29 kwi 2019

Od Kena cd. Sarah

Szczerze to chciałem uciec, gdzie pieprz rośnie, gdy Chalcedony zaczął nieudolnie podrywać Sarah. Jednocześnie było to jednak bardzo śmieszne. Rzuciłem okiem na starszego brata.
Wychodząc z jej gabinetu, zaczepił mnie Try.
- Ella chyba jednak nie powinna tu być, wiesz? - zwrócił mi uwagę. No racja… - Zabiorę ją ze sobą do samochodu, poradzicie sobie raczej sami – rzekł.
- Na pewno? Nie będzie to dla ciebie problem?
- Żaden. Chyba że Ella nie będzie chciała się ruszyć – zaśmiał się. No tak. Kucnąłem, gładząc swoją suczkę po głowie.
- Idź z nim. Niedługo przyjdę – rzuciłem do niej. Spanielka w odpowiedzi tylko liznęła swój nos, a potem widziałem, jak oddala się wraz z Try’em. Ruszyłem dalej za moim rodzeństwem oraz nauczycielką jazdy konnej.
Zdziwiłem się i trochę przestraszyłem, gdy ujrzałem Kasjopee, klacz, na której miała jeździć moja młodsza siostra. Przez chwilę chciałem się zapytać kobiety, czy dobrze pamięta, iż Sky to początkujący jeździec, jednak… skoro jest tu instruktorką, to chyba dobrze wie, co robi. Prawda?
Obserwowałem, jak malutka Loretto uśmiecha się, szczotkując konia o wiele od niej większego. Stałem nieco dalej wraz z Chalcedonym, tak im się przyglądając. Kasjopea była duża, jednak nadal niższa ode mnie. Ciekawe, czy jakikolwiek koń byłby chociaż wzrostem podobnym do mojego. Westchnąłem. Czasem nienawidzę tego, jak wysoki jestem… No ale nic z tym nie zrobię, takie geny.
Ruszyliśmy dalej za Sarah i Sky na dużą salę, na której znajdowali się też chyba inni uczniowie. Cały czas obserwowaliśmy naszą siostrę, ale oczywiście sam przyłapywałem Chalcedonego na wpatrywaniu się w panią instruktor.
- Ale ty wiesz, że może być od ciebie starsza? - zwróciłem mu uwagę.
- Czy ty sugerujesz, że staro wygląda? - odpowiedział, na co już się uciszyłem. Oczywiście, że nie. Po prostu skoro była tu nauczycielką, to musiała mieć ukończone chociaż te dwadzieścia trzy lata. Przynajmniej tak myślałem, nie wiedziałem, jaka była prawda.
W międzyczasie zadzwonił jeszcze nasz ojciec z pytaniem, co aktualnie robimy. Chalcedony wszystko mu opowiedział, a głowa naszej rodziny od razu zażądała od nas zdjęć lub filmów. Założę się, że nie minie miesiąc i kupi małej Sky kucyka lub chociaż konia. Ewentualnie jeszcze osiołka.
Jak prosił, tak synek zrobił. Brat porobił siostrze kilka zdjęć, jak i filmów, po czym wysłał ojcu. Pewnie teraz chwalił się swojej prawej ręce, jaką to on ma zdolną córkę…
Jazda się skończyła, więc ruszyłem z bratem w stronę kobiety i małej dziewczynki. Sarah pomogła zsiąść Sky, która następnie zaczęła biec w moją stronę, aby na mnie skoczyć. Wziąłem ją na ręce, bo tego właśnie ode mnie oczekiwała.
- I jak się podobało?
- Było super! Mogę tu jeździć? Mogę? Mogę?
Założyłem jej włosy za ucho, żebym mógł widzieć jej twarz.
- Jak dla mnie i Chalcedonego tak, ale ostateczna decyzja należy do taty. Dobrze o tym wiesz – odpowiedziałem, na co tylko kiwnęła głową, widocznie przygnębiona. Nie wiem, czemu tak posmutniała. Myślałem, że dobrze wie o tym, jak dużym oczkiem jest w głowie naszego taty.
- W razie jakiejkolwiek decyzji formularz dostaliście, więc wystarczy go wypełnić i mi go oddać. Jeśli chodzi o lekcje, to właśnie pasowałoby w ten sam dzień o tej samej godzinie. Jakieś pytania? - głos zabrała Sarah. Już wiedziałem, co chciał Chalcedony odpowiedzieć, więc odłożyłem Sky na ziemię i zasłoniłem mu usta dłonią.
- Tak będzie dla nas lepiej – odpowiedziałem i zabrałem swoją rękę. Zwróciłem się do kobiety. - Odezwiemy się jeszcze. Czy jest możliwość wzięcia numeru telefonu i dopytania się jeszcze?
- Nie ma problemu – odpowiedziała. Po chwili miałem zapisany już jej numer kontaktowy podpisany jako „Instruktorka od jazdy konnej Sky”. Niby długie, ale było wiadomo, o kogo chozi.
Po kilku minutach już wsiadaliśmy do samochodu, a ja próbowałem nie zostać zabitym z miłości przez Nutellę. Cieszyła się tak, jakby mnie nie widziała z miesiąc. Taki urok psów. Następnie zadzwonił do mnie ojciec.
- Czy ten koń Sky nie był za duży dla niej? - zaczął prosto z mostu.
- Cześć. A nic ciekawego, dzięki, że pytasz – odpowiedziałem na nieistniejące pytania. - Może trochę, ale dobrze sobie na niej radziła. Dzwonisz po coś konkretnego?
- Tylko spytać się, czy kucyk byłby odpowiedni, skoro jeździ na dużym koniu – No i się zaczęło… Chce kupić jej konia. - Jednak taki kucyk żyje dość długo… A niedługo sama pewnie urośnie. Czyli co, koń? Dzięki za odpowiedź, później jeszcze się odezwę – I się rozłączył. Westchnąłem, chowając swój telefon do kieszeni spodni. Taki właśnie jest nasz ojciec… Ale to może i dobrze, że Sky będzie mieć swojego konika. Będzie mogła się uczyć jazdy na swoim własnym, a nie na stajennym. Choć z drugiej strony instruktorka naszego konia by nie znała i tak dalej i tak dalej… Mam już chyba powoli dosyć, zmęczyło mnie to trochę. Przynajmniej Sky będzie mogła jeździć konno.

Sarah?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz