28 sie 2018

Od Lucii C.D Althea - zadanie #2

    Po wielu godzinach czekania, w końcu dostałyśmy swoją upragnioną nagrodę. Znaczy moją. Po Alt widać było, że boi się tej maszyny jak cholera. W pewnym momencie chciałam zrezygnować specjalnie dla niej, lecz ona się upierała i sama popchnęła się w kierunku tego “szaleństwa”. Przez chwilę myślałam, że to tylko dlatego, by nie być gorszą od ojca. On na tym ze mną był, ona natomiast nie. Miałam wrażenie, że kieruje nią zazdrość, ale szybko wyrzuciłam to, jak i poprzednią myśl z głowy. Chciałam z nią spędzić zajebiście czas, a nie dręczyć się tym wszystkim.
     - Chodź Al! - krzyknęłam szczęśliwa, ciągnąc ją za sobą do przodu. Nawet jakby nie chciała, to ja bym ją siłą tam wciągnęła. Co z tego, że proponowałam jej przejście do innego stoiska. Niestety, klamka już zapadła. Dziewczyna widocznie nie potrafiła się pogodzić z tą myślą i cały czas patrzyła na mnie przestraszona. - Spokojnie, wytulam cię, gdy już tam wejdziemy - powiedziałam z uśmiechem, chcąc dodać jej otuchy. Ta tylko mruknęła coś cicho pod nosem i ruszyła za mną. Jej kroki były pewniejsze niż wcześniej, z czego byłam zadowolona.
    Szybko wsiadłam do jednego wagonika i poklepałam na miejsce obok siebie, wyszczerzając się. Dziewczyna patrzyła na moją rękę ze strachem, ale po chwili w końcu się przełamała i pod moim wpływem i tego, że kolejka powoli poruszała się do przodu, szybko zajęła swoje miejsce.
     - Umrę - oznajmiła lekko drżącym głosem.
    Zaśmiałam się.
     - Sranie w banie, trzęsiesz się bardziej niż Duch podczas burzy - zauważyłam i poklepałam ją po ramieniu, gdy nasz wagonik powoli zmierzał ku górze. Tak. Duch bał się burzy jak cholera. Gdy tylko zobaczył błysk i usłyszał grzmot, zakopywał się w moją kołdrę, cicho skomląc. Czasami zdarzały się nawet momenty, kiedy chciał wejść razem ze mną do jednej koszuli. Raz się udało. Nie moja wina, że koszule, w których śpię, są o wiele większe ode mnie.
    Kobieta złapała mnie za rękę, gdy usłyszała skrzypienie.
     - Miałaś mnie wytulać do cholery jasnej. - Myślałam, że zaraz oczy wyjdą jej z orbit. Zaśmiałam się cicho i objęłam ją mocno, wtulając w swoją pierś. Poklepałam ją lekko po pleckach i wpatrzyłam się w widok zachodzącego słońca na horyzoncie. Pomarańcz nieba i ostatnie promienie słońca, skąpały niewielki las i parę domów przed sobą.
    Uśmiechnęłam się pod nosem i szturchnęłam lekko Al, wskazując jej w tamtym kierunku.
     - Misia, patrz.
    Dziewczyna jak na zawołanie podniosła lekko wzrok i zaczęła się wgapiać w ten widok, a jej usta lekko otworzyły się z wrażenia. Widziałam, jak jej oczy syciły się tym widokiem, póki mogły. Uśmiechnęłam się na jej reakcję i delikatnie pogłaskałam po głowie.
     - Gdy byłam tu z ojcem, nie było takich widoków - szepnęłam, by chwilę później ujrzeć w jej oczach błysk satysfakcji. Nie kłamałam, mówiąc jej to. Z ojcem byłam tu tylko w dzień, a nie podczas zachodu słońca, tak jak z Al. Poza tym z nim to nie to samo co z siostrą, która opiekowała się tobą przez większą część twojego życia. Wspierała, troszczyła się i wpajała najważniejsze wartości, których sama się nauczyła w ciągu swojego życia. Czasami nie mogłam się nadziwić tego, jaka ona jest silna. Tyle dla mnie zrobiła, tyle poświęciła… Zwykłe “dziękuje” nie wystarczy. Nie można wyrazić tego słowami ani czynami. Tego, jak bardzo jestem jej wdzięczna za wszystko i jak bardzo ją kocham. Alt jest jedyna w swoim rodzaju i nic nie jest w stanie tego zastąpić.
    Nim się obejrzałam, już musiałyśmy wyjść z wagonika i obrać sobie na cel następną atrakcję. Złapałam kobietę za rękę mocno i od razu zauważyłam nasz następny cel. A raczej wielgachnego misia pandę. Muszę ją mieć.
    Pociągnęłam Al delikatnie za ramię i wskazałam w kierunku budki, z której wystawała wesoła mordka pluszaka.
     - Chodźmy tam, ja chce tamtego misiaka - powiedziałam to z takim entuzjazmem w głosie, jak nigdy. Nie czekałam w sumie nawet na jej odpowiedź i od razu wyprułam w stronę stoiska. Strącanie puszek - łatwizna.
    Al zmarszczyła brwi.
     - Okej, ale ty rzucasz, ja mam dwie lewe ręce - zaśmiała się cicho i poszła za mną jak posłuszny piesek. - Jaką nagrodę już sobie upatrzyłaś?
    Wskazałam jej na miśka, wiszącego dokładnie na samej górze i wyszeptałam ciche “on musi być mój”, na co moja siostra zareagowała śmiechem i poklepała mnie po głowie.
     - Będzie twój - powiedziała pewnie.
    Wyjrzałam zza pana przede mną na resztę kolejki. Ona wcale nie była lepsza niż ta do diabelskiego młyna. Możliwe nawet, że były identyczne. Ludzi od cholery, że aż nie ma czym oddychać. W sumie, czego ja się spodziewałam? Wiadomo, takie coś zdarza się raz na parę lat i zawsze trzeba skorzystać z okazji, bo może to już nam się nie przytrafić.
    Kolejka ciągnęła się jak krew z nosa, a może nawet i gorzej. Westchnęłam cicho, gdy dopiero po jakimś kwadransie ruszyłyśmy się do przodu. Ludzi zostawali na dwie, trzy tury. Jeden facet nawet rzucał 10 razy z rzędu i za żadnym nie trafił. Nie dziwota, widać było, że ewidentnie wcześniej nie żałował sobie alkoholu i pewnie parę godzin wcześniej wlewał go w siebie litrami.
    Nawet nie wiecie, jaki uśmiech rozkwitł na mojej twarzy, gdy w końcu znalazłyśmy się na początku kolejki. To już! Wygram swojego miśka! Ale zaraz… Nie było go tam, gdzie wisiał wcześniej… Nie było już żadnego miśka. Skończyły się? Niemożliwe! Może ktoś je ukradł? Chociaż… kto by się odważył to zrobić w miejscu, ciągle tętniącym życiem. Wszędzie można było dostrzec ludzi. Gdzie by nie spojrzeć, wszędzie jakaś twarz, czy to człowieka dorosłego, starego, czy też dziecka. Lecz ludzie mnie w tej chwili zbytnio nie interesowali. Zacisnęłam dłoń na ręce Alt i warknęłam pod nosem, gdy zobaczyłam, jak kobieta zamyka budkę. I kolejne godziny czekania poszły jak krew w piach! Czemu?! Jak ta babeczka mogła mi to zrobić. W sumie… Al znowu mogłaby kogoś okłamać, że wyszłam na zwolnienie ze szpitala. Może bym coś za to dostała? … Nie. Nie jestem takim okropnym człowiekiem.
     - Zaraz się pochlastam - wyszeptałam to Al do ucha i patrzyłam w każdą stronę, zastanawiając się i dopatrując tej charakterystycznie ubranej kobiety w tłumie.
    W końcu ją zobaczyłam. Szła z moim ukochanym miśkiem w rękach, a jej śniadą twarz zdobił piękny, szeroki uśmiech. Tak! Będę mogła go wygrać! Dobrze, że jestem pierwsza w kolejce.
    Gdy właścicielka stoiska do otworzyła, ja momentalnie podeszłam i złapałam w moje łapki dokładnie trzy piłeczki, a Al już zbierała się do wyciągnięcia pięciu avarów z portfela. Kobieta natomiast pokręciła szybko głową i kazała schować mojej siostrze pieniądze do portfela, a mi pozwoliła rzucać. Nie potrzebowałam nawet trzech piłeczek, by zbić wszystkie puszki, za pierwszym razem zbiłam już trzy, a za drugim drugie tyle. Zaśmiałam się w głos i zatarłam rączki, otrzymując w nagrodę moją wielką pandę.
     - Słyszałam, że wyszłaś na przepustkę ze szpitala, więc nie chciałam, żebyś płaciła - uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja odwzajemniłam to, momentalnie przypominając sobie kłamstwo mojej siostry, użyte na klaunie z poprzedniej kolejki.
    O cholera.


< Alti? Misiaku c: >

+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz