26 sie 2018

Od Nivana cd Antoniego

Uśmiechnął się. Słabo i jak sierotka Marysia, ale się uśmiechnął. Do tego w moją stronę, jakby wszystko, co właśnie się wydarzyło, nie miało tak właściwie miejsca.
Ale i tak pozostała wyrwa w sercu, a między nami zapadł się chyba grunt, bo kanion, który nas dzielił, sprawiał, że nie byłem w stanie wyraźnie go dostrzec.
— Wiesz, że nie lubię tego imienia, przynajmniej nie pełne i wolę moje drugie, Niv. Jakkolwiek to nie zabrzmi, przeprosiny przyjęte, ale nie licz jeszcze na żadne przywileje z mojej strony, co to, to nie. — Chcesz zapalić? — spytał, gdy wyciągnął razem z paczuszką różową zapalniczkę. Nie przyjmowałem pudełka. Jak bardzo nieoakleyowo to zabrzmi, nie miałem najmniejszej ochoty zatruwać płuca. Wystarczało, że moje myśli zaczynały leniwie gnić i jeszcze bardziej zagracać nieuporządkowane szufladki we łbie.
Czasami chciałem tam wejść i zobaczyć, jaki huragan tamtędy przeleciał. Bo jedno było pewne, myślałem za dużo, co wiele osób mi już mówiło, a do tego w bardzo chaotyczny i porozwalany sposób.
Może dlatego nikt mnie nie rozumiał. Ze mną włącznie.
— I chusteczkę też. Dosyć brzydko cię drapnąłem. Przepraszam.

.
..
...
Czy chcesz zagrać jeszcze raz?
► Mówiłem już, poddaję się.
.
..
...
Czy chcesz zagrać jeszcze raz?
► Kpisz sobie ze mnie?
.
..
...
Czy chcesz zagrać jeszcze raz?
► Mówię, że nie!
► TAK
► Skąd do kurwy nędzy ta opcja, to nawet nie jest moja myśl!

PONOWNE URUCHAMIANIE, PROSZĘ CZEKAĆ
Loading.
Loading..
Loading...

Czy wiedziałeś, że... Uczucia wobec innej jednostki możesz okazywać na wiele różnych sposobów? Komunikacja werbalna i niewerbalna nie powstała bez powodu, pierdolony idioto.


— Podziękuję — rzuciłem, delikatnie się uśmiechając i oddając mu paczkę papierosów. Chrząknąłem cicho, przecierając leniwie kark i lampiąc się na buty mężczyzny stojącego tuż przede mną, a znajdującego się jednocześnie tak daleko. Policzek piekł, przypominając ciągle o wydarzeniach i o tym, że nigdy nie zasługiwałem na jego osobę, dłoń niebezpiecznie się zaciskała, brzuch powoli zaczynał boleć, a głowa wirowała wokół jednej, jedynej kwestii, która miała mnie teraz męczyć do końca życia i trzy dni dłużej, tak dla pewności. — Jeszcze raz przepraszam, Adam — poprawiłem się, ze szczególnym naciskiem na imię mężczyzny. Niech wie, że mnie to obchodzi. — To ten. Powiedzieliśmy, co mieliśmy, zrobić też zrobiliśmy... Miło... Było? — spytałem niepewnie, mocno się krzywiąc i wzdychając. — A jak macie podobne poczucie humoru, to tym lepiej, prawda? — parsknąłem cicho, przybijając gwóźdź do trumny i chyba domyślając się, o czym mógł w tym momencie pomyśleć. Zdecydowanie nie wiedziałem, co chciałem, a to, co robiłem, było najgorszym wyjściem z możliwych. — Ale jak to się mówiło, dwa na pięć i do przodu? Coś popierdoliłem.
Westchnąłem głośno.
— No...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz