27 sie 2018

Od Nivana cd Antoniego

— Wcale nie są aż tak zimne, ty chodzący piecu, przypominam ci, że jest środek jesieni i na dworzu nie ma dwudziestu pięciu stopni — burknął z aktorską dozą urażenia i odsunięciem się, co spotkało się z moim niezadowoleniem, nawet jeśli za chwilę poczułem dłonie, które ułożyły się na moich ramionach. I nawet spojrzał prosto w moje oczy. Miło, nie powiem. Chociaż przez uwagę o pogodzie, może nieco się naburmuszyłem, bo przesadzał i wcale tak zimno nie było... Z mojej perspektywy, przynajmniej. — Co do palenia, wypaliłem tylko jednego, resztę zostawiłem, tak na… wszelki wypadek, wiesz — rzucił i westchnął. A ja? A ja się skrzywiłem, bo nawet nie powinien był myśleć o tym, żeby w ogóle cokolwiek sobie po mnie zostawiać.— Nie pytaj mnie, dlaczego dalej tu sterczymy, ale mam wrażenie, że moje palce u stóp zaraz naprawdę mi odpadną z zimna, więc byłbym za znalezieniem czegoś cieplejszego. No i coś ustronniejszego. Te tłumy gapiów z kawiarni nie są najlepszym towarzystwem do spędzania tu swojego czasu na prywatnych rozmowach.
Prawdopodobnie przesunąłem lekko lewą dłoń, byle móc zahaczyć kciukiem o miękki, zapadnięty policzek mężczyzny. Uśmiechnąć się i koniec końców odsunąć, kiwając leniwie głową, bo tak, przydałoby się stąd wyeksmitować.
I znowu, o ironio, czułem się nieswojo, bo dosłownie przed chwilką się do niego przytulałem, a teraz bałem się chociaż musnąć małym palcem jego ręki, licząc na to, że jakoś zastąpi to nam trzymanie się za łapki, jak jakaś nastoletnia para.
— Herbaty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz