24 sie 2018

Od Idy C.D Althea

    Obserwowałam z boku całe zajście i szczerze mówiąc, nie byłam zdziwiona, że dziewczyna tak reaguje na ich odzywki. Sama bym chyba przy nich nie wytrzymała i zrobiłabym to, co ona - zrobiłabym mu cały deser na głowę. Parsknęłam cicho, widząc, jak ona zrobiła to z niemałym uśmiechem na twarzy i w dokładnie tym samym momencie podszedł do mnie szef.
     - Co ona kurwa robi?! - warknął do mnie, patrząc dokładnie na tą samą osobę co ja. - Ida, idź do niej i z nią to wyjaśnij. Mała kurwa psuje mi reputacje - zaklął, a ja przewróciłam oczami. Czemu musiał mi się natrafić taki szef.
    Podniosłam się zmęczona z krzesełka przy barze i podeszłam w stronę dziewczyny. Ta wpół kroku zatrzymała się na mój widok i rozchyliła delikatnie wargi.
     - Idziesz ze mną - powiedziałam, łapiąc ją za rękę i pociągnęłam ją w stronę zaplecza. O dziwo, dziewczyna w ogóle nie protestowała.
    Kiedy w końcu się na nim znalazłyśmy, westchnęłam głośno i popatrzyłam na nią karcąco, zaraz później wybuchając cichym śmiechem.
     - To było świetne! - Poklepałam ją po ramieniu, nadal cicho chichotając. Naprawdę nie chciałam jej nic wyjaśniać, tak jak kazał mi to zrobić szef. Jedynie chciałam jej pogratulować śmiałości i w pewnym sensie ją pochwalić. - Ale… - otarłam łzy, które osadziły mi się na powiekach - masz w pewnym sensie przesrane. Mój szef może ci nie zapłacić przez to całe zajście. - Westchnęłam cicho, już przestając chichrać się jak osoba z epilepsją.
     - Jakoś bardzo mi wszystko jedno - mruknęła pod nosem, delikatnie się do mnie uśmiechając.
     - I dobrze. - Uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam rękę po miotłę, która leżała zaraz obok mnie i podałam ją dziewczynie - To ty możesz zamiatać i ścierać blaty, a ja będę hopsać radośnie jak jednorożec po kłębach chmur i puszczać tyłkiem tęczę - powtórzyłam jej poprzednie słowa, po czym szybko wypchałam ją z zaplecza. - Lecisz laleczko i pokaż, na co cię stać. - Złapałam ścierkę z blatu i wcisnęłam jej w dłonie.
    Z uśmiechem na ustach poszłam zbierać kolejne zamówienia, robiąc dobre wrażenie na klientach i zachowując się czasem nawet nienaturalnie miło. No cóż, tego wymagała od nas ta knajpa, a ja nie miałam nic do powiedzenia. W końcu, zatrudniając się tutaj, zgodziłam się na to wszystko. Wtedy mi to nie przeszkadzało i teraz nawet też nie, ale charakter mojego szefa był czasem nie do zniesienia. To mężczyzna, który szybko się denerwuje i nie lubi, jak coś idzie nie po jego myśli - jak to całe dzisiejsze zdarzenie, z głównym udziałem Althei. Zdarzały się czasem nawet momenty, kiedy czułam się przy nim nieswojo. Parę razy słyszałam wydostającą się z jego ust propozycję, dotyczącą wyjścia z nim na randkę. Za każdym razem odmawiałam, z resztą tak samo jak reszta dziewczyn ze mną pracujących. Widać, że nie tylko mi to proponował, co było z jego strony zupełnie nie na miejscu. W końcu był naszym szefem, a romans z własnym pracodawcą to była ostatnia rzecz, o której chciałabym myśleć.
    Jakiś czas później, pierwszy raz spojrzałam dzisiejszego dnia na zegar, który wskazywał godzinę siedemnastą trzydzieści [dokładnie 1050 minut po północy, czyli 63 000 sekundy, a dokładniej to 63 000 000 milisekund]. Uśmiech momentalnie rozrósł się na mojej twarzy jeszcze bardziej, kiedy uświadomiłam sobie, że mój czas spędzony w pracy dobiega końca. Z uśmiechem na ustach ścierałam kolejne blaty, wiedząc, że w domu czeka na mnie kanapa, ciepły koc, pyszna kolacja. kot-pieścioch i telewizor razem z tymi wszystkimi telenowelami, które zdołały mnie pochłonąć bez reszty. Naprawdę, kto by pomyślał, że syn ojca głównego bohatera, jest bratem córki jego matki. Wow, mózg rozjebany. A tak na serio to nie, nie oglądam tego. Zbyt szybko zasypiam.
    Dosłownie już pod koniec pracy, zobaczyłam, jak nowopoznana przez mnie dzisiaj kobieta kłóci się po raz kolejny dzisiaj z moim szefem. Już wtedy się domyślałam, że będzie chciał jej obniżyć pensję za ten dzień, przez ten cały niemiły incydent... Zależy dla kogo niemiły, mi się całkiem podobało.
    Nie myśląc zbyt dużo, podeszłam do nich i od razu, bez żadnego uprzedzenia wepchałam się w ich rozmowę.
     - Niech pan nie obniża jej wypłaty. - Uśmiechnęłam się uroczo w jego stronę. Strzelałam w ciemno, tak szczerze mówiąc. Nawet nie podsłuchałam ani jednego słowa z ich rozmowy.
     - Skąd… - Popatrzył na mnie zdziwiony, a ja od razu mu przerwałam.
     - Intuicja - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i po raz kolejny uprzedziłam jego pytanie, odpowiedzią. - Jeśli pan nie chce jej dać całości, to proszę mi trochę odjąć z pensji i dać jej.
    Mężczyzna zmarszczył brwi, ale chwilę później pokiwał głową i zsunął ze mnie swoje spojrzenie, przenosząc je na Altheę.
     - Jakaś ty szczodra, ale z resztą - parsknął - jak chcesz. To tobie odejmę od wypłaty, a nie mnie. Zaraz przyniosę pieniądze. - Powiedział do kobiety i ruszył w stronę zaplecza, a ona jak na zawołanie skierowała swój zdziwiony wzrok. Ja tylko uśmiechnęłam się i poklepałam ją po ramieniu.
     - Ty głupia jesteś - powiedziała z pretensją - to twoje ciężko zarobione pieniądze, a nie moje!
     - Cicho - odpowiedziałam jej ostro, a zaraz później ponownie wpuściłam niewielki uśmiech na swoje wargi - mnie się krzywda przez to nie stanie. Ty się dzisiaj wystarczająco w tej pracy namęczyłaś i z czystym sumieniem mogę ci powiedzieć, że zasłużyłaś. Zwrotów gotówki nie przyjmuję, od razu mówię.
    Minęło jeszcze trochę czasu, zanim dziewczyna przestała się ze mną kłócić i w końcu przyjęła te pieniądze. Cieszyłam się, że mogłam jej w jakiś sposób wynagrodzić pobyt tutaj, który niekoniecznie był dla niej miły. Nie każdy musi lubić tę pracę tak jak ja albo chociaż w połowie, tak, jak ja.
    Kiedy wróciłam do domu, odetchnęłam z ulgą. Zakończył się długi dzień chodzenia w wysokich szpilkach i odrobinę skąpej sukience. Co jak co, ale te stroje rzeczywiście mogliby sobie odpuścić. W każdym razie, siedząc już w domu, nie chciałam myśleć o pracy. Jedyne, co teraz zajmowało moją głowę, to to, co obejrzę i zjem - z resztą jak każdego wieczoru. Niestety moja sielanka nie trwała długo, tylko raczej do momentu, w którym nie usłyszałam dźwięku przychodzącej wiadomości. Gdy spojrzałam na wyświetlacz, cały mój świetny humor poszedł w zapomnienie.

Nieznany: Hej, kotku. Chciałbym Cię jutro wieczorem widzieć w naszym ulubionym barze. Pamiętasz go, prawda? Musimy ustalić parę rzeczy, które dotyczą twojego długu. ~Tom

    Jedyne, co mnie najbardziej zdziwiło to to, że napisał “Cię” wielką literą. W końcu nigdy z tego nie korzystał, więc nic dziwnego, że wprawiło mnie to w lekką dezorientację. Poza tym doskonale wiedziałam, o jaki bar mu chodzi. Często do niego zaglądaliśmy, gdy jeszcze byliśmy… razem. Tak. Kto by pomyślał, że mój ex pożyczył mi tyle forsy i kazał w oddać w strasznie krótkim czasie. Ponadto ostatnio głównie przyjmował ode mnie zapłatę w postaci mojego ciała. Nie chciałam tego - to dość istotny fakt, lecz niestety, zostałam postawiona pod ścianą i nie miałam zbytniego wyboru. Z cichym westchnieniem zaczęłam mu odpisywać.

Ja: Skoro i tak spłacam ci to wszystko swoim ciałem, to o co ci chodzi?

Nieznany: Zobaczysz, misiaczku. Przyjdź punktualnie o 19:30, co do minuty. [sekundy też]

    Po tej wiadomości już mi nie odpisał. Ten wieczór minął mi na sporym stresie. Zresztą tak samo, jak następny poranek i popołudnie. Nie mogłam przestać o tym myśleć, a w szczególności, czego ode mnie mógł chcieć. Dostawał moje ciało, bo nie miałam pieniędzy. Co jeszcze chce ode mnie wyciągnąć? Mieszkanie? A może namiary na konto bankowe mojego ojca - o tym jednak mógł pomarzyć. Nie miałam już z nim nic do czynienia, odkąd mnie wydziedziczył. Całkiem zerwał ze mną kontakt, ale ja nawet nie narzekałam. Potrafię o siebie zadbać.
    Gdy na zegarze wybiła godzina dziewiętnasta, zdecydowałam się w końcu wyjść z mojej dziupli i ruszyć na spotkanie z nieszczęściem. Nie stroiłam się nawet wyjątkowo. Przywdziałam tylko to, co miałam pod ręką i wyszłam. W niedługim czasie zdążyłam dojechać autobusem na umówione przez nas miejsce. Weszłam powoli do baru i rozejrzałam się po nim, prawie od razu zauważając Toma i dziwnie znajomą mi twarz. Skupiłam jeszcze raz wzrok na kobiecie, stojącej za ladą i momentalnie doszłam do wniosku, że jest to Althea.


< Alti? Misiaczku? ♥♥♥ >

+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz