22 wrz 2018

Od Wandy CD Nivana

— Wanda, jest ósma, a ty już proponujesz wódkę? Kiedy mi ciebie podmienili, co? — parsknął cicho śmiechem, a ja mogłam tylko przewrócić oczami i spleść ręce na klatce piersiowej. — Nie, serio, nie trzeba, masz pracę, cholera jasna, nie powinnaś, serio. Umówmy się na kawę, czy coś, nie powinnaś.
No i zaczął mamrotać, kręcić głową, jąkać się, szeptać pod nosem, przy okazji uciekając wzrokiem, na co w odpowiedzi westchnęłam cicho.
Myślał za dużo, w tej kwestii nic się nie zmieniło.
I podeszłam do niego powolutku, następnie równo powolutku położyłam dłoń na tym trochę zarośniętym policzku i klepnęłam go kilka razy. Przysięgam, bardzo delikatnie.
— Nivan, mam pieniądze, nie przymieram z głodu, przed chwilą zmieniłam tabliczkę na czerwoną, bez przesady, jeden dzień urlopu nie zrobi mi krzywdy — oświadczyłam, uśmiechając się ciut szerzej, aby następnie wyprostować się ciut dumniej i położyć dłonie na biodrach. — I nie widzę w dobrej wódce o ósmej rano nic złego, kompletnie nie rozumiem twojego zdziwienia, Oakley — prychnęłam teatralnie, aby następnie szybko zniknąć za ladą, za drzwiami do schowka, przy okazji zostawiając biednego, chyba ciut zdziwionego i niezbyt ogarniającego całą sytuację Nivana.
A następnie powróciłam do niego z jakże ratującym nasz tyłek w czasach młodości płynem i i dwoma kieliszkami. Drzwi zamknęłam nogą, w końcu radzić sobie jakoś trzeba. Zgromiłam wzrokiem mężczyznę, który już podnosił brwi w chyba niemałym zdziwieniu.
— Tylko po jednym, obiecuję. Później przejdziemy na herbatę lub kawę, co ty tam lubisz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz