25 sie 2018

Od Katfrin CD. Carlo

Co ty do chuja pana zrobiłaś Kat. Brawo. No cudownie wręcz. Zajebiście. Ciekawe jak ja mam się z tego wyplątać. Jestem tego bardzo ciekawa. Siedziałam dalej na tarasie kiedy nie przyszły do mnie psy prosząc o kolacje. Leżały wpatrzone we mnie. Para wielkich wlepionych oczu spowodowała, że westchnęłam i ociężale wstałam z fotelu i skierowałam się bardzo powoli w stronę kuchni. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam jakby niechęć do siebie. Do swoich czynów. Do tego, że popełniłam błąd okłamując go. Wiedziałam, że z jednej strony może to spowoduje, że zacznie szanować chociaż w małym stopniu kobiety. Jednak obawiałam się, że to źle wpłynie na mnie. Że zacznę się w to wdrażać, że to ja zacznę być taka... wredną? Kurwa Kat ty jesteś wredna. Westchnęłam po raz kolejny, a kiedy już dotarłam do kuchni sięgnęłam po puszki dla psów, otworzyłam je i jak zawsze musiałam się ubrudzić tą pierdoloną galaretą. Fuu... umyłam ręce z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, sięgnęłam wreszcie po miski dla zwierząt i wyłożyłam im jedzenie. Pogłaskałam ich pyszczki i pozwoliłam spokojnie zjeść. Spojrzałam na zegarem wiszący na ścianie, który wskazywał już dwudziestą trzecią czterdzieści pięć. Miałam ochotę na jazdę. Czemu zawsze gdy mam jakieś rozkminy uwielbiam jazdę konną? Któż wie. Mimo pory jaka mnie naszła spojrzałam na swój strój. Jeansy nie były dobrym pomysłem na ten sport dlatego skierowałam się do swojego pokoju gdzie szybko się przebrałam w wygodniejsze ubrania i od razu wyszłam na dwór kierując się do stajni. W czasie drogi włączyłam światło na ujeżdżali. Skierowałam się do stajni i tak wybrałam konia fryzyjskiego o imieniu Xavier, który jest już bardzo długo w stajni. Ogier ma już dziesięć lat, jest wspaniałym skoczkiem, którego wręcz kocham. Wyprowadziłam go z boksu, był chyba niezadowolony z powodu iż pewnie już przysypiał.
- Wybacz kochanie - powiedziałam i poklepałam go po szyi uśmiechając się. Sięgnęłam po jego szczotki i zaczęłam go czyścić.
- Dziś na oklep, wiem, że się cieszysz - mówiłam do konia zapominając o niedawnym wydarzeniu jakie miało miejsce.
~~~~**~~~
- Katfrin Victoria Salvadore, proszę do mnie - usłyszałam nad głową głos mojej znajomej. Uniosłam spojrzenie znak biurka i spojrzałam w jej oczy z lekkim zmęczeniem.
- Dzwoniłam do ciebie wczoraj, nie odbierałaś, coś się stało? - zapytała, a ja pokręciłam głową.
- Padł mi telefon, dopiero rano to zobaczyłam - odpowiedziałam, a ona zmarszczyła czoło jakby mi nie wierzyła. Tak bo jestem taką idealistką, że u mnie wszystko musi być pięknie ułożone, ale to nie znaczy, że zawsze muszę mieć wszystko naładowane. No przepraszam bardzo.
- Okey, chciałam spytać czy może nie chcesz odwiedzić nas w nowym domu - powiedziała i wzruszyła ramionami jakby niewzruszona, jednak widać było, że zaraz dziewczyna wybuchnie szczęściem. Odłożyłam długopis na biurko i złożyłam ręce opierając na nie swoją brodą. Uśmiechnęłam się lekko przez co dziewczyna odwzajemniła mój gest, a w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Wreszcie mieszkacie z Jonem we dwoje? - zapytałam, a ona skinęła i wyszczerzyła się jeszcze bardziej.
- To dobrze, zasługujecie na to - powiedziałam w tym samym momencie co zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem po niego i przeciągnęłam zieloną słuchawkę po urządzeniu w bok. Przyłożyłam go do ucha i oparłam o ramię sięgając po długopis.|
- Tak? - zapytałam.
- Hey, chciałbyś może dziś iść na tą kawę? - usłyszałam głos Carlo w telefonie.
- Kończę o siedemnastej. Może więc być siedemnasta trzydzieści w kawiarni obok parku? - zapytałam pisząc w notesie informacje dla rekrutów.
- Niech będzie - odpowiedział i pożegnał się na co jedynie mruknęłam ciche "do zobaczenia" zajęta swoją wspaniałą przemową.
- Czyżby randka? - zapytała Adel. Wywróciłam oczami i westchnęłam.
- Dłuższa historia, ale wpierdoliłam się w nie małe gówno - powiedziałam i zamknęłam powieki chcąc by moje oczy miały chwilę przerwy.
- Jak zawsze Kat. Masz po prostu do tego dar. Pakowanie się w kłopoty to twoja działka. Pamiętam jak raz trafiłam z tobą na typka, który chciał się tobie oświadczyć i obrzygał ci buty - rzekła, a ja otworzyłam oczy by spojrzeć jak dziewczyna zadrżała z obrzydzenia.
- Nie musiałaś mi tego przypominać - odpowiedziałam, a ona wyszczerzyła się do mnie jedynie i zajęła się pisaniem swojego raportu, który także na mnie czekał. Wspaniale.
~~~~**~~~
Kiedy skończyłam pracę była szesnasta dziesięć przez co musiałam się pospieszyć inaczej nie zdążę. Wychodziłam z budynku mając w buzi kawałek słodkiej bułki, która była moim śniadaniem. Kat cudownie się odżywiasz. Bosko wręcz. Podeszłam do swojego motoru i przełykając ostatni kęs założyłam kast. Wsiadłam na maszynę i odpaliłam ją kluczykami, które miałam w kieszeni. Wyjechałam na ulicę i włączyłam się w ruch obserwując czujnie drogę przede mną. Kiedy dojechałam na miejsce dwie minuty przed czasem byłam z siebie bardzo zadowolona. Bardzo nie lubiłam się spóźniać. A co dopiero gdy jeszcze ktoś się spóźni... miej go panie Boże w opiece i w obronie... tak lepiej go broń. Weszłam do kawiarki i od razu spostrzegłam siedzącego przy oknie Carlo, który właśnie dostał menu od kelnerki. Podeszłam do chłopaka i usiadłam naprzeciwko niego.
- Hey - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.

Carlo? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz