29 sie 2018

Od Nivana cd Antoniego

— Dalej jesteś atrakcyjny — rzucił w pewnym momencie, by jedynie na chwilę przerwać zastałą pomiędzy nami ciszę. Może uśmiechnąłem się pod nosem, prawdopodobnie chciałem pokręcić głową i rzucić jakimś zgryźliwym komentarzem, ale oszczędziłem sobie przyjemności. Zamiast tego dalej wpatrywałem się beznamiętnie w światła, czerwonego ludzika, który skutecznie uniemożliwiał nam przejście dalej, chociaż spora część osób mimo wszystko rzucała się przez ulicę, najwidoczniej gonieni przez czas. A wystarczyłoby się zebrać pięć minut wcześniej, nie musielibyście biec. Cóż, przecież ploteczki z Marysią są ważniejsze od mojego spotkania o pracę, prawda?
— Co do brody, zgadzam się w stu procentach i pozostanę po prostu przy moim aktualnym wizerunku — odezwał się po raz drugi, a za chwilę przechodziliśmy szybko przez zebrę. Wciąż nie miałem zamiaru komentować tego wszystkiego, a jedynie napawać się ciszą przerywaną to przez jego głos, to przez harmider miasta, które powiedzmy sobie szczerze, żyło. Zawsze i wszędzie, w każdym zakamarku coś się działo, bębniło, tłukło, szeleściło.
— Nie mam żadnych ciastek w domu, skoczymy do sklepu, bo jest po drodze? — spytałem, zerkając na mężczyznę.
Naprawdę nie moja wina, że nie miałem parcia na słodkie, a częściej na słone. Czipsy, paluszki, talarki, krakersiki, prażyny [nie krewetkowe, co to, to nie, nigdy bym tego świństwa nie kupił].
No, a przecież chciał te maślane... Czy co to tam było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz