25 wrz 2018

Od Wandy CD Nivana

Skrzywił się i spojrzał na mnie. Tak bardzo typowo, z tak utęsknionym przeze mnie wyrazem twarzy, nawet jeżeli nie przekazywał w ten sposób upragnionej, dobrej informacji. Zawsze coś, przynajmniej w ogóle widziałam go przed sobą. Żywego i w całości, ze wszystkimi kończynami, a i to był powód do szczęścia.
Nawet jeżeli większość ran dało się skrzętnie ukryć.
— Ja tylko chciałem kupić kwiatki, Wandziuś, dajże spokój, nie powinniśmy — mruknął, szybko odwracając wzrok ode mnie i od alkoholu, jak święta dziewica, która nigdy na oczy nie widziała używek czy gorszych rzeczy.
A chyba wszyscy wiedzieli, a przynajmniej mieli wrażenie, że Oakley był odważniejszy od samych cór Koryntu, oczywiście bez ubliżania, bo nikogo obrażać nigdy nie chciałam. Zwłaszcza tego specyficznego osobnika.
Westchnęłam, zastukałam kilka razy o blaty lady, o którą następnie się oparłam.
— No to komu chcesz kupić te kwiatuszki, Nivuś? — zapytałam, uśmiechając się, może i trochę delikatniej, może i ciut bardziej niepewnie, przy okazji przekręcając z zainteresowaniem głowę w bok. — W końcu chyba nie jesteś częstym bywalcem w kwiaciarniach, czyż nie? — parsknęłam śmiechem, ostatecznie wskakując na blat, bo w końcu kto mi niby miał zabronić. — A przynajmniej moje koleżanki nie wspominały nic o panu z lekkim zarostem w twoim stylu, a mogę ci przysiąc, w tej pracy słyszy się bardzo dużo, zwłaszcza o przystojnych panach w okularach — dodałam jeszcze, podnosząc dłonie w obronnym geście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz