26 sie 2018

Od Daniela CD. Ida

            Po powrocie do domu ułożyłem się wygodnie na łóżku i oparłem kule o szafkę nocną. Nie mówiłem tego nikomu, ale straszliwie cierpiałem, nie tylko fizycznie, gdy ból nogi promieniował, wręcz wyciskając ze mnie łzy, ale niestety również na płaszczyźnie psychicznej. Moje myśli mimowolnie uciekały w stronę tych wszystkich wydarzeń, które działy się tak niedawno. Na moją głowę wylała się kolejna fala zmartwień, obaw i rozmyślań. Wiedziałem, że mafia nie odpuści i będzie chciała odwetu. Bałem się, że znów będę postawiony w sytuacji, w której będę musiał wybierać między sobą, a Idą. Dostałem od losu prezent w postaci życia, więc nie mogę go zmarnować i pozwolić na to, aby niebezpieczeństwo znów zapukało do moich drzwi. Postanowiłem, że w najbliższym czasie udam się na komisariat i złożę zeznania w tej sprawie, zdradzając policjantom kryjówkę bandziorów. Chciałem czym prędzej zakończyć ten koszmar i powrócić do starych, beztroskich czasów, w których mogłem żyć bez strachu, że ktoś tylko czeka na moje potknięcie, aby odebrać mi życie. Z moich zawiłych i dołujących rozmyślań wyrwała mnie Ida, która właśnie weszła do mojej sypialni, owinięta jasnym ręcznikiem. 
O w mordę. 
— Mogę pożyczyć coś od ciebie na przebranie? — przybliżyła się do szafy, przytrzymując zsuwający się ręcznik. — Jeszcze umyję zęby i będziesz mógł iść. 
— Jasne. — momentalnie zerwałem się z łóżka i skrzywiłem się, gdy poczułem silny ból przechodzący przez całą moją nogę. 
— Usiądź Daniel. Nie wysilaj się. — chwyciła mnie za ramię i obdarowała zatroskanym spojrzeniem. 
— Spokojnie, nie jestem z porcelany. — zwinnie wstałem i chwyciłem leżące obok kule. Każdy samodzielny ruch był dla mnie prawdziwą wygraną i sprawiał, że czułem się tak, jakbym właśnie zdobył jakiś wysoki szczyt lub dokonał czegoś niezwykłego. Odsunąłem drzwiczki szafy, a na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. — Bierz, co chcesz. Co moje to i twoje. — oparłem się o ścianę i z zadowoleniem patrzyłem, jak dziewczyna grzebie w szafie i szuka dla siebie ciuchów, z lekkim zamyśleniem wymalowanym na twarzy. Nie dało się nie zauważyć, że jej ręcznik zsunął się nieco niżej, odsłaniając znaczną część pleców, od których mój wzrok nie chciał się oderwać. Cicho westchnąłem, po czym ruszyłem w kierunku dziewczyny, zatrzymując się tuż za nią i mocno obejmując jej kształtne biodra oraz rzucając kule na podłogę. Ida momentalnie się wyprostowała, zamierając w bezruchu, a ja z szelmowskim uśmiechem na twarzy obdarowywałem pocałunkami jej kark i plecy. — Jeżeli chcesz, mogę pomóc znaleźć ci jakiś strój…— wymamrotałem niewinnie, a po chwili przywarłem wargami do jej ramion. Stanie bez kul nie było dobrym pomysłem, gdyż po chwili odczułem przeszywający, pulsujący ból, który rozlewał się po całym moim udzie, coraz bardziej się nasilając. 
— Jaki na przykład? — wzdrygnęła się lekko, gdy musnąłem jej ucha. 
— Hmm… — zastanowiłem się przez moment, a mój wzrok mimowolnie powędrował w kierunku powieszonych ubrań. — To jest coś dla ciebie. — sięgnąłem po jedną z eleganckich, bawełnianych koszul, a moja twarz lekko się zaczerwieniła. 
— No dobrze… — odwróciła się w moją stronę, a na jej twarzy zagościł flirciarski uśmieszek. Momentalnie wzmocniłem uścisk i przyciągnąłem dziewczynę do siebie tak, że dzieliły nas milimetry. 
— Nie mogę się doczekać, aż cię w tym zobaczę. — mruknąłem do jej ucha, gładząc ręką jej zasłonięte ręcznikiem biodra. 
Dziewczyna obdarowała mnie niezwykłym pocałunkiem, po czym udała się w kierunku łazienki, machając koszulą. 
Kiedy wyszła z sypialni, momentalnie wydałem z siebie cichy syk i usiadłem na łóżku, a mój wzrok utkwił w urokliwym widoczku, który rozciągał się z okna.
                                                                             * 
— Daniel! Przesyłka do ciebie! — usłyszałem głośny krzyk Carlo. 
Z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. Chwyciłem kule i powoli zszedłem ze schodów, z bólem pokonując kolejne stopnie. 
Kiedy wreszcie pokonałem tę męczącą trasę, zobaczyłem leżący na stole list. Zapewne od rodziców. Swoją drogą, dawno ich nie odwiedzałem. 
Chwyciłem kopertę i udałem się w drogę powrotną do sypialni, jednak ból nasilił się do tego stopnia, że musiałem zatrzymać się w połowie schodów. Z lekkim grymasem oparłem się o balustradę i otworzyłem list, którego nadawca o dziwo był mi nieznany, po czym wyjąłem kartkę i ujrzałem na niej nieco niewyraźny napis: Życie za życie. Moje serce zaczęło łopotać niczym spłoszony ptak, dłonie zadrżały, a nogi ugięły się pode mną, odmawiając posłuszeństwa. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, zdałem obie sprawę, że spadam. Po krótkim, aczkolwiek bolesnym turlaniu się po kolejnych stopniach, z hukiem wylądowałem na podłodze.


Ida?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz