31 sie 2018

Od Aarona CD. Odette

            Rozsiadłem się wygodnie w miękkim, skórzanym fotelu i upiłem spory łyk wina, zerkając z pewnym siebie uśmiechem na siedzącą przy mnie studentkę, która najwyraźniej była nieco skrępowana całą tą sytuacją.
— Masz jakieś zainteresowania oprócz pracy? — zapytała, lustrując mnie swymi zielonymi oczyma, po czym wzięła w dłoń kieliszek, oczekując na moją odpowiedź.
Muszę przyznać, że ciekawość dziewczyny wywołała u mnie delikatny uśmiech. W końcu poczułem powiew świeżości, gdyż wreszcie ktoś zadał mi inne pytanie, niż klasyczne : ”W jaki sposób osiągnął pan sukces w tak młodym wieku?” albo „Ile pan zarabia?”. Na te pytania, odpowiedzi znałem już na pamięć. Teraz pierwszy raz od dłuższego czasu mogłem opowiedzieć coś o sobie i choć na moment stać się zwykłym, beztroskim człowiekiem, a nie oficjalnym Aaronem Brownem, o którym ludzie chcą znać tylko zawodowe szczegóły.
Wreszcie mogłem się otworzyć i opowiedzieć o sobie, nie nawiązując do firmy.
— No cóż, brak czasu daje się we znaki, więc rozwijanie moich zainteresowań zeszło na dużo dalszy plan. Kilka lat temu, kiedy tempo mojego życia było znacznie wolniejsze, kochałem sport i muszę przyznać, ciągle mam tego bakcyla, mimo upływu czasu. — odłożyłem na stół pusty kieliszek, po czym przeczesałem palcami oklapniętą już nieco grzywkę. — A ty? — chwyciłem butelkę i uzupełniłem naczynie, nie spuszczając wzroku z Odette.
— W dzieciństwie chciałam zostać aktorką, jednak teraz fascynuje mnie biologia, a dokładniej zwierzęta.
— O proszę. Ja nigdy nie przepadałem za zwierzętami. — zaśmiałem się dźwięcznie, kiedy przypomniałem sobie, jak w młodości krzywiłem się na widok jakiegokolwiek czworonoga wałęsającego się natarczywie pomiędzy moimi nogami.
Z lekkim rozkojarzeniem przysunąłem się do stołu i zabrałem się do jedzenia zamówionej przeze mnie lasagne, która wyglądała wyjątkowo apetycznie. Gdy chwyciłem sztućce, dziewczyna zrobiła to samo i zabrała się za konsumpcję swojego posiłku. Wymieniliśmy się życzliwymi uśmiechami i jedliśmy powoli, co jakiś czas sięgając po kieliszek.
— Słyszałam, że masz brata. — odparła, odsuwając od siebie pusty talerz.
Na te słowa z trudem przełknąłem ostatni kęs jedzenia i omal się nie zadławiłem.
Z lekkim roztargnieniem uniosłem swój zdezorientowany wzrok na kobietę i podrapałem się nieśmiało po zaroście.
— Tak, to prawda. — odpowiedziałem, w duszy licząc na to, aby głębiej nie wnikać w ten temat. Po co miałbym wyłaniać na światło dzienne brudy mojej niezbyt idealnej rodziny?
— Jak ma na imię? — zapytała, oszałamiająco się uśmiechając, po czym oparła głowę na dłoniach i przyglądała mi się ze sporym zaciekawieniem w oczach.
— Noah.
— Nie słyszałam, żeby ktoś taki pracował w firmie Brown Inc… — zmarszczyła brwi, wyraźnie się zastanawiając. Niestety, przyszła najwyższa pora, aby zmienić temat i odciągnąć bystrą dziewczynę od ciekawskiego rozkopywania faktów z mojej przeszłości. Nie przyszła na to pora. Zresztą, wątpię, że kiedykolwiek nadejdzie, gdyż nikomu nie zdradzam szczegółów dotyczących Noah.
Zwróciłem swój wzrok w kierunku zacienionego już kącika lokalu, w którym tańczyło kilka osób, w rytm jakiejś powolnej, aczkolwiek przyjemnej dla ucha melodyjki.
Zatańczymy? — uśmiechnąłem się szeroko, po czym tak jak miałem w zwyczaju, poprawiłem swój błękitny krawat w oczekiwaniu na odpowiedź. 

Odette?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz