7 wrz 2018

Od Eugene cd Nivana

Spojrzał na mnie.
Świat się zatrzymał, tempo działań wszelakich nagle zaniknęło, zupełne przeciwieństwo dla mojego serca, które nagle zaczęło wybijać szalony rytm, wariować i gnać, popędzając przy okazji krew do agresywniejszego lawirowania w ciasnych tętnicach i żyłach.
Gula w gardle pojawiła się znikąd, a gdy drugie ciało leniwie zaczęło się do mnie zbliżać, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Chęć odsunięcia się nie mogła zostać spełniona, spojrzenie przykuło mnie do podłoża, przykleiło podeszwy moich butów do posadzki, zawiesiło na moich ramionach obciążniki, cholera wie co innego i reszta podobnych porównań. Po prostu skończyłem z otwartą paszczą, szokiem wymalowanym na twarzy i jego zapachem wirującym w nozdrzach, gdy stanął tuż przy mnie, wychylając zieloną butelkę z piwem. Usta przy gwincie i szkło przy nosie nie przeszkadzało mu w tym, by móc spokojnie zerknąć na mnie jednym okiem, marszcząc przy okazji czoło, a chwilę później oblizując zmoczone alkoholem wargi.
Dziwne uczucie nagle puściło, a stopy mimowolnie wykonały jeden krótki ruch, pokonując ostatnią dzielącą nas przerwę.
— Była naprawdę ciekawa — mruknąłem, zadzierając lekko nosa i zerkając na wyższego o te kilka centymetrów mężczyznę. W odpowiedzi otrzymałem wzruszenie ramionami i niezmienny, kamienny wyraz twarzy. Jedyne co go zdradzało, to oczyska, z których szło czytać jak z otwartej księgi, nawet jeśli było się dla niego osobą całkowicie nieznajomą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz