1 wrz 2018

Od Noah CD. Louise

                Spojrzałem na zegarek i z grymasem na twarzy wyszedłem przed zakład na drobną przerwę, aby choć na moment móc oprzeć się o ścianę i po raz kolejny ze smutkiem przeglądnąć obrzydliwie drogie, ręcznie zdobione zaproszenie na bankiet Brownów z osobą towarzyszącą. 
Szczerze mówiąc, miotały mną skrajne odczucia, które nie pozwalały skupić się na tak błahym problemie, jakim było pieprzone przyjęcie z okazji trzeciego roku pracy Aarona w firmie. 
Moją głową zawładnęło wiele dużo bardziej istotnych i skomplikowanych myśli dotyczących mojego ostatniego spotkania z rudowłosą, przez co kilkanaście minut temu omal nie zniszczyłem samochodu klientowi, przebijając cieniutki, cholernie ważny wężyk odpowiadający za funkcjonowanie silnika. Smith zauważył moje roztargnienie i usilnie próbował się dowiedzieć, co jest jego powodem, ale nie powiedziałem mu nic. 
Od momentu, w którym trzasnęła drzwiami, czym prędzej uciekając, zacząłem obwiniać się za całą tę sytuację, co jakiś czas tchórzliwie próbując się usprawiedliwić, co niestety nie dawało mi żadnego poczucia ulgi. Co mi odbiło, żeby robić coś takiego Louise, zwłaszcza niedawno po tym, jak pozbierała się po traumatycznych wydarzeniach? Noah? 
Zimny, chamski dupek, którego wiele osób oskarża o całkowity brak uczuć, chciał pocałować dziewczynę, którą znał kilka tygodni? Nie, Noah. Życie to nie bajka, a szczęśliwe, sielankowe zakończenia niestety nie wchodzą w grę. 
Nie teraz. 
Nie dzisiaj. 
Nigdy. 
Nie zdziwiłbym się, gdyby wrażliwa, delikatna Louise uznała mnie za niewyżytego idiotę, któremu zależy tylko i wyłącznie na jednym i zakończyła znajomość bez jakiegokolwiek większego zawahania. 
Gratuluję Noah. Wszystko, co zdołasz w swoim życiu zbudować, po niedługim czasie niszczysz z ogromną łatwością. Kolejny dowód na to, że jesteś skończonym nieudacznikiem, który nie zasługuje nawet na odrobinę szczęścia w tym niesprawiedliwym, kruchym życiu. 
Schowałem do kieszeni powyginane zaproszenie, po czym wydałem z siebie ciche westchnienie przepełnione goryczą, a mój wzrok powędrował na udeptaną pod moimi butami ziemię, na której leżało kilka starych petów. 
           Niespodziewanie poczułem, że ktoś mocno wpija się w moje usta i zamyka mnie w swym silnym uścisku tak, abym nie mógł z niego uciec. Otworzyłem powoli oczy i ujrzałem rudowłosą, przez co byłem tak oszołomiony, że położyłem dłonie na jej ramionach i odsunąłem ją od siebie, mierząc istotę swym ciemnym, kasztanowym spojrzeniem, jakby nie dowierzając co tu się tak właściwie stało. 
Dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem, dziwiąc się, że przerwałem ten błogi, cudowny pocałunek. 
Rozum krzyczał, wrzeszczał, dobijał się do bram mych myśli, abym się opamiętał i tak, jak miałem w zwyczaju, odszedł bez słowa, mając w głębokim poważaniu los kobiety. 
Jednak tym razem tak się nie stało. 
Coś bardzo silnego przejęło moje bezwładne w tej sytuacji ciało i pchnęło mnie w kierunku Lou, surowo rozkazując mi, abym odwzajemnił ten cudowny pocałunek. 
Nachyliłem się nad drobną dziewczyną, a moje dłonie powędrowały w stronę jej ud, aby ją podnieść i zmniejszyć odległość, która dzieliła nas przez wzrost. 
Moje serce zaczęło łopotać niczym spłoszony ptak, a we wnętrzu poczułem silny, przeszywający dreszcz, który zawładnął moim ciałem w momencie, w którym nasze usta zetknęły się w tym niewinnym pocałunku, skrywającym emocje, które się w nas kłębiły. 
Nie obchodził mnie nieco poirytowany wzrok mijających mnie klientów, czy uśmieszek starego Smitha, który chyba wreszcie rozszyfrował zagadkę i pojął co, a raczej kto był przyczyną mojego rozproszenia. 
Teraz liczył się tylko ten moment. 
Po długiej chwili postawiłem dziewczynę na ziemi, a ta zmierzyła mnie szerokim, perlistym uśmiechem, jakby tak samo, jak ja, ciągle otumaniona pocałunkiem, który sprawił, że obawiałem się o to, iż skończę w szpitalu, mając zawał. 
— Lou… — chciałem ją przytulić, jednak moja paskudnie wredna otoczka dupka nie pozwalała mi na to, więc wysiliłem się tylko na delikatne poklepanie dziewczyny po drobnym ramieniu. — Chodź ze mną. — odparłem, mierząc ją wyczekującym spojrzeniem. 
Chciałem zaprowadzić dziewczynę do swojego domu i móc w głębi swego lodowatego serca cieszyć się z jej bliskości.


Lou? ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz