24 sie 2018

OD Lucii C.D Charlie

    Kolejne promienie słońca, wpadające przez okno do pomieszczenia i zwiastując nadejście poranku, obudziły mnie wręcz natychmiastowo. Przetarłam powieki wierzchem dłoni i obróciłam się na drugi bok, nie chcąc przyjąć do swojej świadomości, iż nastał nowy dzień. Jednak z mojego marzenia wyrwał mnie głośny dźwięk budzika, który był w stanie obudzić nawet mojego psa, śpiącego w pokoju obok. Wyłączyłam go szybko i powoli podniosłam się do siadu, ziewając przeciągle. Nadszedł kolejny, zwykły, szary dzień. Codziennej rutynie czas stać się zadość.
    Ogarnęłam się, zrobiłam sobie śniadanie, nakarmiłam psa i wykonałam jeszcze wiele, wiele innych czynności, które robi się rano. Czym prędzej spakowałam resztę potrzebnych mi rzeczy do szkoły i wybiegłam z mieszkania w pośpiechu, nie zwracając uwagę na to, że ubrałam na stopy dwie różne pary skarpet. No cóż, zdarza się nawet najlepszym.
    Dzień w szkole mijał mi jak zawsze, mnóstwo pisania, konwersacje z moim katechetą na bardzo interesujące tematy takie jak między innymi homoseksualizm, jeszcze więcej pisania, wzory matematyczne, kolejna tura pisania. Pisanie, pisanie i jeszcze raz pisanie. Śmiało można było powiedzieć, że moją ręką już umierała i ledwo co trzymałam w niej moje książki. Nie tylko ja tak miałam. Było też parę osób znajdujących się w takiej sytuacji i na pewno byli to ci, którzy rzeczywiście coś pisali w swoich zeszytach. Tak tu już było. W tym budynku roiło się od dziewczyn, nie spuszczających wzroku ze swoich nowiutkich telefonów. Od chłopców, którzy nie kryli się w ogóle z tym, że oglądają pornosy na każdym kroku. Z tego gimnazjum z chwili na chwilę robiła się coraz to większa kpina. Takie osoby jak ja, w pewnym sensie kujony, albo inne szare myszki nie były tu traktowane dobrze. Nie byłam wyjątkiem, tylko mnie jakoś tak częściej unikali, potrafiłam się wtapiać w tło i w tej szkole była to całkiem przydatna sztuka.
    Schowałam podręczniki do swojej torby i zarzuciłam ją sobie na ramię, idąc dalej wzdłuż korytarza. Umiejętnie omijałam wszystkie lalunie, by tylko nie zwróciły na mnie uwagi, dopóki nie doszłam do swojego ulubionego miejsca siedzącego, niedaleko szkolnego sklepiku. Zawsze siadałam na podłodze i nie ruszałam nawet ławki, która była niedaleko obok, bo już chwilę później usłyszałabym takie wieśniackie odzywki, jak: to nie dla plebsu, bydło ma miejsce gdzie indziej. Zdążyłam już do tego przywyknąć, ale żeby ludzie tak totalnie schodzili na psy… nie urażając oczywiście tych pięknych zwierząt.
    Usiadłam na moim odwiecznym miejscu, tuż obok dziewczyny w kolorowych włosach. Pierwszy raz ją tu widziałam… a może chodziła tutaj cały czas, tylko nigdy jej nie zauważyłam? Ale… jak mogłabym nie zauważyć tej rzucającej się w oczy czupryny? Nie wiem, ja jestem do wszystkiego zdolna.
     - Hej - przywitałam się cicho. Przydałoby mi się mieć jakichś znajomych i byłam na dobrej drodze. - Jestem Lucia. - Podałam jej dłoń z uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie na samym początku zdezorientowana, a dopiero chwilę później nieśmiało uścisnęła moją rękę.
     - Charlie. - Uśmiechnęła się do mnie nieznacznie i wzięła ostatni gryz swojej kanapki, chowając ją do swojego plecaka. Zrobiła to akurat wtedy, gdy wyciągnęłam z torby małą paczkę ciasteczek. Były tanie, na promocji, więc pomyślałam, że mogę sobie na nie pozwolić. Otworzyłam je powoli i podsunęłam dziewczynie opakowanie ciasteczek pod nos, z pytaniem:
     - Chcesz jednego?
    Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, na korytarzu zrobił się zgiełk. Widziałam, jak jeden z chłopaków z mojej klasy ciągnie innego, chyba o dwa lata od siebie młodszego za kołnierz, prosto do łazienki. Większość osób wokół zaczęła go dopingować. Nie wiem, jak do tego doszło i co musiał tamten dzieciak zrobić, żeby zostać tak potraktowanym. Pewnie była to kolejna błahostka, którą Finn uznał za obrazę stanu i musiał go ukarać, bo jakżeby inaczej?



< Charlie? Odpisz za rok, jeśli chcesz XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz