1 wrz 2018

Od Billy'ego Joe cd Althei

                Uśmiechnąłem się lekko. Podszedłem do niej i delikatnie poczochrałem jej włosy, spojrzała na mnie zaskoczona, ale mnie już tam nie było. Kazałem tylko Hannah poczekać tu z Al, ponieważ właśnie wychodziłem na kolejny występ. Tym razem, byłem „prowadzącym” tańczące dzieci, które miały z tego tak samo wielką frajdę co ja. Czułem się jak kilka lat wstecz, kiedy razem z kumplami tańczyliśmy na szkolnych korytarzach, a potem mieliśmy pogadanki z psychologiem i rodzicami.
                - Naprawdę dziękuję za przybycie na dzisiejszy koncert. Właśnie dotarła do mnie informacja, że zebraliśmy prawie pół miliona, to dzięki wam. Jestem wam wszystkim naprawdę wdzięczny za to, co osiągnęliśmy. Dobranoc Avenley River! – Krzyknąłem, schodząc z sceny. Pożegnały mnie piski i krzyki, następnie szybko zebrałem swoje rzeczy. Althea pożegnała się z moją rodziną i ze mną, po czym poszła do domu, a ja wraz z kumplem, pojechaliśmy do mojego domu po rzeczy rodziny. Oskar zawiózł ich do rodzinnej miejscowości, a ja zostałem w mieszkaniu.
                Stwierdziłem, że pasowałoby zabrać się za nową piosenkę, miałem zamiar nagrać kolejny singiel na przestrzeni tygodni. Siedziałem do późnej nocy, pracując nad melodią, zarówno na gitarze jak i na keyboardzie, oraz słowami. Około czwartej rano, zadowolony z postępów, wziąłem prysznic i położyłem się spać. Jednak, długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o wszystkim, co mnie spotkało.  Wypadek, depresja, strach przed ludźmi oraz lekkomyślne popijanie leków wódką na czczo. Westchnąłem, jednocześnie zerkając na swoje przedramiona. Miałem tam tyle blizn, że bez problemu można było policzyć przynajmniej z sto. Udało mi się zasnąć dopiero dwie godziny później. Nie obeszło się jednak bez koszmaru.
Jechałem samochodem, a właściwie ten drugi ja. Ja sam obserwowałem wszystko z boku, wiedziałem co to za moment. Billy z snu zapierdalał ulicą, nie zważając na mokre drogi oraz inne auta, był wkurwiony, bardzo. Zaciskał nerwowo dłonie na kierownicy. Oczy wyrażały wszystko, niezrozumienie, złość, poczucie winny. Światła za szybami były tak rozmazane, jakby były tylko smugami. Było w miarę okej, dopóki coś nie szarpnęło autem. Chwilę potem, wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko.Obserwowałem mój wypadek. Dźwięk klaksonów zaczął się mieszać ze sobą, odgłos rozrywanej i gniecionej stali, oraz widok mnie samego uderzającego w kierownicę. A potem była ciemność. Sen się skończył. Przed oczami mignęła mi jeszcze tylko przerażona twarz Althei i Harry’ego.
                Obudziłem się zalany potem, podnosząc się szybko do pozycji siedzącej. Było wcześnie, słońce było jeszcze nisko na niebie, spojrzałem na telefon. Ósma rano. Oddychałem szybko, kładąc się na poduszkę. Przejechałem dłonią po twarzy.
                - Ogarnij się Billy, było minęło. Nie ma co rozpamiętywać. – Powiedziałem sam do siebie, wstając i idąc do łazienki, gdzie umyłem twarz zimną wodą, a następnie ziewając poszedłem do kuchni aby zjeść śniadanie. Niezbyt chciało mi się gotować, więc tylko zadzwoniłem do restauracji obok, po pół godziny jedzenie wjechało do mojego mieszkania. Zadowolony, usiadłem na kanapie, z kubkiem kawy, włączyłem telewizor. Jak mogłem się spodziewać, gadali o wczorajszym koncercie. Zdjęcia na których tańczyłem z dziećmi, czy kiedy śpiewałem z siostrą. Pogłośniłem.
                - Wczorajszego dnia, nasza gwiazda – Billy Joe Moliere, wkroczył znów do świata muzyki z wielkim rozmachem. Wraz z swoją siostrą, wzruszył cały tłum obecny na koncercie, śpiewając niesamowitą piosenkę o tęsknocie i więzi między nimi. Czy problemy piosenkarza poszły w niepamięć?
                - Tak. Przynajmniej mam taką nadzieję – Powiedziałem sam do siebie, wyłączając telewizor, oraz odkładając naczynia na wózek, zadzwoniłem do obsługi. Po chwili już nie było ani wózka, ani ich, ani talerzy. Zadowolony z siebie, przebrałem się w czarne dresy, białą, luźną koszulkę, po czym znów zasiadłem do piosenki.
                W chwili kiedy zaczynałem grać to co już mam, ktoś zapukał do drzwi. Zostawiłem wszystko na kanapie, i podszedłem do drzwi aby otworzyć. Moim oczom ukazała się Althea z szerokim uśmiechem.
                - Al? Ciągle mnie zaskakujesz przychodząc. Wejdź – Wpuściłem dziewczynę do środka. Rozejrzała się, widocznie zadowolona – Nie ma już butelek, nie ma już talerzy, okna odsłonięte. Nie ma też starej, jebiącej i chodzącej pizzy pod moim łóżkiem – Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem, marszcząc brwi. Ja sam tylko zaśmiałem się głośno.
                - Wpadłam zobaczyć, jak masz się po koncercie. Wiesz, tyle ludzi – Poszła za mną do salonu, a kiedy zobaczyła stertę papierów, uniosła jedną brew.
                - Jest okej, co prawda trochę przeraził mnie taki tłum. Odzwyczaiłem się. – Przeskoczyłem przez oparcie kanapy, wywołując przy tym westchnienie u Althei, jednocześnie łapiąc za długopis, aby poprawić literówkę w tekście.
                - Co robisz? – Powiedziała, odsuwając latające kartki i siadając obok mnie. Starała się popatrzeć mi przez ramię, jednak szybko spojrzałem na nią, dobre wiedząc, że wtedy się odsunie. – Ej, to ni fair – Zaprotestowała, jednak cały czas się uśmiechała.
                - Pracuję nad nową piosenką. I muszę sprawdzić jak brzmi melodia z słowami. Więc, dobrze się składa, że przyszłaś. Ocenisz – Uśmiechnąłem się łobuzersko – Dalej mam drobną blokadę podczas pisania. Siedziałem do czwartej, aby to jakoś brzmiało, choć i tak nie jestem przekonany.
                - Więc na co czekasz? Śpiewał Billy Joe – Usiała wygodniej na kanapie, opierając się jedną ręką o oparcie mebla. Zaśmiałem się lekko, a ona dołączyła. Złapałem za gitarę, po czym odwróciłem się, aby móc spojrzeć w twarz Althei, aby doskonale widzieć jej reakcję. Uderzyłem w struny.

„Kochanie Piękne oczy masz, 
czy mi dasz, spojrzeć na nie,
za tobą w ogień skocze,
czy mi dasz,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,

Gdy ja spotkałem, nie uwierzyłem,
jest taka piękna,
aż zaniemówiłem,
z tobą chciałbym, spędzać każdy czas,
powiedz czy mi szansę dasz,

Kochanie Piękne oczy masz, 
czy mi dasz, spojrzeć na nie,
za tobą w ogień skocze,
czy mi dasz,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,

Dziewczyno piękna, dziewczyno miła,
moim marzniem – byś się przytuliła,
z tobą każda chwila, ważna jest,
proszę zróbmy mały test

                Kiedy skończyłem, nie mogłem nic wyczytać z twarzy dziewczyny. Wpatrywała się we mnie z delikatnym uśmiechem, a ja tak naprawdę nie rozumiałem jej reakcji. Wydawała się, nawet wzruszona. Odstawiłem gitarę, po czym pomachałem dłonią przed twarzą dziewczyny.
                - Halo! Ziemia wzywa, Althea wracaj na ziemię – Dziewczyna drgnęła – Co jest, ducha zauważyłaś ? Co myślisz o piosence? Mi osobiście czegoś w niej brakuje, nie wiem czego. Jednak, nie wydaje mi się być taka jak inne, zawsze wkładałem całe serce w teksty, ale teraz, niezbyt mogłem. Więc, co myślisz?

Althea?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz