze włosiska. Przyciągając go bliżej i bliżej, aż w końcu przybiliśmy tego pierdolonego baranka.
A później? Później szło już całkiem z górki. Chwila droczenia się, jednakże zdecydowanie zbyt długa, przynajmniej dla nas. Krew pędziła, buzowała, powoli wrzała, szum w głowie był nie do zniesienia, na skroni powoli zaczęły pojawiać się kropelki potu.
Czy to wszystko, co chcę osiągnąć tego wieczoru?
Druga dłoń popędziła w stronę ucha, ułożyła się wygodnie na boku, zahaczając o policzek.
Nawet nie zauważyłem, kiedy wślizgnął łapę pod moją koszulkę, kiedy oparł ją na biodrze, przyciągnął ciało, blisko, paskudnie blisko, nie zezwalając nawet na wsunięcie między nas kartki papieru. Bibułki. Czegokolwiek.
Odwdzięczyłem się pocałunkiem, głębokim, przy okazji szarpiąc go za kłaki, rwąc kudły i mrucząc prosto w szorstkie, nieco twarde wargi, które mimo wszystko potrafiły doprowadzić do obłędu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz