24 wrz 2018

Od Althei C.D Ida

    Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że poznam dziewczynę, którą ocalę przed gwałtem, następnego dnia zostanę świadkiem telefonu z pogróżką, a potem wydam całe trzy avary na transport do jej siostry – wyśmiałabym go. Autentycznie palnęłabym gromkim, ledwo kontrolowanym śmiechem. No ba! W życiu nie zapłaciłabym tyle za marne osiem i pół kilometra, które mogłabym szybko załatwić maksymalnie godzinnym biegiem.
    A tak serio to nie chodziło o żadne avary, a o historię znajomości z pin up girl.
    Tak, bezsprzecznie bym kogoś wyśmiała, gdyby wywróżył mi taką niedorzeczność.
    Tom był nieobliczalny. Dawno porzuciłam obraz stałego, cichego klienta, który przychodził zawsze prosząc tylko o jedno, nigdy inne zamówienie. Teraz widziałam go wyłącznie jako zboczoną pokrakę ogołoconą ze wszelkich skrupułów i krzty godności. Zresztą nie czuję, żeby jeszcze kiedykolwiek po tamtym incydencie zjawił się w barze.
    A może tak tabliczka z jego imieniem, nazwiskiem oraz zdjęciem, podpisana „wstęp wzbroniony”?
    Jeszcze jakiś moment lub dwa przypatrywałam się, a może bardziej przysłuchiwałam, dyskusji dwóch sióstr. Starsza wydawała się być dla młodszej zupełnie jak matka. I nie tylko wywody o bezpieczeństwie zepchnęły moje myślenie na ten właśnie tor. Podłoga stała się wówczas obiektem skupienia głębokiego, nostalgicznego spojrzenia. Dotknęło mnie wyraźne wspomnienie dokładnie w momencie, gdy mała dziewczynka przytuliła Idę z ogromnym uczuciem. Troska, jaka czaiła się w ich każdym geście, była widoczna gołym okiem. Gdyby to Lucii coś się stało albo jej życie wisiałoby na włosku, uzależnione od kaprysu psychopaty, prawdopodobnie zebrałabym wszystkie możliwe siły, jakie ma do zaoferowania wszechświat, by tylko ją ratować. I nie liczyłoby się nic innego.


***


    Nocną ciszę urywa niezbyt słyszalny głos, który wybudza mnie z płytkiego snu. Próbuję spać dalej.
    Głos rozbrzmiewa ponownie. Daję sobie minutę, by zrozumieć, czy dźwięk nie jest tylko wytworem mojej wyobraźni balansującej na samej krawędzi snu. Ledwo jednak dochodzę do dwudziestu sekund, a donośniejsze już „Althea” całkowicie podrywa mi głowę z poduszki.  
    Podnoszę się z dźwiękiem pękających, zmęczonych kości i od razu przychodzi mi na myśl, że nie powinnam już więcej przekładać porannej rozgrzewki. Udaje mi się pokonać odległość między moim pokojem a sypialnią siostry wyjątkowo szybko.
    - Coś się stało? – szepczę, od razu wychylając się zza drzwi i kończąc wędrówkę na skraju uginającego się pod moim ciężarem łóżka. – Masz całe sześć lat, dzieciaki w twoim wieku dawno śpią o dwudziestej trzeciej.
    - Powiedziała dziewięciolatka – żacha się odrobinę, przez co wybucham cichym śmiechem. Zaraz się opanowuję, nie chcąc obudzić babci, której głęboki oddech, wręcz chrapanie, roznosi się po niedużym domu szybciej niż skrzypienie towarzyszące stopom.
    - Dlaczego mnie wołałaś?
    Na te słowa dziewczynka rozluźnia palce, ukazując w dłoni zęba mlecznego.
    - Jak myślisz, ile za takiego dostanę?
    Cienie jej intensywnych, niebieskich oczów, oświetliła chwilowo poświata ekscytacji. Krzywię się, próbując dociec, co ma na myśli.
    - Ale co masz dostać?
    - Pieniądze.
    - Od kogo? – Nieświadomie wyobrażam sobie rynek, na którym handlują takimi zębami. No przecież coś takiego musi istnieć.
    - Wróżki zębuszki.
    Tłumię śmiech, choć niewyraźne, urwane w połowie prychnięcie może już kwalifikować się do zakłócania ciszy nocnej.
    - Wróżka zębuszka to bujda dla małych dzieci – tłumaczę jej z powagą na twarzy. Choć jej twarz spowija warstwa ciemności, dostrzegam zmarszczki sygnalizujące nic innego, jak głębokie zdziwienie.
    Nie kłamię. Oczywiście, że nie kłamię. Widziałam wróżkę zębuszkę tylko raz i był to czterdziestoletni, tłusty facet odziany w różową, uroczą sukienkę, wrzucony w serial opowiadający o zjawiskach nadprzyrodzonych. Skończyło się na tym, że wyrywał dorosłym zdrowe zęby dla czystego zysku.
    Zdecydowanie powinnam unikać telewizji po dziesiątej.  


***


    Poczułam delikatne szturchnięcie, które w pełni przywróciło mnie do rzeczywistości. Odrzuciłam wszelkie kłęby myśli zakłócających porządek w mojej głowie.
    - Żyjesz, Althea?
    - Tak, tak, przepraszam… zamyśliłam się. – Schowałam niesforne kosmyki włosów za ucho, a na moje usta wprosił się blady uśmiech. – Po prostu sama mam młodszą siostrę. Znam te uczucie. – Spojrzenie zaciekawionych, szarych oczu powędrowało na siostrę Idy, która niemal od razu pobiegła żwawym krokiem do pokoju obok. Odgłosy przebijające ścianę zasugerowały, że właśnie leciała jakaś naprawdę dobra bajka. Musiała być dobra, skoro Daisy biegła tak szybko, jak ja, gdy jestem spóźniona na autobus.
    - Naprawdę? – Ta informacja wywołała promienny uśmiech na twarzy Idy. Pomimo tego wciąż jeszcze widziałam w niej wyraz strachu i przerażenia, który mieszał się ze sobą, ale jednak powoli łagodniał. – W końcu czegoś się o tobie dowiaduje.
    Brawo, odszyfrowałaś jedną z wielu wersów tej skomplikowanej poezji.
    - Gdzie są wasi rodzice? – zagadnęłam, wkraczając wgłąb mieszkania. Ida, jak gdyby nadal się czegoś obawiała, dokładnie zamknęła drzwi. Zanim od nich odeszła, upewniła się, że na pewno nikt nie wtargnie.
    - Na zakupach. – Odetchnęła głośno. – Daisy pewnie nie chciała wyjść.
    Czułam wewnętrzną potrzebę, by zostać w tym mieszkaniu tak długo, jak to konieczne. Dotąd, aż nie stanie się coś złego bądź dojdziemy do wniosku, że Tom blefował. Zatem spędziłyśmy spokojne dwie godziny oparte na komentowaniu bajek, łączeniu imion par bohaterów w jedno, wykłócaniu się na tym, który shipname jest lepszy. I choć nie udało mi się odbyć nieco prywatniejszej konwersacji z Idą, krąg ułożony z trzech osób sprawił, że przynajmniej na moment zapomniałam o całym Bożym świecie, dzieląc z dużo młodszą dziewczynką pierdyland myśli.
    I nagle, w ten niczym niezmącony obraz wdarł się gwałtowny stukot wstrząsający moim ciałem.
    - Cholera, kto to? – Ida wstała z dywanu jak poparzona, a ja, nie chcąc, by sprawdzała to sama, ruszyłam zaraz za nią.
    - Daisy, zostań tutaj – szepnęłam jeszcze do dziewczynki z dużą dozą obaw.
    Tłumiłam w sobie każde przekleństwo, które mogłoby zmusić natarczywego gościa do uspokojenia się. Nikt z nas nawet nie miał z czego wyczytać informacji mówiących o tym, kto znajdował się za drzwiami, aczkolwiek intuicja nie pozostawała mylna. Tom.
    - Daisy, słonko! Pamiętasz mnie? – Oczywiście, że się nie myliłam. Obdarowałam Idę, która zbliżała się już ostrożnie do drzwi, ostrzegawczym spojrzeniem. Mam nadzieję, że nie chcesz, dziewczyno, otwierać. – Mam dla ciebie słodycze, twoje ulubione. Wpuść mnie do środka, to ci je dam.
    - Dzwonię na policję – powiedziałam, ale zdecydowanie zbyt głośno. Głos mężczyzny zawiesił się w gęstym od groźby powietrzu. Cholera, słyszał.
    - Ostrzegam, żadnej policji, bo będzie jeszcze gorzej. – Mogłam wręcz wyczuć psychiczny uśmiech czyniący tę twarz jeszcze bardziej obrzydliwą. Czego można by się spodziewać po tym człowieku?

[Ida?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz