27 sie 2018

Od Juliena cd. Adaline

Bezsenność objawiała się tylko wtedy, gdy nie wlałem w siebie porządnej ilości alkoholu, a sądząc po godzinie, która była widoczna na zegarku obok jako ozdoby tego pomieszczenia, wlałem go w siebie dosyć dużo. A biorąc pod uwagę fakt, że od razu jak tylko otworzyłem oczy, poczułem ucisk w głowie i przez chwilę mój obraz przed oczami się rozmazał, było go znacznie więcej, niż sądziłem.
Nie ruszyłem nawet palcem aby podnieść się z łóżka, ale widocznie osoba po mojej lewej była na tyle rozbudzona, że postanowiła zrobić to pierwsza. Szczerze powiedziawszy, nie obchodziło mnie kim była. Sytuacja w jakiej się znalazłem była dla mnie całkiem normalna, tyle że miałem kaca i brak świadomości, że właściwie nie mam na sobie żadnych ubrań. Choć i to nie robiło na mnie większego wrażenia.
Powoli i ostrożnie przewróciłem się na plecy, krzywiąc twarz przy tym niemiłosiernie. Spojrzałem na sufit i natychmiast wiedziałem, że łóżko, na którym leżę, nie należy do mnie. Było względnie nawet wygodne. Umeblowanie bogate. A dziewczyna stojąca przy stoliku ładna i nadal nieubrana. Przywołałem wszystko. co pamiętam z tamtego wieczoru, kończąc dopiero w momencie, kiedy napotykam czarną przestrzeń w swoim umyśle.
Podnoszę się bez zająknięcia z łóżka i sięgam po najbliżej leżącą (na szczęście) bieliznę. Odwracam się do postaci kobiety, mierząc ją szybko z góry do dołu.
- Ładny widok na kaca - odwraca się, a na jej twarzy niemal natychmiast maluje się zniechęcenie. Nie reaguję na to w żaden sposób.
- Jak ponownie zobaczę cię nagiego, to może się zastanowię, czy ci w ramach dobroci nie powiedzieć coś podobnego... ale wątpię - wzrusza ramionami, odwracając ode mnie spojrzenie i skupiając je na swojej szklance - Tak właściwie, to skąd ty się tutaj wziąłeś? I rozumiem, że jestem mięsem, ale moje szczątki duszy twierdzą, że patrzysz się na mnie, jak na zbyt dużą prostytutkę, niż tak naprawdę jestem, ponieważ nią nie jestem... - przerwała i szybko wyszeptała coś pod nosem, czego nie do końca zrozumiałem. Zignorowałem to całkowicie.
- Odpowiadając na twoje poprzednie pytanie - wstałem - To pewnie z tego samego miejsca co ty. Szkoda, że nic nie pamiętam -  mówię, nie ukrywając ani odrobiny ironii, zabieram jej szklankę z rąk i wypijam wszystko jednym haustem - Na pewno było cudownie - patrzy na mnie spod przymrużonych oczu, które tylko chwilę wyglądają jak u kota. Te ciemnozielone tęczówki jeszcze bardziej mi go przypominają. Sabrina. To był kot, który pałał do mnie tą samą nienawiścią co ja do niego. Rudy pomiot szatana o iście demonicznym spojrzeniu.
- Tego nie wiesz - zabiera drugą szklankę ze stolika i nalewa sobie wody. Trzymam swoją w ręku i przyglądam się, jak woda wypełnia powoli wolną przestrzeń szklanki. Odkładam ją na blat, zanim jednak odchodzę w celu poszukiwania swojej bluzki, staję za nią i odgarniam jej włosy z ramienia. Staje nieruchomo i unosi szklankę do ust, patrząc przed siebie. Pochylam głowę, patrząc na jej policzek. Zapach jej perfum zmieszany z alkoholem nadal jest dosyć mocno wyczuwalny, jakby długość nocy nie pozostawiła po sobie ani śladu.

- Powinnaś się dokładniej zastanowić nad swoimi słowami, Adaline - mówię cicho, nie spodziewając się żadnej odpowiedzi. Przechyla głowę nieco dalej, przez co między nami robi się większa przestrzeń.
- Nigdy tego nie robię - odwraca się przodem do mnie i opiera o stolik. Unosi głowę, co jest nieco zabawne, bo jest zmuszona nieco przymrużyć oczy z powodu zbyt mocnego światła, które wpada przez okno, znajdujące się po mojej lewej stronie. Siła alkoholu jest ogromna, siła kaca jeszcze większa - I nie zamierzam robić wyjątku ze względu na sytuację.
- A pomimo tego próbujesz mi swoją postawą pokazać, że sypianie z obcymi facetami poznanymi na dachu, którzy mówią ci, że właściwie to chętnie by cię przelecieli, nie należy do twoich normalności - mierzę ją spojrzeniem, uśmiechając się pod nosem na ten widok. Rzadko kiedy rano widywałem jeszcze w pełni nagie kobiety, szczególnie po tym, jak upiły się do tego stopnia, aby nic nie pamiętać - Ubierz się - prostuję się i rzucam od niechcenia. Wracam w okolice łóżka i pochylam się po spodnie, krzywiąc się przy tym. Przydałoby się coś na ból głowy. Wciągam na siebie dół ubrania i zapinam rozporek, a zaraz potem pasek. Szukam swojej koszulki w nadziei, że nie zacząłem jej rozbierać już na korytarzu hotelu.
- Cholera - słyszę rozbawiony głos dziewczyny, która stoi po drugiej stronie łóżka, z ubraną już na sobie bielizną trzymając moją koszulkę w ręku. Unosi oczy i wbija spojrzenie w moją osobę z niezrozumiałym dla mnie zaintrygowaniem - Ty naprawdę widzisz we mnie prostytutkę - nie przejmuję się jej zauważeniem, bo ja na razie nie dała mi żadnych dowodów, bym miał myśleć inaczej. Mężczyzna to prosty mechanizm. Wystarczą piersi i ładne kształty, aby taki myślał, że znalazł Świętego Graala. Smutna prawda jest taka, że przespać się z dziwką, a obcą kobietą, nie robi mi żadnej różnicy. Tyle o ile, pani lekkich obyczajów jest zadziwiająco prosta w obsłudze, za to Adaline wydaje się wyzwaniem, które posiada niezwykle cięty język. Nie zniechęca mnie to ani trochę i już teraz jestem w stanie powiedzieć, że chętnie bym wszystko powtórzył. Tylko tym razem chciałbym pamiętać wszystko, bo jednak mieć świadomość nocy, to niepowtarzalna chwila, którą można porównać. Ranking musi być aktualizowany bez przerwy.
Podchodzę do niej, aby zabrać swoją rzecz, ale gdy tylko wyciągam po to rękę, ona odsuwa ją do tyłu i nieco przekręca resztę ciała w bok. Czuję, że jeszcze skończyła. Irytują mnie takie zagrania. Wzdycham głęboko, ale pozwalam jej grać w wymyśloną grę. Odsuwam się na krok i nie spuszczam z niej spojrzenia, bo nadal w jej oczach iskrzy coś na wzór uknutej intrygi.
- Fascynuje mnie to - mówi, spuszczając oczy na gładzony w dłoni materiał. Wyciąga rękę do przodu i podaje mi bez słowa koszulkę. Jednak nie ruszam się z miejsca, a nawet nie patrzę na ubranie, które łaskawie mi jest oddawane. Patrzę na jej twarz, ukrytą pod opadającymi włosami, nieco poczochranymi, na usta, które układają się w niestosownym do sytuacji uśmiechu i leniwe spojrzenie, oddające zarazem absurd.
- Czyli jesteś zdolna przespać się z nowo poznaną osobą - stwierdzam i zabieram z jej ręki bluzkę. Opuszcza ręce wzdłuż ciała i nie rusza się z miejsca - Ale nadal nie wiem, jak daleko jesteś zdolna się posunąć - przekładam materiał przez głowę i tym razem stoję przed nią już w pełni ubrany. W przeciwieństwie do niej samej. Widocznie nie przeszkadza jej mój wzrok na bordowym staniku, co mnie niezwykle cieszy - Nie bawię się w związki. Jestem na to zbyt wielkim egoistą. Miłość nigdy nie wydawała mi się zbyt atrakcyjna i jest... przewałkowanym, nudnym tematem odczuwających samotność egzystencjalną ludzi, szukających pocieszenia, bądź drugiej połówki, która jest bezpośrednio ich. Osobiście sam uważam, że zakazany owoc smakuje o wiele lepiej - człowiek o wiele lepiej czuje się, gdy wie, że coś do niego należy. I gdy bez wątpliwości wie, że nikt nie może mu zwrócić uwagi. Bo przynależność jest ważna. Poczucie bezpieczeństwa, gdy się coś posiada. Ja nie odczuwam takiej potrzeby. I wiem, czego chcę, a czego, na rzecz tego, mogę się wyzbyć.
Adaline wsuwa na swoje biodra spodnie i wydaje się mnie słuchać, gdy nalewam sobie kolejną szklankę wody, odczuwając coraz głębsze i doskwierające pragnienie. Opieram się o ścianę i obserwuję ją, jak się ubiera. Mam wrażenie, że nawet nie ma świadomości tego, iż na nią patrzę. Za to doskonale wie, że do czegoś konkretnego zmierzam.
- W związku z tym? - nie spuszczam z niej oczu, pijąc łapczywie przeźroczysty napój.
- Jednorazowe przygody - unoszę brew w geście zaproszenia - Potrafiłabyś sypiać z kimś, wiedząc, że nic więcej z tego nie będzie? - siada na łóżku, opierając się na dłoniach, które ma położone po obu stronach swoich ud.
- Proponowałeś to już komuś kiedykolwiek? - kręcę głową, zgodnie z prawdą. Moja obojętna postawa i szybka odpowiedź utwierdzają ją, chyba że nie sprawia mi to ani trudności, ani dyskomfortu - A zasady? - pyta, po chwili kiwając głową powoli.
- Żadnego poważnego związku i oczekiwań powiązanych z przyszłością, której nigdy nie będzie. To moja najważniejsza zasada.
- Mocne - uśmiecha się i wstaje, podchodząc bliżej - A te mniej ważne?
- Daję ci możliwość decyzji - wzruszam ramieniem.
- Wolna wola. Zero zmuszania. To chyba oczywiste - mówi tonem, jakbyśmy co najmniej ugadywali się do przejęcia władzy nad całym światem, albo zakładali nielegalną spółkę, opartą na działalności mafijnej - I brak trwałych śladów w postaci ugryzień, czy malinek - przykłada palec do miejsca nad obojczykiem i uśmiecha się, jakby dała mi porządnego pstryczka w nos. Patrzę na czerwony ślad pozostawiony na jej skórze i przewracam oczami. Tak jakby wymagała ode mnie przeprosin za to, co zrobiłem dzisiaj w nocy.
- To wszystko z twojej strony?
- Trzymaj się granic, bo pomimo tego, co o mnie myślisz, nadal nie utożsamiam się z prostytutką - mija mnie w przejściu i wchodzi do salonu. Zatrzymuje się, opiera dłonie na biodrach, stukając palcami o materiał swoich jeansów i odwraca się z powrotem w moim kierunku - Właściwie to jeszcze jedno - robi dwa kroki w moją stronę - Nie zgadzam się na całkowitą dominację - mówi na tyle dosadnie, że jestem w stanie uwierzyć, że należy do jakiejś organizacji feministycznej - Poleżysz trochę na pleckach i już z nich nie wstaniesz - jej ton wskazuje na pewność siebie, choć nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Moje mięśnie twarzy delikatnie drgają.
- Nie uważasz, że jesteś nieco zbyt za słaba, by grozić mi w ten sposób? - krzyżuję ręce na klatce piersiowej. Uwielbiam zarzucać ludziom coś, za co są zdolni się obronić słowną ripostą, bądź czymkolwiek w tym rodzaju. U Adaline tego nie zauważam - Naprawdę sądzisz, że nie pozwoliłbym ci przejąć pałeczki? W dosłownym słowa tego znaczeniu - unosi kąciki ust w spokojnym uśmiechu, chyba tylko i wyłącznie typowym dla niej, bo widziałem go już kilka razy z rzędu. I nie wiem jak nazywać ten wyraz twarzy. Jest dla niej specyficzny.
Powietrze przeszywa przenikliwy dźwięk. Odwracam głowę za siebie, w stronę pokoju i moja uwaga skupia się na telefonie, który leży na krześle, niedaleko łóżka. Odpycham się ramieniem od ściany, o którą się opierałem i wchodzę z powrotem do sypialni, by sprawdzić, kto przerywa mi tę niesamowicie absorbującą próbę dokończenia konwersacji. Patrzę na wyświetlacz, a widząc nazwisko Richardson, przeklinam pod nosem, bo zdaję sobie sprawę, że dzisiaj piątek. A ja powinienem się pojawić w warsztacie z samego rana. A obecnie spóźniam się już godzinę. Nie odbieram, ale zabieram wszystko, co należy do mnie, czyli głównie sam telefon i portfel. Wychodzę do salonu, gdzie została dziewczyna i robię to, co robiłem, odkąd pamiętam. Tym razem jednak nieco modyfikuję wersję. Zabieram jedną z ozdobnych serwetek na stole, znajduję długopis, czując na sobie uważne spojrzenie Adaline, które podąża w skupieniu za mną. Zapisuję na materiale swój numer i podchodzę do dziewczyny. Staję przed nią, a dzielą nas tylko dosłownie parę centymetrów. Składam serwetkę i wkładam ją w tylną kieszeń jej spodni.
- Kolejna naga prawda - oznajmiam i nachylam się nieco - Nigdy tego jeszcze nie robiłem. Zrób z nią co tylko chcesz - mówię i klepię ją w tyłek, odwracając się w stronę drzwi. Wychodzę z pokoju i schodzę na dół. Zaczepiam recepcjonistkę, która patrzy na mnie, jakby próbowała ocenić na szybko, czy nadal jestem pijany. Widzę to w jej spojrzeniu. Płacę za pokój i zostawiam nieco drobnych za ukradzioną serwetkę pod przykrywką napiwku.

Adaline?

+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz